I

1K 55 19
                                    



   Promienie słońca wdarły się do pokoju Sasuke, padając na mlecznobiałą twarz chłopaka. Otworzył oczy i po chwili położył na nie sobie rękę, bo został oślepiony przez światło. Leżał przez chwilę, po czym podniósł się do siadu, zabierając rękę z oczu. Przeciągnął się, ziewając i wstał. Udał się do łazienki i umył. Wrócił do pokoju i przebrał, po czym spojrzał na zegarek, a jego źrenice rozszerzyły się lekko. Cholera, muszę się pośpieszyć, bo się spóźnię! - pomyślał i po chwili wybiegł z domu. Udał się, w stronę budynku, gdzie stacjonowała Hokage. Nie chciał się spóźnić, bo nawet osoba mistrza Kakashiego, który był słynnym spóźnialskim ograniczał swój nawyk do minimum. Bo nawet on ma na tyle rozumu, że był świadom iż denerwowanie piątej do dobrych pomysłów nie należy. W końcu ta kobieta tak swego czasu połamała żabiego Sannina, że był bliski śmierci. To wcale nie było pocieszające.

   Wpadł do gabinetu kage, zdyszany. Kobieta będąca w środku uniosła na niego wzrok znad papierów. Cierpliwie poczekała, aż chłopak złapie oddech. Gdy był już w stanie mówić, po biegu jakby go diabeł z widłami gonił zabrał głos.

- Jakieś wieści o aktywności Akatsuki? - zapytał, patrząc na nią uważnie.

- Tak, jednak to nie jest zespół, w którym jest Itachi. Obserwujemy ich, więc jest szansa, że dowiemy się, gdzie jest ich kryjówka. - oznajmiła mu.

Brunet skinął głową. Widać było po nim, że te informacje nie były tym, czego oczekiwał. Lepsze to niż nic - uznał w myślach. Tsunade pozwoliła mu odejść, więc wyszedł bez słowa. Schował ręce do kieszeni i spojrzał w niebo, gdy tylko opuścił budynek. Starał się na własną rękę dojść, czemu jego brat go oszczędził. Jednak nie szło mu to za dobrze. Gdy był młodszy był zaślepiony nienawiścią, która pchała go do przodu i sprawiała, że szukał siły. Jednak szkoląc się swego czasu pod okiem Orochimaru, zaczął się czasem zastanawiać nad tamtym wydarzeniem. Po prostu snuł podejrzenia, że to co powiedział mu jego brat w tamten dzień może nie być prawdą. W końcu wtedy, wydawało mu się, że on płakał. Chociaż wciąż nie wiedział, czy mu się nie przywidziało, ale jakby założyć, że naprawdę płakał, to już mógł wysnuć wniosek, iż te słowa, które zostały tamtej nocy wypowiedziane były paskudnym kłamstwem. Do tego po powrocie do wioski, po jakimś czasie Danzo, widząc, że nie jest już osobą, która ślepo podąża za nienawiścią wyjawił mu prawdę o Itachim z tamtej nocy. Westchnął. Dziś nie miał żadnych misji. Czyli dzień spędzi bez żadnych ciekawych wrażeń. Chyba, że blond włosy młotek wpadnie na jakiś genialny pomysł i go w to wciągnie. Na samą myśl uśmiechnął się ledwo zauważalnie kącikami ust. W tym momencie jego brzuch burczeniem oznajmił, że należy mu się śniadanie. Uchiha spojrzał na swój brzuch oskarżycielsko i udał do swojego domu.

  Wszedł do mieszkania, by zaraz potem udać do kuchni. Zajrzał do lodówki, po czym wyjął potrzebne mu rzeczy i zajął się robieniem śniadania.Gdy skończył, a potem je zjadł to posprzątał i poszedł do można rzec, że domowej biblioteki, która należała bardziej do ojca niżeli matki chociaż ona także z niej korzystała. Przesunął ręką po jednej z książek, czytając tytuł i po chwili odłożył. Zaczął się przechadzać, szukając czegoś odpowiedniego, co by go chociaż tytułem zaciekawiło. Wyjął jedną i udał się do swojego pokoju, gdzie usiadł na łóżku i otworzył książkę, zagłębiając się w lekturze. Rzadko kiedy coś czytał, jednak dziś nie miał ochoty nawet na trening. Nie wiedział nawet ile czasu minęło, gdy ktoś zapukał do drzwi. Odłożył książkę i wyszedł z pokoju. Domyślał się, kto to może być. :Przez chwilę cień uśmiechu pojawił się na jego twarzy.

Krucza MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz