16

594 46 29
                                    

Dzień był gorący, a atmosferę podgrzewa jeszcze bardziej uroczystość, która ma zacząć się za godzinę. Mianowicie tego letniego dnia James Rogacz Potter i Lily Łania Evans mają wziąć ślub.  Syriusz i Remus właśnie ubierają się w zwykłe garnitury jednak Black postawił na bordową koszulę i o dziwo nawet związał włosy nisko w pętelkę, tak że kilka krótszych kosmyków latało luźno przy jego twarzy. Remi lubił jak jego ukochany związuje tak niedbale włosy, bo wtedy  te odkrywały całą jego twarz, którą od kilku tygodni przysłaniał mocniejszy, ale zadbany zarost. Lupinowi zdawało się, że dzięki temu czarnowłosy wyglądał dojrzalej i jeszcze bardziej męsko.

-Co mi się tak przyglądasz kochanie?

Zapytał Syriusz odwracając się w stronę ubranego już Remiego.

-Lubię patrzeć na ładne rzeczy…

Black poczuł deja vu.

-Ej. To mój tekst.

Powiedział, kiedy Lunatyk przybliżył się do niego i musnął jego usta.

-Chodźmy już, nie chcemy się spóźnić…

Uroczystość ani się nie dłużyła, ani nie śpieszyła. Wszyscy ze łzami w oczach patrzyli na moment zakładania obrączek. Wzruszenie minęło wszystkim dopiero, kiedy zaczęło się wesele w dużym namiocie. Zaproszony był cały zakon, Peter, rodzina Pottera, znajomi ze świątecznych imprez oraz rodzina Lily, która się nie zjawiła cała. Zaproszenie zostało wysłane do wszystkich z osobna, nawet do narzeczonego siostry rudej. Ostatecznie przybyli tylko rodzice dziewczyny. W pewnym momencie Huncwotom wzięło się na wspominki.

-Nigdy nie zapomnę jak Rogasiu latałeś za tą rudą wiedźmą, a ona za każdym razem dawała ci kosza. Dosłownie. Nigdy się tak nie śmiałem, kiedy wysypała ci zawartość kosza na włosy, a potem ci go założyła na głowę.

Mówił próbując opanować śmiech Syriusz przy stole. Każdy na to wspomnienie pękał ze śmiechu.

-Nie! Lepiej było jak chciała schłodzić jego temperament i wepchnęła go do fontanny na wycieczce.

Dodał Peter i ponownie wszyscy płakali ze śmiechu.

Wesele trwało do bardzo późnej godziny...Jednak tydzień później trzeba było wrócić do codzienności i zająć się obowiązkami. Świeże małżeństwo miało ogrom pracy, co chwilę jakieś misje zwiadowcze i rekrutacyjne. Obecnie jednak zajmowali się filtrowaniem ministerstwa. Mieli za zadanie przejrzeć pracowników i spisać kogo można podejrzewać za człowieka Voldemorta. Frank i Alicja obecnie śledzili jednych z najgroźniejszych popleczników czarnego pana. Syriusz zajmował się trenowaniem młodych, nowych i starych członków zakonu. Black miał we krwii walkę, poruszał się szybko i pewnie, a jego ulubiona bronią stało się narzędzie, które niegdyś sprawiało mu straszny ból.

-Dlaczego walczysz biczem, zamiast nożem, mieczem, sztyletem, bronią palną?

Zapytał go kiedyś jeden z uczniów.

-W swoim życiu nigdy nie poznałem bliżej żadnej innej broni, wręcz na własnej skórze miałem zaszczyt doznać jej potęge w tak prostym wydaniu.

Powiedział i stało się to jego mottem. Zawsze powtarzał, że z bronią trzeba się zjednoczyć, poznać jak najbliżej jej możliwości i powtarzał, aby nie bali się skaleczenia przy ćwiczeniach. Rany się zagoją, a doświadczenie ich nie opuści. Z racji iż ich wróg sam preferował tradycyjne bronie on  mógł cieszyć się tym, że nie musi uczyć podopiecznych tylko strzelania z pistoletu do celu. Raz miał sposobność walczyć ze śmierciożercą. Jego przeciwnik do walki używał dwóch bliźniaczych sztyletów. Było ciężko i nie obyło się bez głębokich ran, ale wygrał z nim. Syriusz wiedział że to nie ostatni raz, kiedy będzie musiał mierzyć się z tymi pomyleńcami więc brał swoje zadanie bardzo poważnie i nie dawał forów. Na zajęciach był surowy nawet dla swoich przyjaciół i Remusa.
Lupin obecnie zajmował się uczeniem młodzieży. Prowadził zajęcia humanistyczne jak zawsze marzył. Oprócz tego Dumbledore wykorzystywał jego talent do opracowywania planów. Co jak co, ale odkąd blondyn pojawił się w szeregach Huncwotów ich żarty były bardziej kreatywne, a przy tym mało kiedy chłopcy byli przyłapywanie i karani. Lunatyk nadawał się idealnie do planowania wszystkich działań zakonu. Misje dopracowane przez niego praktycznie zawsze kończyły się powodzeniem, a dzięki znajomościom ojca wśród aurorów,( czyli specjalnej organizacji ministerstwa, którzy zajmowali się przechwyceniem szczególnie niebezpiecznych złoczyńców ) Większość śmierciożerców można było oddać w ich ręce zaraz po udanej akcji.

Pełnia Księżyca [WOLFSTAR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz