XVII

380 23 56
                                    


   Obudził się, wyrwany ze snu gwałtownym atakiem kaszlu. Przytknął dłoń do ust, zanosząc się nim dłuższą chwilę. Spojrzał na swoją dłoń, na której widniały drobinki krwi i westchnął ciężko, udając do łazienki, aby zmyć to z siebie. Zanurzając ręce pod wodą spojrzał w lustro, zastanawiając się ile mu jeszcze zdrowia pozostało. Był świadomy tego, że nie powinien się nadwyrężać, ale nie miał zamiaru odmawiać bratu treningu wczoraj. Był już tutaj z dobre dwa tygodnie, co przypomniało mu, że od tamtej pory nie zamienił słowa z Hatake. Skupił się tak na spędzeniu czasu z młodszym bratem, iż zapomniał o chęci naprawy ich dawnej relacji. Był jedną z osób, która na to zasługiwała, a nie na porzucenie z frustracji, gdy usiłował mu pomóc. Z tym postanowieniem zszedł na dół.

Przechodząc koło salonu jego uwagę przykuła zapalona lampa, która stała koło kanapy. Podszedł i wyłączył ją, a jego uwagę przykuł śpiący Sasuke na sofie. Wczoraj zostawił go tu wieczorem, gdy studiował zwój, który obecnie całkowicie rozwinięty w połowie był na podłodze. Zbliżył się nieco i spojrzał na spokojną twarz młodszego. Nawet nie zauważył, kiedy zaczął się nad nim pochylać. Dwa przydługie kosmyki opadły po obu stronach twarzy młodszego, ale dopiero myśl, że ma cholerną ochotę go pocałować otrzeźwiła go na tyle, aby wręcz natychmiast się wyprostował. Przypomniał sobie też bardzo dobitnie, dlaczego trzymanie się z dala było wcześniej dobre. Myśli, że ich więź jest wyjątkowa nie wzięły się znikąd. Przed masakrą klanu już zmuszony był poddać ich relacje analizie. Obserwując relacje innych rodzeństw ich własna się bardzo wyróżniała. Nie dostrzegał w niej typowych schematów, gdzie kłócą się czy też pojawia się zazdrość o młodszego.

Walk między nimi, pomijając różnicę wieku o cokolwiek także nie było. On raczej czuł się odpowiedzialny za opiekę nad Sasuke, bo wiele dla niego znaczył. Nie musiałby go nikt prosić, aby go chronić. Zrobiłby wszystko, żeby zapewnić mu bezpieczeństwo. Czasem już w tamtym okresie nachodziły go samolubne myśli, gdzie pragnieniem było posiadanie go dla siebie. Mógłby spędzać z nim tyle czasu ile zapragnie. Obecnie jednak jego myśli, które kiedyś wydawać się mogły tak niewinne sprawiały, że im dłużej spędzał z nim czas tym bardziej skręcały i stawały się krzywe. Nieodpowiednie i natarczywe. Na swój sposób go to przerażało. Nie chciał zniszczyć tej powoli wstającej z kolan relacji bezpowrotnie, jakimś niekontrolowanym wyskokiem. Naprawdę. Pragnął móc po prostu być przy nim.

A jednocześnie odczuwał coś mocno sprzecznego z tymi czystymi intencjami, gdy spoglądał na jego spokojną, pogrążoną w krainie snów twarz. Nienawidził siebie za to.

   Odszedł nieco pośpiesznie, w stronę kuchni uznając, że najlepiej się będzie wycofać. Nie chciał, żeby znowu jakiś impuls wkradł się do jego głowy. Jeszcze by nad tym nie zapanował i sprowadził na siebie armagedon. Obecnie i tak czuł się zbyt roztrzęsiony wewnętrznie. Wolał nie brać pod uwagę czarnych scenariuszy i zająć swoje myśli dla odmiany kwestią tego, co zrobić im na śniadanie. Zastanowił się na dłuższą chwilę, co mógłby chcieć zjeść jego brat. Przez chwilę wydawało mu się to dość trudną kwestią, dopóki nie przypomniał sobie jego ulubionego warzywa. W końcu zbliżały się jego urodziny, więc miał zamiar dołożyć wszelkich starań, aby spędził ten czas szczęśliwie.

Drgnął nagle zaskoczony, gdy poczuł jak ktoś go obejmuje, a następnie opiera mu podbródek na ramieniu. Spojrzał w stronę przybysza, napotykając zaraz bliźniacze tęczówki, w których lśniło zainteresowanie, pomimo zachowanego zaspania.

- Coś mi ładnie pachniało, więc przyszedłem zobaczyć co robisz – wyjaśnił z miną niewiniątka.

Itachi pokręcił lekko głową, pozwalając sobie na delikatne uniesienie kącików ust.

Krucza MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz