Rozdział 8

8 1 0
                                    


POV SETH
Mój wewnętrzny wilk zaśmiał się kpiąco.

— W końcu zaczynasz odczuwać jakieś braki, heh.

— Och, zamknij się Kasjan, wcale nie — warknąłem na niego poirytowany.

— A ja uważam, że jednak tak — odparł drwiąco.

— Zamknij się debilu! — wrzasnąłem i uciszyłem go.

Jak ja nienawidziłem, kiedy Kasjan wyjeżdżał mi z takimi tekstami. Po dłuższym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że być może miał jednak trochę racji. No bo jak inaczej wytłumaczyć to dziwne uczucie? Potrząsnąłem głową z niedowierzaniem. Kiedy ja się tak bardzo zmieniłem? Ugh, ta sytuacja dziwnie na mnie działała i miałem niejasne odczucie, że niedługo coś się wydarzy, coś sporego. I na ten moment nie chodziło mi o ogłoszenie przez Gejla wieści o odnalezieniu mate. Właśnie, Gejl! Przecież on na pewno był cały zestresowany, a ja łaziłem nie wiadomo dokąd. Wykonałem mentalne palnięcie w łeb najszybciej, jak tylko mogłem, ale tak, by nie zwrócić na siebie uwagi, po czym popędziłem do mojego przyjaciela.

Nie szukałem długo, w zasadzie moją pierwszą myślą był jego namiot. Nie pomyliłem się, siedzący w nim Gejl popatrzył na mnie zaskoczony.

— Co ty tu robisz? Biegłeś? — zapytał, widząc mnie lekko zdyszanego w progu.

— Przyszedłem, bo uświadomiłem sobie, że zapewne stresujesz się przed jutrem — wyjaśniłem. — Chciałem cię wesprzeć i owszem, trochę biegłem.

— O rany, taki kumpel to skarb! — wrzasnął i doskoczył do mnie uradowany.

— E tam, przecież tacy właśnie są przyjaciele, no nie? — odparłem lekko zawstydzony jego wybuchem radości.

— Uwielbiam cię — powiedział i przytulił się do mnie. — Dziękuję.

— Spoko i też cię uwielbiam — odpowiedziałem z uśmiechem.

POV ABI
Podróż z biblioteki do domu zajęła mi nieco dłużej niż zakładałam, ponieważ weszłam po drodze do sklepu spożywczego. Wstępując do niego nie spodziewałam się, iż tak długo zajmie mi znalezienie kilku produktów. Wyszedłszy ze spożywczaka, przyspieszonym tempem ruszyłam do domu. Dochodząc do frontowych drzwi, miałam duszę na ramieniu. Jeśli rodzice będą zadawać niewygodne pytania, to będzie kicha. Byłam osobą, która nigdy zbyt dobrze nie kłamała. Zawsze gdy musiałam kogoś okłamać, uciekałam wzrokiem i miałam dziwną minę. Wszyscy, którzy mnie znali, od razu wiedzieli, kiedy nie mówiłam prawdy, dlatego wolałam mówić pół-prawdę, niż kłamać. Westchnęłam ciężko i nacisnęłam klamkę drzwi frontowych. Ostrożnie zajrzałam, czy ktoś na mnie nie czekał. Upewniając się, że mam wolną drogę, weszłam do holu i zdjęłam buty. Ruszyłam w kierunku schodów i omal nie dostałam zawału, gdy usłyszałam za sobą głos ojca.

— Nie przywitasz się, córeczko? — przywdziałam maskę i odwróciwszy się, odparłam:

— Och, przepraszam tato. Myślałam, że nikogo nie ma, było tak cicho… — powiedziałam z udawaną skruchą.

— Nic się nie stało. Faktycznie mogłaś nie wiedzieć — odparł spokojnie.

Odetchnęłam w myślach. Dobrze, że ojciec nie zauważył w moim zachowaniu nic dziwnego. Zamieniłam z nim jeszcze kilka zdań i udałam się na górę. Zamknęłam błyskawicznie drzwi na klucz, a potem rozejrzałam się w poszukiwaniu dogodnej kryjówki na książki z biblioteki. Gdy tak skanowałam pokój, przypomniało mi się, że zrobiłam kiedyś skrytkę w ścianie, o której nikt nie miał pojęcia. Jaka skrytka? Musiałam niegdyś ukryć coś ważnego, więc zrobiłam skrytkę w ścianie z karton gipsu. Jako że od zawsze miałam majsterkowy dryg, to podprowadziłam ojcu narzędzia. W duchu pogratulowałam sobie za ten genialny pomysł i ukryłam książki. Odblokowałam drzwi, aby w razie czego nikt się nie czepiał. Wreszcie zajęłam się odrabianiem lekcji. Zajęło mi to więcej czasu, niż przewidywałam. W momencie ukończenia szkolnych zadań za oknem zdążyło się ściemnić. Zaburczało mi w brzuchu, co oznaczało czas kolacji. 

Schodząc do kuchni, starałam się wyglądać normalnie, ponieważ w każdej chwili mogłam spotkać któregoś z rodziców. Nikogo nie zastałam, odetchnęłam więc głęboko. Wtem usłyszałam za sobą głos.

— Co tak wzdychasz? Stało się coś? — mama stała za mną z pytającym wyrazem twarzy.  

— E... nie, po prostu nie wiem, co zjeść na kolację — skłamałam. 
  
— Zrób sobie jajecznicę.

— Dzięki Bogu nie pyta o nic więcej, uff — pomyślałam. — Dobry pomysł, mamo — odparłam i palnęłam się w duchu. Musiałam bardziej uważać.

Po moich słowach mama wyszła z kuchni, zostawiając mnie samą. Najwyraźniej szła gdzieś indziej, gdy usłyszała moje westchnienie. Ech, moja głupota mnie kiedyś zabije. Wykonanie jajecznicy zajęło mi jakieś dziesięć minut włącznie z posprzątaniem patelni. Wzięłam talerz z parującym posiłkiem i udałam się do pokoju. Jadłam powoli, analizując to, co zdążyło się wydarzyć ostatnio w moim życiu. Wszystko było dla mnie dziwne i niezrozumiałe, przynajmniej na razie. To zaginięcie, wilki, wycie, chęć moich rodziców do przeniesienia mnie, to musiało się jakoś łączyć. Westchnęłam ciężko i spojrzałam na rzemyk z amuletem, który noszę od urodzenia. Dostałam go od mamy, a gdy podrosłam na tyle, by rozumieć i zapamiętywać pewne fakty, kazała mi go nigdy nie zdejmować, co też czyniłam z niewielkimi odstępstwami, gdy nie pasował mi do stroju. Jednak nie trwało to dłużej niż kilka godzin, bo wtedy zaczynała boleć mnie głowa i było mi niedobrze. Był to wspaniały amulet w kształcie księżyca w pełni. Prezentował się naprawdę przepięknie i wywoływał zazdrość u innych Obracając go w palcach, tak naprawdę nie zdawałam sobie sprawy z jego mocy. Opuściłam amulet z powrotem na klatkę piersiową i uznałam, że czas na prysznic. Zagarnęłam potrzebne rzeczy i udałam się, by wykonać moją ulubioną czynność.

POV SETH
Przesiedziałem u Gejla dobre dwie godziny, ale musiałem go w końcu zostawić, gdyż inne obowiązki wzywały. Za dwa dni pełnia i wszystko musiało być gotowe do przemiany w ludzką postać. Tak, normalnie teraz watahy przygotowywały się do przemiany w wilka, jednak nie nasza. My żyliśmy pod wilczą postacią, zmieniając się w ludzi w trakcie pełni na jeden dzień, natomiast inni mogli przybierać dowolną formę o dowolnej porze, a pełnia po prostu zmuszała ich do przebywania w postaci wilka na czas jej trwania. I nawet jeśli rasy się mieszały, to jeszcze nie zdarzyło się, by geny obcej rasy zmieniły nasze, a więc jeśli któreś z nas związało się z kimś spoza watahy, to dzieci bezwzględnie przejmowały geny po naszej watasze. Nie wiedziałem dlaczego, ale podejrzewałem, że miało to związek z naszą historią, o której ojciec usilnie nie chciał mi opowiedzieć. Westchnąłem zrezygnowany. Prawdopodobnie nigdy nie dowiem się, czemu nasza wataha jest taka dziwna i nie da się tego zmienić. Wychodząc od przyjaciela, skierowałem się do swojej jurty, aby w spokoju wszystko przemyśleć i zastanowić, się jak przygotować przemianę. Przelazłem przez wejście do mojego namiotu i walnąłem się na posłanie. Ułożyłem się na plecach. Wpatrywałem się w poszycie namiotu, zatapiając się w rozmyślaniach. Najbardziej pochłonęła mnie myśl o tym, jak wygląda moja mate, ale za cholerę nie mogłem przypasować do niej żadnego obrazu twarzy czy figury.

— I nie przypasujesz głąbie, ona jest jedyna na świecie! — fuknął poirytowany Kasjan.

— A ten znowu swoje... chociaż ma rację, ona jest wyjątkowa i chciałbym, żeby tak też się czuła.  — Masz rację — westchnąłem. 

— Pragniesz tego tak samo jak ja, prawda? — zapytał zgaszony.

— Skąd ta nagła zmiana? — Tak, to prawda — odparłem.

— Brakuje mi naszej drugiej połowy, a czuję, że jest naprawdę blisko, gdzieś w okolicy — powiedział smutno.

— Co?! Dlaczego wcześniej nie powiedziałeś?!

— Bo nie chciałeś nawet o tym słyszeć, nie pamiętasz? — odburknął.

— A no tak, wybacz — odparłem. — Powiedz mi teraz, co odczuwasz?

— Ona jest gdzieś blisko, ale jej wilk jest bardzo słaby, jakby coś go ograniczało. Musi być naprawdę blisko, skoro to czuję. Ale gdzie dokładnie? — odrzekł powoli. 

Na to pytanie nie znałem jeszcze odpowiedzi, ale postanowiłem, że dowiem się tego za wszelką cenę.

OD AUTORKI
Motyw z amuletem inspirowany książką Epoka Wilka

Werewolf and love is it possible?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz