Rozdział IX

229 21 22
                                    

Caroline czekała. Czekała na list z Hogwartu. Jak to absurdalnie brzmiało. Prawie osiemnastoletnia dziewczyna stała przy oknie i wypatrywała sowy z listem. Wyniki owutemów. Oderwała nos od szyby. Wiedziała, że większość przedmiotów poszło jej dobrze. Zielarstwo wręcz doskonale. Ale była pewna, że oblała przeklętą Historię Magii.

- Caroline! - dobiegł ją głos matki. - Kochanie, wychodzimy już - poinformowała ją. Blondynkę zamurowało. Zbiegła do salonu gdzie stała jej matka wybierając jeden z pięciu parasoli przeciwsłonecznych. Caroline miała na sobie zwykłe leginsy i podkoszulek.

- Gdzie? - spytała marszcząc brwi.

- Och, do Beth - Beth Jons była daleką krewną ojca Oliver. Miała córkę. Sofie i Caroline darzyły się czystą nienawiścią.

- Mamo ja nigdzie nie idę, czekam na list z Hogwartu - wyjaśniła.

- Czy tobie zmysły odebrało, masz prawie osiemnaście lat

- Mamo, wyniki ...

- Ach, no tak - po chwili jej rodzice wyszli, a Caroline została sama. Wyjęła z szafki kruche ciasteczka. Chodząc po salonie i kuchni zjadła całą paczkę.

Sowa z całym impetem dowaliła w szybę. Blondynka wybiegła na ogród. Odwiązała kopertę. Drżącymi przełamała pieczęć Hogwartu.

WYNIKI EGZAMINU POZIOM OKROPNIE WYCZERPUJĄCYCH TESTÓW MAGICZNYCH                                                                                                                                                                                       

Oceny pozytywne:

Wybitny (W) 

Powyżej Oczekiwań (P)

Zadowalający (Z)   

Oceny negatywne:  

Nędzny (N)

Okropny (O)

Troll (T)

CAROLINE KATE OLIVER OTRZYMAŁA:

Eliksiry                                              W                                         

Historia Magii                                  N

Obrona Przed Czarną Magią         P

Transmutacja                                    P

Zielarstwo                                          W

Wróżbiarstwo                                   Z

Odetchnęła. Było... dobrze. Zdała wszystko oprócz Historii Magii. Ale tak w zasadzie to nic nie znaczyło. Reszta poszła naprawdę dobrze. Zwłaszcza zielarstwo i eliksiry. Nie zdążyła się jednak nacieszyć się wynikami. Małe lusterko na złotym łańcuszku na jej szyi zaczęło brzęczeć. Wyciągnęła je spod koszulki. Po drugiej stronie pojawił się Syriusz. Na pierwszy rzut oka było można zobaczyć, że jest zdenerwowany.

- Ann jest w Mungu - do Caroline w mig dotarło, że nadszedł czas porodu.

- Za chwilę... za chwilę będę - powiedziała. Wzięła z domu różdżkę i zamknąwszy drzwi teleportowała się pod szpital. Przez spotkaną po drodze lekarkę została poinformowana o tym gdzie leży Ann. Przed salą stał Lupin. Syriusza nigdzie nie było. Powinien być.

Kremowy chmiel |•|•| s.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz