Docierając piechotą do miasta Caiyi, przywitali ich miejscowi ludzie, kłaniając się znanemu im przywódcy Lan i jego gościom, którzy maszerowali przed nim niewzruszeni.
Wei WuXian próbował bardziej wyciągnąć się do góry, stając prawie na czubkach palców i wypychając pierś do przodu, spoglądając na przechodzące młode panie. Wysyłał im gest puszczania oczkiem w ich stronę. Te zaczynały się rumienić na zaloty mężczyzny, nie wiedząc, że w środku znajdował się Patriarcha YiLing, najbardziej znany wróg dobremu kultywacyjnemu człowiekowi.
Jakby WangJi udał się razem z nimi, od razu przepędziłby swoim zimnym wzrokiem wymalowane panie i rozszarpałby na miejscu. Nie mógłby znieść, jak ktoś patrzył na jego zdobycz, która tak łatwo nie ucieknie z jego mocnych sideł.
Gdyby się dowiedziały, pewnie od razu wybiegłyby z krzykiem z miasta, szukając pomocy w schwytaniu zła na wolności. Słabi nie pokusiliby się zmierzyć z samym demonem w ludzkiej skórze.
Jiang Cheng strzelił się boleśnie w czoło, nie mogąc dalej komentować zachowania swojego brata na boku, powinien przynajmniej zachować dobre maniery wobec młodych pań, niektóre nie zwracały uwagi na dwójkę młodszych mężczyzn. Delikatny, siny guzek wyrósł na czole najmłodszego.
Wzdychały na osobę za nimi. O XiChenie dużo się mówiło i słyszało. Codziennie przechodziły między ludźmi plotki na temat tutejszego przywódcy, jaki on był dobry dla swojego ludu, potężny i sprawiedliwy. Nie bał się niczego, nikt nie chciał mu wejść w drogę, mając za sobą szeregi idealnie wyszkolonych młodych kultywujących.
Jednak zawsze musi się zdarzyć szczególny wyjątek, który w ogóle nie będzie się bał wielkiego przywódcy. Prędzej uciekałby, gdzie pieprz rośnie i nigdy więcej nie zapuszczałby się na obrzeża okolic Gusu.
Inni zaś mówili, że Pierwszy Jadeit powinien już powoli szukać kandydatki na żonę. Był w takim wieku, że musiałby myśleć nad założeniem w krótkiej przyszłości rodziny i daniu silnego potomka. Wtedy nikt nie musiałby się czepiać o złe wybory, następnie za kilka lat znalazłby się inny przywódca.
Jednak nie widzieli, że ich wspaniały człowiek okazał się być gejem i jednocześnie wilkiem w ludzkiej skórze, który uganiał się od lat za jednym i tym samym mężczyzną. Nawet jak nie chciał odwzajemniać jego uczuć i myśli, następnie mogąc ze sobą współżyć. Jak wilk z owcą, którą potem w całości pożre.
Walczył dalej o swoje, nie tracąc wielkiej nadziei, że kiedyś to się u niego od widzi i znajdzie inną osobę do westchnień.
Sprzedawcy na skromnych targach próbowali poczęstować przechodzących kultywujących swoimi niedrogimi produktami, następnie wyłudzając zaległe pieniądze za zwykłe spróbowanie, którym tak bardzo sami nalegali i namawiali.
Wei Ying nie miałby żadnych oszczędności przy sobie, gdyby był we własnym biednym ciele. Przeszperując wolne kieszenie fioletowych szat, znalazł kilka srebrniaków w pokaźnej ilości. Mógłby żyć dobrze przez parę kolejnych dni. Nie zabrakłoby mu dachu nad głową, wynajmując niedrogi pokój w taniej gospodzie.
Wróciłby do nowej rodziny i pomógłby się im ulotnić z tych ziem, na których wszędzie byli poszukiwani przez wielkie klany.
Przełożył mniejszą część sakiewki do górnej części ciemnego paska na tali. Uformowało się delikatne wypuklenie, uważając by nic nie zabrzęczało. Nie chciałby poinformować natychmiast o tym właściciela tych pieniędzy.
Duchowe ostrza oddzieliły się przy obecności srebrnookiego. Sandu wyczuł, że na początku wejścia do komnaty ciało przed nim nie było jego właściwym panem, a Suibian nie mógł sobie pozwolić na dotykanie przez obcych ludzi. Gdyby wyczuł duszę lub rdzeń Wei WuXiana, od razu uległby, odczepiając się od drugiego braterskiego ostrza obok.
CZYTASZ
Nie Ma Powrotu // Mo Dao Zu Shi [PORZUCONE]
FanfictionOstatni przywódca klanu Wen został zabity. Pozostałe klany w świecie kultywacyjnym mogły w końcu żyć jak wcześniej. Po wielkiej i długiej wojnie Wei WuXian co raz bardziej tracił kontrolę nad Pieczęcią Tygrysa Stygijskiego i swoją mocą. Każdy z pr...