Rozdział II

233 22 4
                                    

Caroline siedziała w bibliotece. Było już sporo po dwudziestej. Dziewczyna przetarła twarz dłońmi i skreśliła jedno zdanie z eseju, który pisała. Przed nią na stole leżało kilka grubych tomów. Wszystkie otwarte na stronie z amortencją. Obok uczennicy leżało kilka zapisanych pergaminów. A przez nią leżał pokreślony kolejny. Blondynka westchnęła. Włożyła za ucho kosmyk włosów który wydostał się spod koka. Koniecznie chciała już dziś skończyć to wypracowanie.

Zaraz po tym jak Snape powiedział jej, że dostanie te lekcje wróciła od pokoju wspólnego i o wszystkim powiedziała Mariè. Po czym zabrała swoje książki i poszła do biblioteki.

Kilka chwil temu przyszła tu Margot, która chciała dowiedzieć się o wszystkim. Więc Ślizgonka opowiedziała. A potem wygoniła Bly z biblioteki. Oczywiście brunetka nie przejęła się tym, ale była trochę zdziwiona zachowaniem Caroline, która nawet nie pojawiła się na kolacji.

Kilka chwil przed ciszą nocną przyszła do dormitorium. Wyszła jednak równie szybko. Pod prysznic. A gdy wyszła spod niego w ręczniku nawet nie ubrała piżamy tylko odrazu pochyliła się nad pergaminem. Po jakiś dziesięciu minutach wstała i dobitnie stwierdziła, że skończyła.

Kolejnego dnia zaniosła pracę do profesora. Ten przeczytał jedynie kilka pierwszych zdań i stwierdził, że pominęła połowę tego co powinna napisać. Pomimo, że Caroline spodziewała się takiej odpowiedzi, to w głębi serca była naprawdę zawiedziona.

Jednak nie zamierzała się poddać.

W sobotę wstała wcześnie rano, przy okazji budząc Marie i poszła do kuchni poprosić skrzaty o kawę raz coś na ząb. Zjadłszy kromkę chleba zamknęła się w dormitorium. Wyszła dopiero na obiad. Całe dłonie miała zabrudzone atramentem. Blond włosy były roztrzepane. A w dłoni trzymała zwinięty pergamin. Pokazała go Marie, ale ta była zbyt leniwa, żeby to przeczytać. Dopiero Margot podjęła się tego wyzwania. Stwierdziła, iż tyle tam nazw których nie rozumie, że nawet Snape powinien to docenić. Tym razem dziewczyna pisała o eliksirze wielosokowym.

Po obiedzie oddała profesorowi esej. Ale ten zbył ją mówiąc, że nie ma czasu na ocenienie tego i że dziewczyna ma przyjść dopiero w poniedziałek. Wściekła się, gdy to usłyszała. Bardzo się wściekła. Wyszła z zamku i udała się na błonia, by się uspokoić, przynajmniej trochę.

Wróciła po godzinie, w nieco lepszym humorze. W pokoju wspólnym byli jedynie pierwszo i drugoroczniacy, którzy nie mogli wyjść do Hogsmeade. Marie poszła z Fredem, a Margot wybrała się z Ellą. Caroline jednak stwierdziła, że nigdzie nie idzie, miała do poprawienia test z Historii Magii, który napisała na Trolla.

Na pierwszej lekcji eliksirów w przyszłym tygodniu Oliver oddała wypracowanie profesorowi. Jego reakcja była identyczna jak poprzednim razem. Ponadto miał jeszcze gorszy humor niż zazwyczaj. Machnął ręką i oddał jej pracę nawet na nią nie spojrzawszy.

- Ależ panie profesorze... Pan nawet...

- Oliver - warknął - tutaj - palcem wskazał miejsce w połowie pergaminu - zdanie powinno się kończyć. Od "jedną" ma być kolejne.

- Czy to błąd, przez który stopień spada w dół? - spytała.

- Definitywnie Oliver - syknął tym samym kończąc ich rozmowę.

Kolejny esej przyniosła kolejnego tygodnia. Dotyczył on, ta jak poprzedni, eliksiru wielosokowego. Trudno było poprawiać błędy, o których się nie wie. Wzięła podręcznik i jeden gruby tom poświęcony miksturom. Wszystkie niezgodności sprawdzała w jeszcze innej książce. Jednak nawet tej roboty Snape nie docenił. Warknął coś o dwóch tych samych pracach i wygonił ją z gabinetu.

- Mam dość - wykrzyknęła - Jemu nawet nie chce się tego sprawdzić - Marie kiwała głową, choć w rzeczywistości prawdodpobnie była myślami przy Fredzie, z którym spędziła weekend. Margot patrzyła na przyjaciółkę nie wiedząc co powiedzieć. - Jak może pierw mi mówić, że mam napisać esej, a potem po prostu stwierdzać, że nie ma czasu go sprawdzić, to absurdalne! - Glimore kiwnęła głową, a Puchonka stwierdziła.

- Może sobie odpuść- Caroline prychnęła gdy to usłyszała
- Nie mogę- odparła, a Marie kiwnęła głową.

- Po egzaminach pójdziesz na uczelnię i podszkolisz się w tym temacie

- Ale najpierw muszę się tam dostać - blondynka podważyła jej argument. - Więc chcę mieć wybitny z owutemów

- To napisz kolejny esej - podsunęła Marie przestając kiwać głową

- Zaiste genialny pomysł - furknęła Bly. - Napisała już trzy.

- To napisze czwarty, Caroline wybierz jakiś trudny eliksir i go opisz, czy coś

- Och, jesteś genialna! - dziewczyna zerwała się z krzesła.

- Widzisz? - Marie szepnęła do ucha Margot - jestem genialna - mugolaczka zaśmiała się.

Kremowy chmiel |•|•| s.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz