Rozdział 2

15 2 2
                                    

POV SETH

Mimo iż wszystkim dookoła dawałem do zrozumienia, że na razie nie szukałem mate oraz jej nie potrzebowałem, to w głębi mnie wciąż pojawiało się to wredne, nurtujące pytanie: co jeśli jednak nigdy nie znajdę swojej mate? W końcu przecież nie chciałem do końca życia być sam. Mate to druga połowa każdego wilka bez względu na to czy się jej szukało, czy po prostu żyło i czekało, aż się ją przypadkiem spotka. Bywało tak, że niektóre wilki nigdy nie znalazły swojej drugiej połowy. Już kiedyś się nad tym zastanawiałem i doszedłem do lekko niepokojącego wniosku: że mate też musiałaby być wilkiem, bo nikt nigdy nie szukał mate wśród ludzi. Zabrzmiało to absurdalnie, ale to chyba jedyna tłumacząca to przyczyna. A w dodatku potwierdzał ją fakt, że posiadaliśmy zdolność przemienienia człowieka w jednego z nas.

Już niemal kończyłem rundkę wokół obozu, gdy od strony lasu dobiegł mnie odgłos łamanej gałęzi. Czyżby jakiś człowiek zabłądził w lesie i zawędrował tak daleko? Jeśli tak, trzeba było jak najszybciej to sprawdzić. A jeśli to zwiadowca innej watahy, to najpierw należało wezwać kilku innych wilczych znajomych, bo pójście samemu mogłoby być niebezpieczne. Zawyłem w stronę obozu, aby dać znać, że potrzebne mi wsparcie. Po chwili pojawiło się jeszcze czterech innych chłopaków. Wyjaśniłem krótko, o co chodzi i razem ruszyliśmy w głąb lasu.

POV ABI

Jak tylko wróciłam do ławki, momentalnie odczułam ulgę na myśl, że odtąd mogłam w spokoju przesiedzieć tu do końca ostatniej lekcji. Niezmiernie usatysfakcjonowały mnie również wyrażające niezadowolone z mojej gładkiej odpowiedzi miny innych. Jak zawsze czekali na moje potknięcie, a się przeliczyli. Zaśmiałam się wewnętrznie, gdyż wiedziałam, że są to raczej płonne nadzieje. Ja zawsze byłam przygotowana do odpowiedzi, dlatego wszyscy uważali mnie za kujona. Tymczasem prawda była nieco inna: po prostu zauważałam mechanizmy działania nauczycieli; wiedziałam, jak pracowali i jakie mieli schematy przepytywania uczniów. Jedni pytali z tylko z tego, co było na lekcji, a inni wymagali również całej wiedzy z podręczników, dlatego z siedemdziesięciu procent przedmiotów do zaliczenia odpowiedzi wystarczyło słuchać na lekcjach i wcale nie trzeba było się uczyć. No, ale cóż, dla niektórych nawet słuchanie lekcji było zbyt trudne do ogarnięcia.

W każdym razie jakoś nie za bardzo przeszkadzała mi ta reputacja, bo po prostu się przyzwyczaiłam. Przez następne pół godziny słuchałam nudnego wykładu Barrela na temat składni językowych. Dobrze, że to ostatnia lekcja, bo na ten moment miałam już serdecznie dosyć. Gdy zabrzmiał dzwonek oznajmiający koniec lekcji, z ulgą zwinęłam książki do torby i skierowałam się w stronę drzwi. Szybkim krokiem opuściłam mury znienawidzonej przeze mnie szkoły i ruszyłam piechotą w stronę domu.

POV SETH

Podążając w stronę, z której dobiegł mnie odgłos, z każdym krokiem coraz bardziej odczuwałem podnoszący się poziom adrenaliny. Nie mieliśmy żadnej pewności co do tego, co mogło nas spotkać, jednak nieustępliwie badaliśmy teren, z uwagą posuwając się powoli naprzód. Uszliśmy jakieś dobre dwadzieścia metrów, a wtedy wywęszyliśmy charakterystyczny ludzki zapach. Przystanęliśmy. Po specyficznych nutach można było stwierdzić, że to dorosły mężczyzna, tak więc mógł on stanowić potencjalne zagrożenie dla któregoś z nas. Wyczuwałem coś jeszcze jakby zapach krwi, ale postanowiłem nie zastanawiać się nad tym w tamtej chwili. Warknąłem cicho, aby dać do zrozumienia, że trzeba trzymać się razem i nie robić pochopnych ruchów. Gdy upewniłem się, że każdy zrozumiał, dałem sygnał, aby ruszyć dalej. Ostrożnie przeszliśmy jeszcze kilka metrów, a zapach krwi się nasilił. W tym momencie już każdy z nas ją wyczuwał. Za następnym drzewem naszym oczom ukazał się dość drastyczny widok. Na leśnej ściółce leżał sporych rozmiarów mężczyzna dotkliwie pogryziony i poszarpany. Wokół niego rozpływała się ogromna plama krwi. Oddychał, ale były to ledwo wyczuwalne westchnienia dogorywającego. Najwyraźniej napatoczył się tu jakiś patrol innej watahy i zaatakował samotnego mężczyznę. Oznaczało to również, że jakaś wataha znajduje się dość blisko albo wybrała się na szerzej zakrojone polowanie. Musiałem czym prędzej powiadomić o tym ojca. Spojrzałem pytająco na resztę.

— No i co my z nim zrobimy? — zapytałem. — On nie dożyje kilku godzin.

— Nie możemy go tu zostawić — odparł Nathaniel. — Weźmy go do obozu, najwyżej skończy jako nasza kolacja. Tak wiem, że to okrutne, ale nic nie można zrobić — wyjaśnił.

Zgodziliśmy się, bo faktycznie nie mieliśmy innego wyjścia. Zaciągnięcie go na skraj lasu było niemożliwe. Posłałem tylko Endiego, aby zaniósł kawałek materiału na obrzeża lasu tak, by ludzie mogli go odnaleźć. Zresztą z trudem zaciągnęliśmy ciało do obozowiska, a tam zajęli się nim inni, ja zaś udałem się do ojca, aby zdać raport.

POV ABI

Do pokonania miałam zaledwie dwa i pół kilometra, więc nie jakoś zbytnio daleko. Lubiłam te przechadzki, szczególnie te ze szkoły do domu. Miałam czas, aby poukładać sobie myśli i przeanalizować, co ze sobą dalej począć. Mijając słup elektryczny, zauważyłam kartkę z ogłoszeniem. Dotyczyło ono zaginięcia jakiegoś mężczyzny w średnim wieku. Zaginął dwa dni temu, kiedy wybrał się na spacer do okolicznego lasu. Stwierdziłam, że pewnie rzadko w nim bywał i po prostu zabłądził, co w tym lesie akurat jest bardzo łatwe. Ale dwa dni to dużo. Bez odpowiedniego przygotowania można było zginąć z głodu albo od dzikiej zwierzyny. Musiałam słuchać uważnie lokalnego radia, bo na pewno by o tym mówili. Z tą myślą przyspieszyłam kroku i w przeciągu pół godziny dotarłam do domu. Jak tylko znalazłam się w pokoju, włączyłam odbiornik, przełączając je na lokalną stację. Trafiłam na idealny moment, gdyż właśnie zaczynały się wiadomości popołudniowe. Interesujący mnie temat był poruszany jako pierwszy:

Uwaga! Ogłaszamy najświeższe informacje! Zaginiony przed dwoma dniami Aleksander Reul wciąż nie został odnaleziony. Jeden z grzybiarzy znalazł w lesie zakrwawione strzępy koszuli, którą miał na sobie w dniu zaginięcia. Najprawdopodobniej został zaatakowany przez watahę wilków. Z całą pewnością można stwierdzić, że pan Aleksander nie żyje. Przesyłamy kondolencje dla wdowy.

Z przejęciem wysłuchałam komunikatu, po czym wyłączyłam radio. Siedząc w ciszy, przetrawiałam tę tragiczną informację.

— Zabity przez wilki, ale jak to? — rzekłam do siebie. — Przecież nikt ich tu nigdy nie widział... A co jeśli one cały czas żyły w tym lesie, ale nikt ich nigdy nie widział i tylko z tego powodu uważano, że ich tu nie ma? Ugh, straszna śmierć, będę musiała bardziej uważać podczas moich przechadzek po lesie. A co jeśli zaatakują jeszcze kogoś? Nie, muszę przestać o tym myśleć. Nie popadajmy w panikę, to pewnie tylko jednorazowe zajście. Ale i tak będę się bardziej pilnować.

Wciąż rozmyślając o komunikacie i własnych wnioskach, zabrałam się za odrabianie lekcji.

Werewolf and love is it possible?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz