IX

595 30 31
                                    


Witajcie! Oto kolejny rozdział Kruczej Miłości!

Sądzę, że będzie się chyba głównie ona pojawiać, dopóki z uporem maniaka jej nie ukończę. A plany konkretne mam już na kolejne trzy rozdziały, gdzie dziesiąty się pisze. Myślę jednak, że kolejny rozdział dam wam najpewniej dopiero w grudniu. Chyba, że coś mi się odmieni. Zobaczymy.

A teraz zapraszam do czytania!

______________________________________________________

Z samego rana usłyszał pukanie do drzwi. Nie spał już z dobrą godzinę, ale i tak było dosyć wcześnie na odwiedziny.

- Proszę - rzucił, odwracając głowę w stronę przybysza. Był to nikt inny jak Kisame, co znaczyło, że zgodnie z zapowiedzią Madary, dostali nowe zadanie.

- Itachi-san, zbieraj się. Wyruszamy do Wioski Ukrytej w Skałach, czeka nas zabawa z Pięcioogoniastym - oświadczył były członek Siedmiu Mistrzów Miecza.

- Widzimy się za piętnaście minut przy wyjściu - zarekomendował, patrząc jak ten kiwa głową i opuszcza jego pokój. Spojrzał na zegar, który wisiał na ścianie i się podniósł.

Otworzył jedną z szuflad i wyciągnął pudełko tabletek. Wziął od razu dwie i popił wodą, resztę chowając do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Nie mógł przewidzieć, że nie będą mu potrzebne. Nie miał zamiaru ignorować siły ich celu, który według plotek potrafił pełną transformację w bestię. Nie mógł tego zlekceważyć i działać lekkomyślnie.

Spakował się do końca, głównie narzędzia ninja i wyszedł z pokoju. W drodze spotkał się z Sasorim, który zmierzył go uważnym spojrzeniem.

- Idziecie łapać pięcioogoniastego? - spytał, przyglądając mu się z zainteresowaniem.

- Tak, przypadło nam to zadanie. - potwierdził, zainteresowany do czego zmierzał marionetkarz. Nie sądził, aby zadał to pytanie bez powodu. - Skąd to wiesz?

- Deidara przyleciał do mnie cały w skowronkach, że w końcu zginiesz z rąk jakiegoś Hana. Chyba zna typa. W każdym razie, nie przeforsuj się tam. Nie lubię robić ci częściej za aptekarza niż to konieczne. Robię to tylko, bo mi każą, nie zapominaj - stwierdził beznamiętnym tonem i wyminął go.

- Sasori?

- Czego chcesz jeszcze?

- Dzięki za troskę - rzucił, słysząc w odpowiedzi pełne pogardy prychnięcie i dźwięk oddalających się kroków.

Uśmiechnął się pod nosem. Zastanawiał się nawet czy po prostu ich ulubiony terrorysta tego nie uknuł, aby w tylko sobie znany sposób wysłać do niego Akasunę. Było to w jego wypadku bardzo prawdopodobne, choć obstawiał, że naprawdę kibicuje, aby Han skrócił go o głowę. Nie miał zamiaru dać mu tej satysfakcji. Miał zamiar wrócić w jednym kawałku, aby zobaczyć to rozgoryczenie na twarzy blondyna. Zrozumiał jednak doskonale przekaz, jaki nosiła za sobą odbyta przed chwilą krótka, ale wymowna wymiana zdań.

Wyszedł przed kryjówkę, gdzie już czekał na niego Kisame.

- Itachi-san, co tak długo? - rzucił, zwracając swoją uwagę na towarzysza.

Był zaciekawiony, co go mogło zatrzymać. Był przyzwyczajony, że to na niego czekano, a nigdy nie na odwrót. Z drugiej strony wydawał mu się jakiś inny, od czasu spotkania ze swoim bratem. Miał ochotę go o to wypytać, ale znając go to za wiele by mu nie powiedział, jeśli w ogóle coś by mu rozjaśnił. W zasadzie to była jego rodzinna sprawa, lecz zarazem jedyna jaka ciążyła na jego przeklętej duszy. Nie było w tym nic dziwnego, że był tym zaciekawiony. W zasadzie połowa organizacji po cichu była zaciekawiona tym.

Krucza MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz