10. Jak nie dotykać smoka

397 41 172
                                    

      Przez jakiś czas próbowali poskładać z Altheą to co ona wiedziała i to co oni wiedzieli do kupy, ale nijak jej się to nie trzymało. Nawet jeśli przyjąć, że po tym jak wysłała Ariela poza wioskę za swoimi składnikami, ten nie pojechał po nie, a do miasta, gdzie przecież widzieli go w tym czasie Pilipix i Glimli, to pozostawało pytanie: Po kiego miałby to robić po raz pierwszy od czasu świąt i początku napadów (to było pewne, podczas wszystkich swoich zniknięć był cały czas z Theą, wypróbowując zioła na uspokojenie i różne techniki opanowania gniewu (zazwyczaj z marnym skutkiem, medytacja na przykład bardzo go wkurwiała)). No i co tam niby robił, za co wziął pieniądze? Bo przecież nie był to plan zemsty na nich i zaszkodzenia społeczności, w imię niesprawiania kłopotów której oraz bycia lepszym partnerem tak starał zmienić się na lepsze.
      Nawet czarownica nie miała najmniejszego zalążka pomysłu, jak to wyjaśnić, lecz w końcu stwierdzili, że w sumie to nie jest teraz ważne. Jedyne co się teraz liczyło to to, że muszą iść po swojego niesłusznie osądzonego Arielka. Natychmiast.        

~~*~~

      Ted i Canagan mieli ważniejsze sprawy na głowie, by myśleć nad tym, co się stało z Pilipixem, który miał pilnować powrotu wiedźmy, ale oto co się wydarzyło:
      Nasz chochlik latał wokół wąskiego czubka sosny, dybiąc na miejscu tak jak mu przykazano, gdy usłyszał jakieś zamieszanie dochodzące ze strony domów.
      Uniósł brew i wzniósł się na skrzydłach, by wyjrzeć znad drzew na to, co tam się znowu działo.
      – Nie mówcie, że kolejna kłótnia – westchnął sam do siebie i poleciał zrobić z tym porządek.

      Myślał, że już nic go nie zaskoczy, jednak tego co zastał na miejscu zupełnie się nie spodziewał. Nie chodziło o zamieszanie samo w sobie, a raczej o to, kto je wywoływał. Sui, wściekły jak nigdy, dopadał do kolejno napotkanych osób, mnąc ich ubrania i grożąc, wypytując o to, "KTO DOTYKAŁ JEGO SMOKA?!"
      Właśnie potrząsał jednym z tych takich młodzików kręcących się przy Roe i jej świtce – chyba wołali go Kal – który najprawdopodobniej  bardzo teraz żałował, że wzburzonemu kotołakowi odpyskował.

     – Hej, hej, co tu się dzieje, co się stało?! – Wleciał między nich.
      – Mnie nie pytaj, to temu szalonemu kocurowi już całkiem odbiło!
      HISSSSS...! – Sui zasyczał na chłopaka tak jak to tylko koty potrafią, zwężając źrenice, eksponując kły i jeżąc sierść, a ten aż odskoczył przestraszony.
      – Wariat! Tylko do uśpienia się nadaje! – krzyknął, ale już w biegu, uciekając tchórzliwie jak najdalej.

      Pilipix powstrzymał kocura od gonienia za nim.
      – Sui, uspokój się! Co w ciebie wstąpiło, jak ty się zachowujesz?!
      Nie będę spokojny! – Buras odepchnął topika od siebie, spojrzał mu w oczy i oznajmił: – Ktoś zrobił coś mojemu Donavarowi, a jak tylko dowiem się kto, POBAWIĘ SIĘ JEGO FLAKAMI JAK KŁĘBKIEM WEŁNY! – krzyknął tak, aby wszyscy słyszeli.

      – Co ty mówisz, Doniemu coś się stało? Skrzywdził go ktoś? – Pixie poważnie się zmartwił.
      No... nie. – Kotołak szybko odgonił zmartwienie. – Nie fizycznie, w każdym razie. I nie wiem, co mu się stało ani co mu kto zrobił, ale coś na pewno, bo inaczej by się tak nie zachowywał! – zdenerwował się na nowo, a diablik zmieszał.

      – Ee... Czekaj, chodzisz i grozisz wszystkim naokoło, bo Donavar dziwnie się zachowuje? – Uniósł brew. – Jesteś pewien, że to nie kwestia tego, że zwyczajnie po którymś razie, jak znowu się pokłóciliś...
      Nie, no właśnie o to chodzi, że się nie pokłóciliśmy, posłuchaj! Słyszałem, że Av powoli kończy jeść, więc zwlokłem się z łóżka i poszedłem do łazienki umyć kły. On robi to po każdym posiłku, więc wziąłem jego szczoteczkę i czekałem...
      Czyli jednak robisz to specjalnie! – wykrzyknął chochlik, ale kot jakby go nie usłyszał, kontynuując.
      – Tak jak myślałem zaraz pojawił się w łazience, więc się z nim przywitałem, cały czas używając jego szczoteczki...
      I co, wkurzył się? – zapytał jakby to było bardziej niż oczywiste.
      No właśnie nie! Odmruknął mi coś, podszedł, i też zaczął myć zęby! MOJĄ SZCZOTECZKĄ!

Saga Nici 3: Połączeni. |boys love story|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz