V

663 40 2
                                    


   Pojawili się przed siedzibą. Itachi złożył odpowiednie pieczęcie, a głaz zasłaniający wejście do kryjówki odsunął się. Hoshigaki spojrzał na swojego towarzysza, mimo że wydawało się, iż ma swoją zwyczajną minę, to on za dobrze go znał. Odnosił wrażenie, że spotkanie z młodszym bratem sprawiło, że coś zaczęło go dręczyć. Jednak nie miał zamiaru o to pytać, bo wiedział, że on nie jest osobą, która jak nie chce o czymś mówić to po zapytaniu zwierzy się z problemu zadręczającego myśli. Z niewiadomych powodów jeden z byłych mistrzów miecza chciał wiedzieć, o czym on myśli. Sam nie rozumiał dlaczego.

   Uchiha wszedł w głąb pozornie zwyczajnej i niczym nie wyróżniającej się groty. Kisame wszedł za nim, a głaz się zasunął, zamykając wejście. Itachi w jednej chwili zapalił pochodnie po prawej stronie jaskini i ruszył w dalszą drogę. Za nim oczywiście szedł jego partner. Większą część drogi obaj milczeli.

- Kto idzie do lidera, zdawać raport? - spytał brunet od niechcenia.

- Ja mogę - odparł Hoshigaki.

Odpowiedział mu skinieniem głowy. Jak widać wcale się nie przejął tym, że to była jego kolej i nawet jeżeli zwykle o to pytał, to zawsze wytykał bestii z wioski Ukrytej we Mgle takie drobne pomyłki.  Teraz nic nie powiedział. Kisame z niewiadomych przyczyn zmartwiło to. Stosunkowo rzadko zwracał uwagę na drobne szczegóły w przeciwieństwie do Uchihy, który nie raz robił to wręcz przesadnie. Jednak to jego nowe zachowanie go irytowało. Nie było podobne do niego. Odnosił przez to wrażenie, że wcale nie zna osoby, z którą tyle czasu pracował. Naprawdę to spotkanie tak na niego wpłynęło? A może to coś całkowicie innego? - zastanawiał się nad tym. W końcu dotarli do części mieszkalnej kryjówki i rozdzieli się tam, udając bez słowa w swoje strony.

   Itachi poszedł do swojego pokoju. Otworzył drzwi i wszedł do środka, nie zapalając światła. Podszedł do łóżka i zapalił lampkę nocną, która rozjaśniła nieco mroki pokoju. Położył się i spojrzał na sufit, zakładając ręce za głowę. Przed oczami miał obraz swego młodszego brata, ale jego oczy pozbawione były tej nienawiści, którą lśniły od masakry klanu, gdy tylko go ujrzał. Jego wzrok był wręcz przygnębiająco smutny. Niechętnie przypomniał sobie słowa '' Wiem, że nie mówiłeś prawdy. '' - powtórzył je na głos, przymykając oczy. Słowa, które sprawiły, że zaczął się wahać. Wszystko czym się kierował dotychczas stało pod ogromnym znakiem zapytania. Czuł się, jakby został postawiony na rozdrożu dróg, jako zwykły szary człowiek, który był zbyt zagubiony, by myśleć na tyle trzeźwo, żeby wiedzieć jaką ścieżkę należy wybrać. Emocje, jakie mu teraz towarzyszyły, gdy rozmyślał nad wszystkim co dotychczas uczynił, wprawiały go w nie małe zdenerwowanie. Miał ochotę rzucić to wszystko i uciec do miejsca, gdzie poczuje się lepiej. Jednak wiedział, że nie może tego zrobić. Jego los został przypieczętowany w tamtym dniu, gdy pozbawił życia swych bliskich. Bez możliwości ucieczki. Tak myślał, gdyż nie miał zamiaru chwytać się złudnej nadziei. Ona tak naprawdę nic nie daje, oprócz krótkotrwałej optymistycznej wizji, która pryskając jak bańka mydlana pozostawia zawód, smutek i bezgraniczny żal do świata. Tak uważał, ale teraz nie był już niczego całkowicie pewien. Teraz już nie miał pojęcia czy lód, po którym stąpa się pod jego ciężarem nie załamie.

   Westchnął. Przypomniał sobie te dni, gdzie był dzieckiem i były bardziej beztroskie i przepełnione radością. Wtedy bawił się ze swoim młodszym braciszkiem w lesie, w chowanego. Na jego usta wpełzł na chwilę delikatny uśmiech. Lubił wspominać te chwilę, które spędzali razem. Chciałby do tego czasu wrócić. Jednak wiedział, że nie może. Nie miał okazji, żeby wrócić powiedzieć mu prawdę tamtej krwawej nocy, przeprosić za te wszystkie kłamstwa, przytulić go mocno i powiedzieć, że go bardzo kocha. Dalej zastanawiała go tamta sytuacja. Nie wiedział czy on żartował czy też nie. W końcu nie było zbyt wielkiego grona osób, które znały prawdę. Większość z nich wykluczył. Będzie musiał się dowiedzieć, skąd mu się to wzięło. Westchnął po raz kolejny, czując rosnącą irytację, w myślach uznając, że głupia sytuacja, a sprawia tyle zachodu. Przymknął oczy, mając nadzieję, że uda mu się zasnąć i pozbyć natłoku, momentami panicznej obawy przed tym, że jego ułożony już dawno plan legnie w gruzach. Nie podobała mu się taka wizja.

   Kilka minut leżał w całkowitej ciszy, ale nie był w stanie zasnąć. Na domiar złego czuł zdenerwowanie tym wszystkim. Otworzył oczy i spojrzał na czerwone tęczówki, które przypatrywały mu się uważnie.

Krucza MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz