– Już jestem! – zakrzyknął Vito w progu, zaczynając zdejmować szalik i od razu przechodząc w głąb domu. – Sory że tak późno, wiem, że miałem uczyć cię snowboardingu, ale nie uwierzysz co... – Już się schylał, by pocałować w policzek odwróconego do niego plecami, pochylonego w dziwnej ciszy nad stołem bruneta, ale ten poderwał się z krzesła i odsunął jak od czegoś obrzydliwego, posyłając mu zgorszone, rozeźlone spojrzenie. – ...Coś nie tak?
– Nie tak? NIE TAK?! – powtórzył z niedowierzaniem. – Mam nadzieję, że opłukałeś chociaż te zdradzieckie usta, zanim spróbowałeś mnie nimi pocałować! – wyrzucił, a punkowiec aż cofnął się o krok.– C-co...? O czym ty...
– Och, nie udawaj, widziałem was! Nieźle sobie poczynałeś z tą lafiryndą! Gadaj, co to za suka? Lubisz ją chociaż, czy tylko do jednego ci potrzebna?Vitalio patrzył na trytona z takim zdezorientowaniem na twarzy, jakiego nie miał chyba jeszcze nigdy.
– Monk, co ty... co ty pieprzysz, ja nie...
– Powtarzam, daruj sobie! Mówię przecież, że was widziałem! Jak chciałeś być na górze, to wystarczyło, kurwa, powiedzieć, a nie...
– Ale ja nic nie zrobiłem! Monk, musiało ci się coś pomy...
– Skończ mnie wreszcie oszukiwać, do cholery! Zachowaj chociaż resztki jaj i się przyzna...
– Ale ja nie...
– NIE KŁAM! – Niemogący tego słuchać syren wreszcie stracił cierpliwość i walnął dłońmi w ścianę po bokach głowy fioletowowłosego, który aż trochę się po niej osunął, wpatrując rozszerzonymi do granic źrenicami w te bezbarwne, w których teraz odbijała się czysta złość. Podobnie jak w wysuniętych z dyszących ciężko ze zdenerwowania ust zębach.Vi już od jakiegoś czasu wiedział o tajemnicy Monka, a właściwie o tajemnicy jego gatunku, i tak jak zapewnił głębinowca Pilipix, nie zmieniło to jego zdania o nim. Owszem, z początku był w lekkim szoku, ale szybko zbył całą sprawę żartem, że "oral nigdy już nie będzie taki sam", po czym o niej zapomnieli.
To był pierwszy raz od czasu ich feralnego spotkania lata temu, gdy naprawdę się przyjaciela wystraszył.Ten musiał to zauważyć, bo powoli zabrał ręce, które cudem nie zrobiły w ścianie dziur, i opuścił wzrok, chowając zęby i mówiąc już spokojniej:
– Przepraszam, ale nie mogę teraz z tobą rozmawiać... Ani na ciebie patrzeć – przy ostatnim głos mu się załamał i zacisnął nabiegające łzami powieki, odwracając się i uciekając.Vito jeszcze chwilę opierał się o ścianę w szoku, ale słysząc otwierające się drzwi, odkamieniał i odepchnął się od niej.
– Monk! Monk, poczekaj! – Wybiegł na zewnątrz zaraz za trytonem, lecz ten oczywiście się nie zatrzymał. Gonił go po śniegu, a później lodzie, cały czas nawołując i nie zwracając uwagi na piekące, atakowane zimnym wiatrem nieokryte gardło ani w ogóle na nic, chcąc tylko złapać partnera za wszelką cenę. On jednak nawet się nie obejrzał ani nie zawahał, w pełni ubrany wskakując na główkę prosto do przerębla.
Dopadł doń chwilę po nim, tak że woda zdążyła jeszcze go ochlapać, gdy boleśnie przydzwonił kolanami i dłońmi o lód, pochylając się nad okrągłym otworem i krzycząc:
– Moonk! – lecz Monk nic nie słyszał albo słyszeć nie chciał. Był już przy samym dnie i położył się z głową ukrytą w ramionach na jakimś kamieniu, zamierając w bezruchu w bezdennej rozpaczy.– MONK! MOOOONK! – Lio krzyczał do zdrapania gardła, waląc dłońmi w lód, ale ledwo widoczna, zniekształcona przez wodę sylwetka nawet nie drgnęła. W końcu zabrał z niej zwilgotniały wzrok i wzniósł go do nieba, gdzie, rozpościerając ręce i kręcąc lekko głową, posłał mokre, bezsilne:
– Przecież nic nie zrobiłem...
CZYTASZ
Saga Nici 3: Połączeni. |boys love story|
مغامرةLubię dotykać Was słowem Pieścić za uchem aluzją Razem Was brać w cudzysłowie I kropki stawiać na próżno. Lubię przecinki omijać Palcami po Waszych twarzach Oskymoronem rozpalać Kropelki potu po burzach A gdy zamrugacie rzęsami ...