Rozdział 3

16 2 4
                                    

POV SETH

Podążając przez obóz w stronę namiotu ojca, zastanawiałem się, jak najlepiej opisać mu zaistniałą sytuację. Wiedziałem, że będzie zarówno wściekły, jak i zaniepokojony. Wściekły, że jakaś wataha naruszyła nasz teren i zaniepokojony tym, że ludzie w trakcie poszukiwań podejdą zbyt blisko naszej polany. Stanąłem przed wejściem i zaczerpnąłem głęboki oddech. Powoli wszedłem do namiotu i od progu napotkałem surowy wzrok ojca.

— Co się stało? Dlaczego poprosiłeś o wsparcie i zniknęliście na tyle czasu? — zapytał od progu i od razu dało się wyczuć te specyficzne nuty w jego głosie.

— Tylko spokojnie — odparłem. — Jeszcze nie wiemy, co dokładnie tam zaszło — Starałem się go uspokoić, ale mój ojciec nie był głupi. Nie dał się zwieść.

— Co się do jasnej cholery stało? Nie próbuj mnie zwodzić, Seth! — wrzasnął.

— Znaleźliśmy postawnego mężczyznę poszarpanego przez naszą rasę. Najwyraźniej trafił na patrol innej watahy — powiedziałem z rezygnacją, wiedząc, że dalsze ukrywanie tego nie miało sensu.

— Inna wataha? Jak to możliwe?! Przecież wataha Samuela znajduje się paręset kilometrów stąd, a nasze patrole nie natknęły się na nikogo w promieniu dziesięciu kilometrów — Ojciec nie krył swojego zaskoczenia.

— Też mnie to zastanawia, ojcze. Może któryś ze zwiadów coś przeoczył?

— Być może. Kiedy był robiony ostatni patrol synu?

— E... trzy dni temu — odparłem ze skruchą, bo dobrze wiedziałem, że nie wykonałem rozkazu.

— Co?! — zagrzmiał ojciec. — Patrole miały być każdego dnia wieczorem i następnego dnia rano — Zmierzył mnie groźnym wzrokiem.

— Tak, wiem, ale wczoraj zapomniałem przypilnować Gejbriela, żeby zrobił patrol z chłopakami — powiedziałem słabo.

— No i teraz przez twoje zaniedbanie zginął człowiek, a obca wataha bez kontroli wałęsa się po naszym terenie — powiedział z wyrzutem. — Mogą nam narobić jeszcze więcej problemów. Trzeba ich jak najszybciej zlokalizować

— Dobrze, ojcze. Wezmę ze sobą najlepszych chłopaków i ponowimy poszukiwania.

— Mam nadzieję, że uda się to szybko załatwić.

Odwróciłem się z zamiarem opuszczenia namiotu, ale usłyszałem za sobą jeszcze głos taty:

— Bądź ostrożny, synku.

Pierwszy raz od bardzo dawna użył zdrobnienia skierowanego do mnie. Aż zrobiło mi się ciepło na sercu. Skinąłem głową na znak zrozumienia, po czym opuściłem namiot.

POV ABI

Po dwóch godzinach rozwiązywania zadań wreszcie skończyłam i mogłam trochę odpocząć. Opadłam na łóżko, nastawiłam budzik na półtorej godziny i zapadłam w lekką drzemkę. Miałam niespokojny sen, ale mimo wszystko trochę wypoczęłam. Obudziłam się o wpół do czwartej po południu. Moje blond włosy sterczały na wszystkie strony, a powieki nadal opadały, sugerując, abym wróciła do mojej drzemki. Postanowiłam, że tylko przeczeszę włosy palcami, bo i tak nie miałam zamiaru nigdzie wychodzić. Lili musiała położyć się koło mnie gdy jeszcze spałam, ponieważ teraz leżała zwinięta koło mojej poduszki. Gdy doprowadziłam się do ładu, uznawszy, że nikogo nie wystraszę swoim wyglądem, ruszyłam na dół do kuchni.

Kiedy zeszłam, mama czytała książkę w salonie, a ojciec grzebał coś w garażu. Wiedziałam to stąd, że słychać było głuchy odgłos uderzeń. Postanowiłam zrobić sobie kanapki. Kiedy skończyłam, przysiadłam się na kanapie obok mamy i zajęłam się pałaszowaniem przygotowanego jedzenia. Siedziałyśmy w ciszy i nie przeszkadzało nam to. Lubiłyśmy posiedzieć i cieszyć się tylko swoją obecnością bez zbędnych słów. Pół godziny później wrócił ojciec, cały umazany smarem.

— Tato, czyżbyś kąpał się w smarze? — zaśmiałam się razem z mamą.

— Bardzo śmieszne, dziewczęta. Nie, musiałem wymienić olej w samochodzie i nasmarować kilka części — wyjaśnił.

— Tak, a teraz idź się wykąpać, zanim nasz dom zmieni kolor z biało-siwego na kompletnie czarny — powiedziała ze spokojem mama.

— Dobrze, kochanie, a kiedy skończę, to może wybierzemy się na spacer całą rodziną, a ty, maleńka, wyprowadzisz Lili? — Tata podsunął nam kuszącą propozycję.

— Świetny pomysł, tylko uważajmy. Dziś w radiu słyszałam o napaści wilków na jakiegoś mężczyznę.

— Faktycznie, był jakiś incydent, ale myślę, że na tej leśnej drodze nie stanie się nic strasznego — Tata starał się mnie uspokoić.

— Dobrze, ale nie zbaczajmy z niej zbytnio. Nie chcę, aby komuś coś się przydarzyło — powiedziałam cichutko.

POV SETH

Kiedy opuściłem wnętrze obszernego namiotu ojca, od razu przystąpiłem do organizowania grupy chłopaków. Najpierw odnalazłem Gejla i Erica, którzy rozmawiali z dwiema ładnymi wilkołaczkami. Musiałem przerwać im tę jakże ciekawą konwersację. Na początku byli niezadowoleni, ale kiedy wytłumaczyłem im, o co chodzi, od razu zadeklarowali gotowość do działania. Następnie poszedłem szukać reszty, a Erick i Gejl zajęli się organizowaniem planu działania oraz wtajemniczeniem reszty przybywających na miejsce zbiórki. Kiedy i ja przybyłem na miejsce, cała jedenastka już była zwarta i gotowa do akcji.

Tak jak zakładaliśmy, najpierw zajęliśmy się patrolem pasa wokół obozu o szerokości pięciu kilometrów. Kiedy myśleliśmy, że nic nie znajdziemy i będziemy musieli zagłębić się w las bez punktu zaczepienia, natrafiliśmy na dwa zabite jelenie. Pomimo woni rozkładającego się już powoli mięsa wyczuliśmy trop obcego wilka, a może nawet trzech, który przebijał się przez ten odór. Każdy z nas węszył i w końcu udało nam się wpaść na trop, tworzący ścieżkę prowadzącą w las. Rozkazałem jednemu z wilków wrócić do obozu i zawiadomić ojca. Poleciłem, aby w razie gdybyśmy nie wrócili w ciągu dwunastu godzin i nie dawali żadnych znaków, zaczęli nas szukać. Wraz z resztą zespołu zagłębiłem się w las, podążając tropem obcego.

POV ABI

Kiedy rodzice przygotowywali się do wyjścia, ja w spokoju dokończyłam jedzenie i poszłam przebrać się w coś bardziej adekwatnego do wyjścia na spacer. Nie byłam zbyt zadowolona z tego pomysłu, jednak uległam namowom ojca i teraz nie było już drogi odwrotu. Przejrzałam się w lustrze, aby sprawdzić czy szare, obcisłe dresy i czarna bluza dobrze na mnie leżą. Po chwili namysłu uznałam, że i tak nic lepszego nie wymyślę. Zapięłam Lili smycz i zeszłam na dół. Rodzice już na mnie czekali, więc szybko założyłam moje czarne trampki i ruszyłam za nimi do drzwi.

Idąc leśną ścieżką, jedna paląca myśl nie dawała mi spokoju: jakim cudem wilki nagle po tylu latach pojawiły się w tej okolicy? A co jeśli to nie wilki, ale coś znacznie gorszego?

— Naczytałam się zbyt wielu książek i teraz histeryzuję — mruknęłam sama do siebie. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos ojca, ale go nie zrozumiałam:

— Co tato? Mówiłeś coś? — zawołałam.

— Tak, powiedziałem, żebyś tyle nie myślała, bo się potkniesz — zaśmiał się widząc moją minę.

— Oj, tato, weź przestań! Przecież tu nie ma o co się potknąć — odparłam łagodnie.

— Dobrze córciu, tylko ostrzegałem — odrzekł i ruszył dalej z uśmiechem na ustach.

Postanowiłam nie wracać już do tych czarnych przemyśleń i skupiłam się na rozmowie z mamą.

POV SETH

Zagłębiając się w gąszcz lasu, coraz mocniej odczuwałem adrenalinę krążącą mi w żyłach. Szedłem pierwszy jako dowódca, a reszta grupy podążała moim śladem. Po pewnym czasie wpadliśmy w lekką monotonię i odtąd rytmicznie posuwaliśmy się naprzód. Ta monotonia chyba lekko wytrąciła mnie ze skupienia i na pewien moment straciłem czujność. Ale ten jeden moment wystarczył. Zamyśliłem się. Nie zdążyłem ujść nawet stu metrów, gdy poczułem, jakbym tracił grunt pod nogami, a wokół mnie robiło się mokro. Kiedy udało mi się ogarnąć w sytuacji, okazało się, że przez nieuwagę wpadłem do sporego strumienia. Reszta chłopaków już zdążyła przeskoczyć na drugi brzeg i teraz śmiali się pod nosami. Wylazłem z wody i otrzepałem moją gęstą, brązową sierść i już miałem warknąć, aby przestali się śmiać, gdy nagle usłyszałem w dali niepokojące dźwięki. 

Werewolf and love is it possible?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz