Epilog

324 30 11
                                    

Severusa i Caroline Snape obudził pisk ich dwu i półletniego synka Alastora. A temu piskowi zawtórował cichy i wesoły krzyk Alicji. Mężczyzna podniósł się na łóżku rzucając z siebie i swojej żony kołdrę. Blondynka posłała mu spojrzenie mówiące "Ty nietoperzu! Teraz mi zimno" i ponownie nakryła się pościelą. Snape nachylił się nad nią i lekko pocałował. Po chwili drzwi do pokoju małżeństwa się otwarły. Dwoje zrosentozjuwanych dzieci wbiegło na łóżko rodziców.

- Mama - jasnowłosy Alastor doczołgał się po kołdrze do swojej rodzicielki. W końcu ta wstała biorąc synka na kolana. - Dsiś przychodsi ciocia i wujek - powiedział sepleniąc.

- I drluga ciocia - dodała czarnowłosa dziewczynka. Mieli na myśli Marie z Fredem i ich półroczną córkę oraz Georga i Margot.

- Musimy sie pszygotowac - rzekł blondyn.

Alicja miała cztery latka i wyglądała jak żeńska wersja swojego ojca. Miała czarne włosy, teraz porozrzucane na wszystkie strony głowy. Bladą cerę, choć aktualnie na jej policzkach pojawił się zdrowy rumieniec. Wąskie  różowe usteczka, które ciągle unosiły się do góry ukazując krzywe mleczaki.
Alastor jak wypisz wymaluj mamusia. Krótkie i jasne włosy. Niebieskie oczka, które za każdym razem gdy się uśmiechał unosiły się do góry robiły tak skośne, że ledwo było można je dostrzec.

- Tak, tak musimy - zawtórowała bratu.

- Po co ich zaprosiłaś? - warknął Severus.

- Żebyś mógł z kimś porozmawiać - odparła Caroline wychodząc z łóżka i biorąc na ręce Alastora.

- Oni są ode mnie młodsi o siedemnaście lat - burknął ubierając czarną koszulkę.

- To tak jak ja - odparła wyciągając z szafy czysty ręcznik i dresy, w które chciała się przebrać.

- Ty jesteś moją żoną - warknął podnosząc kącik ust.

- Zauważyłam - odpowiedziała sarkastycznie - Ale nie martw się, będzie też Remus i Syriusz, są...hmm... bardziej dostosowani wiekowo? - postawiła chłopca na ziemię, a sama wyszła z sypiali kierując się do łazienki.

- Oliverrrrrrr - warknął.

- Snape mam na nazwisko! -
odkrzyknęła. Potem Severus słyszał szum wody. Wziął swoje dzieci na ręce i zszedł do kuchni by przygotować śniadanie.

***

Pierwsza przyszła Margot. Pierwsze co rzuciło się w oczy to to, że ścięła włosy. Niegdyś sięgające do ramion teraz ledwo muskały czubki uszu. Miała na sobie zwykłe jeansy i czerwoną koszulę. Na szyi miała mały złoty łańcuszek.

Obściskała Caroline a następnie podniosła Alicję i uściskała Alastora. George w zasadzie wyglądał tak jak zawsze. Rude włosy. Piegi. W zielonych oczach nadal błyszczały psotne iskierki. Pomarańczowa koszulka i brązowa kurtka z logo Magicznych Dowcipów Weasley'ów. Usiadł przy stole koło Margot.

Kolejni przybyli Syriusz, Ann i ich dzieciaki. Siedmioletni bliźniacy. Rebeka i Amadeusz trzymali w rękach torby z prezentami. Caroline poinformowała swoich chrześniaków, że Sev zaraz przyjdzie.

Od razu tam pobiegły. Siostra gospodyni miała na sobie bordową tunikę z golfem i długim rękawem. Pan Black zwykł ubierać koszulę i żakiet, zielony jak na Gryfon przystało.

Zaraz po nich w korytarzu pojawił się Fred wyglądający zupełnie jak George i Marie w jasnozłotym t-shircie i szarych przyległych jeansach. Berbeć leżał w kołysce, którą niósł mężczyzna. Caroline pochyliła się nad dzieckiem. Pulchne rączki Susan chwyciły pasmo blond włosów i nie chciały puścić.

Remus i Dora przyszli jako ostatni. Mały Teddy, biegając po salonie co chwilę zmieniał kolor włosów i grał w berka z Alicją.

Po chwili z kuchni wyszedł Severus. Goście wstali i jak na zawołanie zaczęli śpiewać sto lat. Mężczyzna trochę oniemiał. Caroline podeszła do niego i przejmując miskę z sałatką szepnęła.

- Zapomniałeś o własnych urodzinach mój mężu?

Kremowy chmiel |•|•| s.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz