XXI

314 7 12
                                    


- Coś ty taki smutny? - zapytał, gdy dłużej przyjrzał się Sasuke.

Uchiha spojrzał na niego i uniósł brew na jego słowa.

- A kiedykolwiek byłem według Ciebie szczęśliwy? Nie jestem takim radosnym idiotą jak ty z usposobienia - zauważył.

- No można uznać, że nie jeśli brać przez większość czasu twoje miny. Jak byłeś młodszy, to udawało ci się jednak uśmiechnąć. Teraz na pewno jesteś bardziej ponury z natury, ale dziś zdecydowanie twoje poziomy ponuractwa wydają się powyżej normy - wyjaśnił mu z dumną miną.

- Zamknij się w końcu, bo brednie jakieś pleciesz - fuknął, coraz bardziej żałując, że pozwolił sobie zgodzić się na to szaleństwo.

- Nie mogę. Dziwisz się, że gadam głupoty? Zwlokłeś mnie z łóżka siłą, a wcześniej wkroczyłeś do mojego mieszkania, niczym jakaś wściekła armia, wyłamując mi drzwi z buta! - oburzył się.

- Gdy użyłem dzwonka, to nie otwierałeś, więc sam się obsłużyłem skoro nie chciałeś po dobroci - stwierdził, jakby to było normalne.

- Po prostu mocno spałem - burknął.

- Raczej ignorowałeś dzwonek - skwitował.

- Dobra, dobra. Powiedz może, gdzie ty mnie prowadzisz, co? - zainteresował się.

- A jak myślisz? Na ramen - stwierdził tonem, jakby robił to codziennie.

Blondyn zamrugał, totalnie zaskoczony. Normalnie w takim wypadku przejawiałby niezmierzone pokłady radości i entuzjazmu, lecz nie tym razem. Lubił wprawdzie zostawiać innym opłacanie horrendalnie wysokich kwot za opróżnione miski z ukochanym ramenem. Obecnie jednak nie zgadzała mu się osoba, która wyraźnie dobrowolnie miała zamiar stać się tego procesu ofiarą. Znali się na tyle, aby ten przebieg okoliczności przewidział. Drugą niepokojąca rzeczą był fakt, że on takich rzeczy po prostu nie robił, bo wiedział na co się pisze. Nigdy nie zrobił by tego dobrowolnie.

- W takim razie co ci się stało, że mnie na nie zabierasz? Gorączkę masz? - rzucił, unosząc brew. To wszystko było bardzo podejrzane.

- Musimy pogadać, a jak będziesz jeść, to staniesz się znośniejszy jako towarzystwo, gdy ja będę mówił - stwierdził lakonicznie.

Jego słowa jeszcze bardziej go zmroziły. Miał przeczucie, że źle się to dla niego skończy. Wszystko, co obejmowało tego Uchihe zwykle tak się dla niego kończyło od dawna, nawet próby, aby zaimponować Sakurze.

- A bez zabierania mnie na jedzenie się nie da? Nie, żebym gardził tą propozycją skoro stawiasz - powiedział z szerokim, głupawym uśmiechem.

- Nie, bo wtedy jesteś zbyt irytujący - skwitował, wchodząc w progi budki i witając z właścicielem oraz jego córką.

Zajął miejsce na jednym z krzeseł, a po chwili dołączył do niego Uzumaki. Wyraźnie nastrój mu się poprawił, gdy do jego nosa dotarł zapach ulubionego jedzenia. Świetnie. Miał nadzieję, że to ułatwi mu wystarczająco sprawę.

- To co zawsze, staruszku! - zawołał radośnie blondyn, zacierając przy tym ręce.

Sam też postanowił wziąć jedną porcję. - Dobra, młotku. Czas przejść do rzeczy - oznajmił w chwili, gdy postawiono przed nimi zamówienia. - Została przydzielona nam misja.

Naruto skupił na nim swoją uwagę i w ekspresowym tempie wciągnął makaron.

- Jaka? - zapytał z żywym zainteresowaniem.

Krucza MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz