Rankiem, gdy słońce wzeszło i zaczęło budzić wioskę swymi jasnymi promieniami dwójka shinobi w czarnych płaszczach, na których widniały czerwone chmury szła nieśpiesznie przez las. Jak zwykle przenocowali w jaskini, bo nie mieli zbytniego wyboru. Od godziny zmierzali do swojego celu. Szli okrężną drogą, bo tak było bezpiecznie i zmniejszało to prawdopodobieństwo, że kogoś napotkają na swej drodze. Jeden z nich, brunet uniósł głowę ku lazurowemu niebu, pozwalając ciepłym promieniom słońca padać na bladą twarz. Dzień zapowiada się, aż nazbyt spokojnie. Miejmy nadzieję, że naprawdę taki będzie - pomyślał i zwrócił swój wzrok na drogę, która miał przed sobą. Nawet jego towarzysz, który raczej był osobą gadatliwą jakoś się wyciszył.
Brunetowi chyba po raz pierwszy taki spokój nie odpowiadał. Kisame nie przejmował się nigdy tym, że jego paplanina może być dla Uchihy uciążliwa i zwykle nawijał o czym się dało, dopóki jego partner nie był na granicy cierpliwości.A teraz zamiast cieszyć się, że rekin ma zamkniętą paszczę, to mu to przeszkadzało. Co za paradoks - skwitował w myślach. Nigdy nie sądził, że będzie potrzebował tej irytującej gadki.
- Co ty taki cichy dzisiaj? - przerwał tą niezmąconą dotychczas ciszę, która panowała między nimi.
- Nie wiem, może przyroda tak na mnie działa. Itachi-san czyżby ci to przeszkadzało? Zazwyczaj byłeś szczęśliwy, gdy nic nie mówiłem. Czyżby brakowało ci mojego głosu? -były członek Siedmiu Mistrzów Miecza spojrzał na niego, szczerząc swoje kły w rekinim uśmiechu.
- Nie bardzo mi to przeszkadza, jednak ty milczący to nietypowe zjawisko.
- Nie wierzę ci, ale powiedzmy, że cuda się zdarzają - odpowiedział mu towarzysz.
- Rób tak dalej, a Bogiem zostaniesz za samą umiejętność milczenia - odparł z ironią w głosie.
Ta głupia rozmowa sprawiała mu jakąś minimalną radość i przerywała ciszę, która go w tym dniu wyjątkowo drażniła. Właściciel Samehady spojrzał na niego, szczerząc swe kły.
- Itachi-san czyżby ci humor dopisywał? To bardzo niespotykana rzecz, a znam cię już trochę.
- To, że jestem Uchiha nie znaczy, że nie mam prawa posiadać humoru. Gdybym był wredny, to bym powiedział, że dzieci i ryby głosu nie mają, a ty jesteś od tego wyjątkiem, jakby brać pod uwagę tylko twój wygląd zewnętrzny. Jednak nie jesteśmy nikim więcej niż ludźmi. - brunet wrócił do swojej dawnej postawy. Hoshigaki westchnął.
- No i masz. Ty podstępna łasico, wróciłeś do swojej zwyczajnej paplaniny! - odparł, jakby z jakimś wyrzutem do niego o to.
- Masz z tym jakiś problem?
- Nie, skądże znowu.
Po tych słowach znowu zawisło nad nimi widmo ciszy. Jednak przestała być aż tak uciążliwa.
Szli spokojnie, gdy w pewnej chwili usłyszeli szelest liści drzewa, a nad ich głowami pojawił się pięcioosobowy skład drużyny ANBU. Uchiha wraz z Hoshigakim zwrócili swój wzrok na nich.
- Itachi-san, co robimy?
- Głupie pytanie - dostał chłodną odpowiedź.
Oddział ANBU z Liścia zeskoczył z drzewa, atakując ich. Itachi nie miał zbytniego problemu z dwoma przeciwnikami. Medyk, jako jedyny z oddziału nie brał udziału w walce. Po dłuższej chwili żywy był tylko dowódca z medykiem. Jednak głowa oddziału po chwili dołączyła do medyka, nakazując odwrót. Kisame spojrzał na swojego partnera do misji.
- Mamy za nimi ruszyć? - zapytał go. Brunet spojrzał na niego.
- Nie ma takiej potrzeby. Nawet jeśli Konoha się o nas dowie to nie będzie znała naszego położenia. Ruszamy dalej. - zarządził, dostosowując się do własnych słów. Hoshigaki nie sprzeciwiał się i wykonał polecenie. Z początku przemieszczali się, w sobie znanym kierunku dość szybko, ale potem znacząco zwolnili.
W tym czasie medyk oddziału, gdy byli pewni, że nikt ich nie ściga zajął się ranami, które poniósł ich lider. Jak skończył to czym prędzej udali się do wioski, by poinformować o wszystkim głowę wioski. Gdy stanął przed Tsunade dowódca oddziału, zdając raport co im się przytrafiło, podczas patrolowania okolic wioski. Hokage kazała zawołać do siebie drużynę siódmą.Najmłodszy z klanu Uchiha jadł śniadanie, gdy w jego mieszkaniu pojawił się jego mistrz, wchodząc przez okno i oznajmiając mu, że ma się stawić u kage. Sasuke skinął głową, a Hatake zniknął w kłębie białego dymu, by poinformować o tym resztę drużyny.
Po piętnastu minutach cała drużyna stawiła się u Kage. Piąta spojrzała po zebranej grupie, przestając spoglądać na papiery, które walały się po biurku. Naruto jak zwykle wydawał się być podekscytowany nową misją. Sakurę wkurzał nadmierny entuzjazm kolegi z drużyny, zaś Sasuke stał ze swą niewzruszoną miną, która pozornie ukazywała, że nie jest niczym zainteresowany. Jednak Hokage wiedziała, że tak nie jest, jeżeli by go nie znała, to zapewne ten pozór wzięła by za brak zainteresowania misją, czy czymkolwiek innym. Zdawała sobie jednak sprawę, że on też jest ciekaw nagłego wezwania.
- Jeden z oddziałów ANBU natrafił na osoby z Akatsuki - zaczęła przywódczyni wioski.
Sasuke słysząc to wyglądał, jakby bardziej się zainteresował. Uzumaki zaś jak idiota, co chwilę mówił do Hokage, by powiedziała im już cel misji, tym bardziej zniechęcając ją do mówienia dalszego, póki się nie uspokoi. Sakura, której nerwy przy nim puszczały uderzyła go pięścią po głowie, by się zamknął. Blondyn spojrzał na nią z wyrzutem i zamilkł.
- Osoby, na które wpadli to Uchiha Itachi oraz Hoshigaki Kisame. Nie wiemy, jaki jest ich cel, jednakże jak napotykają przeszkodę nie próżnują. Zabili trzech członków ANBU. Waszym celem jest podążenie za nimi, dowiedzenia się co chcą zrobić i powstrzymanie. - dokończyła im tłumaczyć cel ich misji, na końcu mówiąc gdzie byli ostatnim razem i kazała im się rozejść.
CZYTASZ
Krucza Miłość
FanficTragiczna noc zmieniła spokojne życie młodego Sasuke. Jego brat wymordował całą ich rodzinę i skierował młodszego na ścieżkę nienawiści. Od tamtego czasu najmłodszy Uchiha był zaślepiony zemstą. Jednak w wieku 16 lat zaczął wątpić w to, że starszy b...