Ten rozdział bardziej dedykuje XiChengowi.
---
Nie każdy nowo narodzony człowiek może ukształtować swój złoty rdzeń. Mógł się urodzić z zbyt słabym źródłem duchowej mocy lub ciałem dla niego przeznaczone. Osobom, którym to się udało, wiedli bogate i najczęściej szczęśliwe życie. W życiu nigdy im niczego nie brakowało, niczym się zazwyczaj nie przejmowali, dążyli do poprawienia i rozwijania swoich umiejętności, by w przyszłości przekroczyć niemożliwego.
Motto klanu Jiang mocno zagłębiło się wewnątrz serca Wei WuXiana. Stracił swoje duchowe moce, ale odnalazł inną drogę, którą nikt inny nie kroczył. Zrobił coś niemożliwego dla zwykłego człowieka, musiał posiadać ogromną urazę do innych istot, przesiąkiwała jego wnętrze, nie potrafiąc jej do końca kontrolować.
Sam zapisał się na taki los. Posiadając swój stary złoty rdzeń, wszystko byłoby prostsze i łatwiejsze do ujarzmienia złowrogiej mocy. Prawdopodobnie nie szedłby tą ścieżką, zachowałby czystość swojej duszy, wiele ludzi nie zginęłoby, ale gdyby tak się nie stało inni niewinni ludzie również umarliby z brudnych łapsk przeklętego klanu Wen.
Większość członków z tej sekty była nieczysta, słuchając rozkazów swoich władców i nie myśląc później o jakichkolwiek złych konsekwencjach i cierpieniach innych biednych istot.
Teraz ich życia zostały przypieczętowane, przewracając się w grobie kilkanaście metrów pod ziemią, pomieszaną z brudnych i mokrym gruzem. Ich ciała nie zostały należycie pochowane, na polu bitwy bezwładnie leżały, patrząc sztywno w niebo. Deszcz skapywał na martwe zwłoki, powoli z czasem gnijąc, zostając zjedzeni przez ohydne robaki i larwy. Kości skruszyły się, użyźniając zanieczyszczony teren.
Zdawało się, że złote rdzenie potrafiły zatęsknić za swoimi pierwotnym żywicielami, szukając możliwego ukojenia w ich pobliżu duszy. Inne jednak były obojętne, co się stanie z ich pojemnikami życia, zawsze mogły znaleźć sobie nowych lub przeistoczyć się w pył i zniknąć na wieki, z czasem powracając kilkaset lat później w nowe ciało i w nową duszę, odradzając się na nowo.
Źródło czystej duchowej mocy szukało Patriarchę YiLing, chcąc wrócić na swoje dawno zakorzenione miejsce, blisko jego serca i na nowo znów poznać jego uczucia, których darzył innych ludzi.
Straszliwy ból w zamkniętej klatce piersiowej Jiang Chenga rozprzestrzeniał się w co raz większym obszarze, próbując się uwolnić z nieznajomego więzienia. Złoty rdzeń chciał wyjść na wolność i odnaleźć starego właściciela oraz ukoić swój nagły niepokój.
Złote rdzenie również mocno oddziaływały na obecnego posiadacza, jakby miały swoje własne uczucia i były żywymi i jednocześnie martwymi źródłami energii duchowej, zamienionej w małą kulkę. Czy było możliwe, że były to kiedyś żywe ludzkie istoty, zamienione z własnej woli w źródła mocy, chcąc chronić młodsze pokolenie lub zostać ich aniołem stróżem?
Mężczyzna leżący za młodym przywódcą klanu Jiang bardziej ścisnął drobne ciało w swoich ramionach, zakleszczając w stalowym uścisku. Od kilkunastu godzin nie chciał go puścić, pragnąc dać gburowatej panience jak najwięcej przyjemności z ich długiego, namiętnego stosunku.
Siły w kończynach szarookiego już dawno opuściły swoją moc, ilekroć próbował się uwolnić z błękitnej niczym niebo, Jasnej wstążki, wszystko dochodziło do klęski. Sznury oplatające całe jego ciało, zaczynały powoli robić się szorstkie, pozostawiając po sobie czerwone ślady.
Członkowie z sekty GusuLan zdawali się być brutalni i niemożliwi w łóżku. Lan XiChen lubił patrzeć, jak jego uwięziony kochanek był torturowany jego własną miłością. Przychodził niezliczoną ilość razy, a dalej było mu mało. Chciał pokazać młodszemu, jak bardzo go wielbił.

CZYTASZ
Nie Ma Powrotu // Mo Dao Zu Shi [PORZUCONE]
FanficOstatni przywódca klanu Wen został zabity. Pozostałe klany w świecie kultywacyjnym mogły w końcu żyć jak wcześniej. Po wielkiej i długiej wojnie Wei WuXian co raz bardziej tracił kontrolę nad Pieczęcią Tygrysa Stygijskiego i swoją mocą. Każdy z pr...