Chłopcy wypadali z domu prawie się nie zabijając, w biegu zakładając buty i kurtki, z głowami cały czas uniesionymi na widok płonącej wioski. W miarę jak się do niej zbliżali, słyszeli coraz więcej krzyków, a gdzieniegdzie śmigały im w tym rozgardiaszu sylwetki panikujących osób. Z początku nie rozumieli, skąd aż tak wielka panika i czemu nikt nie zaczyna ogarniać tego bałaganu, gasić ognia, nosić wody, lecz wtedy ich uwagę przykuli Sui i Don. Kot wyciągał właśnie szarpiącego się smoka z – kamiennego w większości co prawda – ale kruszącego się pod wpływem niesamowitego żaru domu, gdy wtem wydarzyło się coś dziwnego.
W szyję zapierającego się przed porzuceniem swojego terytorium z tak "błahego powodu" ognistego stworzenia wbiła się nagle jakaś igiełka.
Blondyn podniósł z sykiem dłoń do miejsca ukłucia i wyciągnął stamtąd czerwoną lotkę. Ledwie zdążył na nią spojrzeć, a widzenie mu się rozmyło i padł bezwładnie w ramiona kotołaka.Z początku zdezorientowany buras spojrzał w kierunku przybycia pocisku i zasyczał, dostrzegając właściciela broni, która go wystrzeliła. Zanim jednak zdążył podjąć jakieś działania w celu obronienia siebie i Ava przed ponownie unoszącym spluwę człowiekiem, Gorg rzucił się na tego z całym impetem, powalając i samym tym pozbawiając przytomności. Niestety krzyk jaki z siebie przy tym wydał nie tylko odwrócił uwagę strzelca od celu, ale i zawiadomił jego znajdującego się nieopodal partnera zbrodni, który to teraz wziął wilkołaka na muszkę.
Pix od razu rzucił mu się do trzymanej na spuście ręki, obejmując ją wszystkimi czterema kończynami i gryząc tak mocno, że aż się rozczapierzyła. Rozwścieczony mężczyzna już miał go z siebie strząchnąć i rozgnieść jak muchę, nim Vito i Monk w ogóle zdążyliby dobiec z pomocą, lecz wtedy z zarośli za nim wyłonił się Eva i walnął spróchniałym kijkiem w tył głowy. Gdy dwa najbliższe zagrożenia zostały ogłuszone, machnął na chłopaków i podbiegł do próbującego ocucić towarzysza kota.
– E-ej, co ty...? – zająknął się ten, kiedy drwal nie tylko przerzucił sobie omdlałego blondynka przez ramię, ale – nie zważając na oburzenie – złapał swoją wielką dłonią za brzuch i wziął pod pachę też jego.Pozostali czterej chłopacy rozejrzeli się jeszcze szybko po tym płonącym horrorze, widząc kilku umykających mieszkańców wioski, lecz przede wszystkim wielu ganiających z bronią intruzów, którym od czasu do czasu udawało się kogoś uśpić i wtrącić na pakę jednego z wozów. Chcieliby im pomóc, ale niestety wiedzieli, że nie mają szans, a największe na to, by zwyczajnie także nie zostać schwytanym, kryły się za trzymaniem razem i podążaniem za próbującym ich stąd wyprowadzić Evarystem.
Ten zatrzymał się w pół kroku, patrząc z oddali, jak przez wyjście z wioski wjeżdża jeszcze więcej opancerzonych wozów. Zawrócił, postanawiając jednak iść w głąb lasu, ukryć się tam albo w znajdujących się za drzewami jaskiniach, dając im znak, aby biegli za nim, co też uczynili (no, Donavar tylko zwisał bezwładnie, a Sui zwisał, ale szarpiąc się i drapiąc tego gruboskóra po zdających się nie czuć tego rękach).Jakoś udało im się przedrzeć przez las, unikając więcej konfrontacji, lecz gdy doszli do górskiej ściany i znajdującego się przy niej namiotu, prowadzący mężczyzna cofnął się nagle z powrotem za linię kończących się drzew, wyciągając rękę i ich też zatrzymując. Przykucnęli wszyscy w krzakach, wyglądając na to, jak do lokum wiedźmy podchodzą dwaj uzbrojeni ludzie. Z podsłuchanego kawałka rozmowy wynikało, że boją się nawet zajrzeć do tego magicznego miejsca, co otrzymali rozkaz zrobić, w razie jakby ktoś się w nim ukrywał. W końcu jeden wziął leżący na ziemi kamyk i poturlał go do środka... z którego wkrótce – mimo że nie było słychać, aby przedmiot w coś uderzył – wydobył się odgłos tłuczonego szkła, a zza fioletowych połów wypłynęły smugi zielonej, odstraszającej mgły.
A na pewno odstraszającej takich zabobonnych ludzi jak ta dwójka, która odskoczyła z piskami małych dziewczynek i uciekła.
CZYTASZ
Saga Nici 3: Połączeni. |boys love story|
PertualanganLubię dotykać Was słowem Pieścić za uchem aluzją Razem Was brać w cudzysłowie I kropki stawiać na próżno. Lubię przecinki omijać Palcami po Waszych twarzach Oskymoronem rozpalać Kropelki potu po burzach A gdy zamrugacie rzęsami ...