XV

464 18 67
                                    


    Czas leciał nieubłaganie. Odliczał dokładnie każdy dzień. Żył normalnie, chodził na misje i starał się być cierpliwy. Moment, w którym przekreślił ostatni dzień od umownego miesiąca miał być jego wybawieniem. Niestety przeczekał całą dobę, kilkanaście kolejnych i nawet nie mógł usnąć w nocy. Żaden kruk nie przybył, aby ukoić jego powoli zaczynające się kołatać nerwy. Myśli wirowały w szaleńczym tańcu czarnych scenariuszy. On starał się odnaleźć nadzieję. Chwytać wyobrażenia, że może zapomniał. W końcu minęło tyle czasu. Nie chciał dopuścić do siebie najgorszej myśli, jakoby miałby jego brat miałby być martwy. Chociaż sam mu sugerował, że będzie mogło to właśnie oznaczać. Niemożliwe. Prędzej uwierzy w spóźnienie się z informacją dla niego. Starał się uspokoić, lecz miał wrażenie, jakby jego wnętrze i umysł trawił pożar. Nie potrafił go ugasić. Rzucał się po domu, wędrując z miejsca na miejsce kompletnie bez celu. W końcu opuścił mieszkanie i wyszedł na ulice wioski, która tętniła swoim zwyczajowym życiem. Parł przed siebie, starając zająć się czymś innym niż kwestią starszego brata. Skupić swoje myśli na staruszkach kupujących owoce nawet.

- Sasukee! - usłyszał znajomy głos za plecami i westchnął, jedynie przyśpieszając kroku.

Chwilę później postać dobrze znana zagrodziła mu drogę z urażonym wyrazem twarzy.

- Draniu, wołałem cię! - rzucił obrażony, mierząc w ciemnowłosego oskarżycielsko palcem.

- Wiem, ale i tak wiedziałem, że mnie dogonisz, więc nie widziałem sensu, aby czekać – stwierdził obojętnie, wzruszając przy tym ramionami. Obserwował przy tym, jak na twarz blond młotka wstępuje oburzenie. Nie czuł się źle ze swoją szczerością. Powiedział jedynie prawdę.

- No w sumie – Naruto dość niechętnie przyznał mu w pewien sposób rację. Przyjrzał mu się uważnie, lecz Uchiha jednak wydawał mu się jakiś niemrawy. Znał go na tyle dobrze, aby dostrzec takie zmiany, choć pozornie był taki jak zawsze. Różniło się diametralnie to, że zwykle czerpał z drażnienia go pewien rodzaj satysfakcji. Obecnie wydawał mu się zmęczony życiem.

- Sasuke! Chodźmy na ramen! - rzucił z właściwym tylko dla siebie entuzjazmem, aby zaraz złapać go za rękę i biegiem pociągnąć ku swojej ulubionej budce z jedzeniem.

Miał naprawdę zamiar w pierwszej chwili zaprotestować, lecz nie było mu to dane. Skrzywił się w duchu analizując już stan swojego portfela, wiedząc doskonale jak dobry Uzumaki jest w wkopywaniu ludzi, aby płacili za ilość zupy, którą pochłonął. Zawsze starał się tego unikać jak ognia, aby nie czuć pustki w portfelu. Branie nagle wielu misji, aby zapłacić czynsz nie było dobre.

- Dwa razy ramen poproszę! - zakrzyknął na wstępie Naruto, wciągając swego towarzysza za sobą.

- Już się robi! - odpowiedź równie entuzjastyczna Teuchi'ego spowodowała ciężkie westchnienie Uchihy. Naprawdę zawsze, gdy został tu wyciągnięty nie wiedział z jakiego powodu się tu znalazł.

- Sasuke, więcej entuzjazmu! - skarcił go przyjaciel, jakby nie czczenie tej potrawy było grzechem.

- Nie mam zamiaru cieszyć się jak głupi do zupy – oznajmił, a wtedy podano im ich zamówienie. Jego kompan od razu zabrał się za jedzenie, nie bardzo przejęty jego słowami.

- A tam marudzisz! Ramen jest dobry na wszystko! - stwierdził pewnie, wciągając kolejną porcję makaronu. Jego ton brzmiał, jakby naprawdę wierzył w magiczne właściwości tego jedzenia.

- Chyba tylko dla ciebie – uznał, bo jednak nie uważał siebie za takiego konesera, aby tak wielką sprawiało mu to przyjemność.

Zaczął jednak spożywać swoją porcję, wyzywając w myślach siedzącego obok kretyna w pomarańczowym dresie. To był idealny dla niego sposób na odprężenie się.

Krucza MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz