Szli zaśnieżoną ścieżką kilka długich minut. Dotarli pod stalowe, czarne ogrodzenie na które było przyozdobione literą “B” na furtce. Weszli po cichu do rezydencji i chodzili po niej skradając się. Od strony salonu słychać było dźwięk fortepianu, który mało skutecznie zagłuszał głos Oriona Blacka poważnie dyskutującego z kimś w swoim gabinecie.
-Syriuszu Orionie Blacku trzeci.
Rozległ się głos matki Syriusza. Gwałtownie złapał Remusa za ramiona i wsadził go do szafy pokazując palcem, że ma być cicho. Zostawił go i udał się za głosem rodzicielki.
-Czym mogę służyć matko?
-Regulusie. Odstąp bratu instrument.
-Matko, proszę wybaczyć ale nie mam czasu grać gdyż bardzo mi śpieszno.
Wszystkiemu przysłuchiwał się zamknięty Lupin. Nigdy by nie pomyślał, że Łapa potrafi mówić z takim wyrafinowaniem językiem i takim mocnym (seksownym) tonem. Brzmiał jak poważny wysoko urodzony książe? Nie jak głowa rodu, który z pewnością dobrze wiedział czym są maniery. Lunatyk był tym zszokowany, nigdy by nie połączył przyjaciela z takimi manierami i umiejętnością modulowania głosem. Był taki poważny i stanowczy.
-Syriuszu Orionie Blacku trzeci! Nakazuję ci grać.
I jeszcze to jak jego matka zwracała się do niego. W tym domu nie było szczęśliwej miłości, były żelazne zasady, których czarnowłosy nie lubił, jednak je szanował, a przynajmniej w tej chwili. Szarooki w końcu usiadł przy fortepianie i zamknął oczy układając palce na klawiszach. Zaczął spokojnie, niskimi tonami. W jego głowie kłębiło się mnóstwo myśli, wraz ze zmieniającymi się obrazami w jego głowie zmieniał się rytm, ton i prędkość z jaką grał mimo to dźwięk wydawał się przemyślany i spójny. Muzyka którą wybrzmiewał prowadzony przez Syriusza instrument sprawiła, że ukrywający się gość rozluźnił się i zapomniał, że w każdej chwili ktoś może go znaleźć. Dźwięk na chwilę ucichł po to, aby za chwilę wybrzmiała całkiem wesoła melodia. W głowie grajka pojawił się obraz uśmiechniętego Lunatyka, z którym wraz z resztą huncwotów uciekali po zrobieniu głupiego żartu na Snape’ie.
-Dość!
Krzyknęła kobieta patrząc z nienawiścią na syna. Muzyka już nie grała. Chłopak stał przed kobietą, a ta wymierzyła mu głośny policzek.
-Co to miało być! Jak ty wyglądasz! Jak ty grasz! Robisz wstyd naszej rodzinie. Powinieneś brać przykład z brata. Nie wieże, że mogłam urodzić takiego niewdzięcznego nieudacznika.
-Matko, możesz mnie pocałować w mój niewdzięczny tyłek.
Syriusz ukłonił się i wyszedł trzaskając drzwiami. Wyciągnął Remiego z szafy i pobiegli do jego sypialni.
-Wybacz, że musiałeś tego wszystkiego słuchać.
-Żartujesz sobie? Byłeś niesamowity. Nie mówiłeś, że grasz też na fortepianie i że umiesz mówić w taki sposób.
-Nie ma się czym chwalić.
Powiedział cicho i ukląkł koło swojego łóżka, aby wyciągnąć skórzany futerał na elektryczną gitarę, którą sprezentował mu niegdyś James na święta. Otworzył go, aby zobaczyć czy jest cała. Lupin w tym czasie przyglądał się różowemu policzku przyjaciela. Słyszał dźwięk ciosu, ale nie myślał, że to mógł być policzek.
Z zamyślenia wyrwał go Syriusz, który znowu zamknął go w szafie, tym razem swojej na ubrania. Ta szafa miała drzwi z prześwitami przez, które ukryty wszystko widział. Jego przyjaciel w tym momencie starał się zamknąć futerał jednak z marnym skutkiem. Do pokoju wszedł mężczyzna z bardzo poważną miną. Rozejrzał się po sypialni. Trzymał coś jednej ręce. Jego wzrok był groźny. Lupin czuł strach tak samo jak młody Black, który nie dawał po sobie tego poznać. Zdradzała go jednak kropla potu na czole. Stary Black wziął instrument z futerału i trzymając go za gryf i trzasnął gitarą w róg ramy łóżka z taką siłą, że sprzęt się złamał. Stojący z rękami do tyłu i brodą podniesioną do góry Black uronił jedną, małą łzę która szybko spadła na ziemię.
CZYTASZ
Pełnia Księżyca [WOLFSTAR]
Fanfic✧Niemagiczne✧ Nie bardzo wiem co tu wpisać, może opis się jeszcze pojawi w trakcie, a tutaj chce jeszcze na start przeprosić za możliwe błędy orto itd. Mogą być nieścisłości z oryginałem, ale to fanowska opowieść i na potrzeby mojej zrypanej wyobraź...