Witam w nowym roku.
---
Siedząc i wylegując się w dobrze nagrzanym oraz wygodnym łóżeczku z samego bielusieńkiego rana, nikt nie chciałby go opuszczać za żadnego skarby i zaczynać ponownie kolejny dzień w swoim życiu. Wei WuXian nie musiał za bardzo w nim nic robić, był wolny bez żadnych zobowiązań, dopóki nie znalazło się jakieś ogromne zagrożenie dla jego bliskich, wtedy zaczynał interweniować bez jakiegokolwiek zaproszenia od gospodarzy.
Przekręcił się z lewego boku na prawy, czując zbyt duży nacisk i ból w każdym zakamarku swojego ciała. WangJi wczorajszej nocy znów był niewyżyty i nie oszczędził młodszego mężczyzny, ale lekko poruszając się, wszystko zaczynało go delikatnie piec, w niektórych miejscach bardziej. Samym dotykiem dłoni skóra zaczynała się rumienić, natychmiast odskakując, kiedy poczuł się wrażliwszy.
Spojrzał częściowo na swoje odkryte, posiniaczone ciało, odnajdując czerwone sznury na całej powierzchni i nie znajdując nigdzie ulubionego kocyka, przesiąkniętego zapachem drzewa sandałowego oraz pięknego widoku za zamkniętego okna. Zwykle okno w komnatach HanGuang-Juna były szeroko otwarte, by wszyscy się dowiedzieli, że Wei Ying należał tylko do niego przez jego jęki, przez całe noce, aż do samego rana, nie dając srebrnookiemu chwili wytchnienia.
Liczne kosmyki ciemnych włosów nie wpadały mu w oczy, przeszkadzając i co chwilę zdmuchując na bok ciepłym oddechem z ust. Na lewej dłoni zauważył znajomy srebrnawo fioletowy pierścień, okrywający jeden z palców u jego dłoni. Przyjrzał się dokładniej biżuterii, przypominając sobie, że jakiejkolwiek na sobie nigdy nie nosił, nie przepadał za błyskotkami, więc jak na jego palcu znalazł się pierścień Jiang Chenga?
Nie widział się z nim już od jakiegoś dłuższego czasu, by znów wesoło zaczynając swoje kłótnie, a następnie bardziej przechodząc do konkretów, jak się im dotychczas żyło, czy nie słyszeli żadnych rozgłosów o złych duchach lub zwłokach. Byli kultywatorami, ich pracą było przepędzanie złych istot, bardziej dla tych czystych. Osoby skażone urażoną energią zwykle nie interweniowały się w ich sprawy.
Drugą ręką podparł się o śnieżnobiałe łóżko, czując z tyłu mocniejszy uścisk na swojej tali i niezidentyfikowany obiekt między jego tyłkiem. "Lan Zhan?" Usłyszał cichy, niezrozumiany pomruk z ust osoby za jego plecami. W każdym miejscu na ciele miał czerwieńsze plamki, schodząc co raz niżej barwiły się sinym odcieniem.
Lan Zhan, znowu przesadziłeś tej nocy... Następnym razem ja tak cię urządzę, że własny wujek cię nie rozpozna i wydali za mury twojego klanu! A wtedy będę wolny od ciebie i wrócę odszukać moją rodzinę, którą schowałeś, znowu wrócimy na kurhany. Rozpoczniemy nowe ży-
"Mmm... Jiang Cheng..."
Wei WuXian zamarł w miejscu, słysząc niepodobny głos do jego HanGuang-Juna i próbując nie wydać gwałtownego ruchu przy zatłuczeniu osoby za nim. Pomalutku odwrócił się, spoglądając na szczęśliwą i promienną twarz Lan XiChena, widząc w jego oczach wesoło tańczące złote płomyki. Był szczęśliwy, widząc twarz swojego kochanka z samego rana. Długo mu zajęło oswojenie go, było widać rezultaty.
Przywódca Lan mógłby tylko marzyć, by w przyszłości się z łączyli, jego pragnienia urzeczywistniły się, mając przy boku ukochaną osobę. Nigdy też nigdy nie myślał o partnerze, dopóki nie spotkał i nie poznał Jiang Chenga, który przełamał te jego zablokowane myśli.
Patriarcha YiLing nie wiedział, co miał zrobić. Nie wiedział, dlaczego znajdował się w łóżku brata WangJiego. Chciał pisnąć, gdy niespodziewanie usta Zewu-Juna spotkały się z jego, nie pozwalając mu się poruszyć na milimetr. Bardziej przygniótł ciało szarookiego do swojej twardej klatki piersiowej. "Mmmm!" Próbował krzyknąć, lecz zamiast tego ugryzł starszego w język, ten szybko wyjął z jamy ustnej młodszego.
CZYTASZ
Nie Ma Powrotu // Mo Dao Zu Shi [PORZUCONE]
FanfictionOstatni przywódca klanu Wen został zabity. Pozostałe klany w świecie kultywacyjnym mogły w końcu żyć jak wcześniej. Po wielkiej i długiej wojnie Wei WuXian co raz bardziej tracił kontrolę nad Pieczęcią Tygrysa Stygijskiego i swoją mocą. Każdy z pr...