Stałem naprzeciw zakrwawionego lustra, na którym oprócz krwi znajdywały się rysy i słowa, których nie potrafiłem odczytać. Nie pytajcie się mnie, gdzie jestem, bo sam do końca nie rozpoznaje miejsca, w którym się znajduje. Dzień po naszym ostatnim spotkaniu wysłali Theo do innego stanu, żeby szkolił swoje moce u "Najlepszych" oczywiście powód był zupełnie inny i wszystkim dobrze znany. Ten chłopak od dnia, kiedy go poznałem, całkowicie zabierał moją uwagę a w jego towarzystwie nie potrafiłem myśleć trzeźwo. A co ja mogę z tym zrobić, kiedy pierwszy raz w życiu jestem po prostu szczerze zakochany. Odkręciłem kran, z którego polała się brudna zimna woda, którą delikatnie ochlapałem twarz, żeby chociaż trochę otrzeźwieć. Spojrzałem jeszcze raz na swoje odbicie w lustrze, które było delikatnie rozmazane i ruszyłem w stronę drzwi. Przekraczając, próg drzwi poczułem przeraźliwe ciepło, które zawładnęło, całym moim ciałem a moim oczom ukazała się masa tańczących ludzi, którzy poruszali się w rytm muzyki. Może wyglądało, to jakby każdy tu uprawiał seks, ale przystańmy na tym, że tańczą. Zaśmiałem się tylko sam do siebie a następnie ruszyłem w stronę baru potykając się o własne nogi. Poprosiłem szklankę rumu z colą, którą dostałem niemal automatycznie, którą równie szybko wypiłem i zmieszałem się w tłum. Przez alkohol w moich żyłach czułem, się jakby muzyka zawładnęła całym moim ciałem sprawiając, że zwinnie przeskakiwałem z nogi na nogę. Gdybyś tylko był, tu ze mną miałbym możliwość poczucia twoich zimnych dłoni na moim karku i pełnych ust na moich. Coś wspaniałego. Co jakiś czas czułem, jak ktoś dotyka moich pleców, by przejść, czy szturcha, mnie łokciem co sprawiało, że traciłem równowagę. Zabawne jeszcze kilka miesięcy temu nie pomyślałbym, że skończę w takim miejscu, całkowicie pijany. Przecież ja kurwa nienawidziłem takich miejsc. Niespodziewanie poczułem wibracje w moim telefonie, który zaczął grać ledwo słyszalną dla mnie melodie. Niezdarnie wyjąłem, go z kieszeni a na ekranie zobaczyłem napis "Czarny zły wilk" zaśmiałem się tylko w myślach na nazwę, jaką nadałem Derekowi i odebrałem. Przez telefon usłyszałem tylko krzyk kolegi, że czeka na zewnątrz i się rozłączył. Niemiło z jego strony. Mógł, chociaż powiedzieć cześć. Równie niezdarnie co wyjąłem, ten telefon schowałem go do kieszeni i wzrokiem zacząłem szukać drzwi wyjściowych. Kurwa tu jest tak ciemno, że to będzie wyzwanie. Nagle moim oczom rzuciła się tabliczka z napisem "Exit" Dość powoli udałem się do mojego punktu docelowego, a kiedy tylko przekroczyłem, próg drzwi moje ciało automatycznie zesztywniało z powodu przeraźliwego zimna. Rozejrzałem się po okolicy, natrafiając wzrokiem na ciebie, Lydie i twój kochany gruchot. Och jak ja nienawidzę tego samochodu. Oczywiście gruchot to tylko moje własne określenie szybkiego wyścigowego samochodu, który niby ma cztery miejsca, ale tak naprawdę mogą tam się zmieścić tylko dwie osoby.
-Widziałem się w lustrze- Krzyknąłeś, podchodząc w moim kierunku- Zabawne cię widzieć w tym stanie- Powiedziałeś, biorąc mnie pod ramie.
-Spadaj. Nikt cię nie prosiłbyś, byś po mnie przyjeżdżał. - Odpowiadając, opadłem większością ciała na jego- Całkiem dobrze się bawiłem- Dodałem, już praktycznie bełkocząc.
-To najważniejsze Liam- Dopowiedziałeś, pakując mnie delikatnie na przednie siedzenie- Wiesz, że to nie jest dobre dla ciebie. - Rzekłeś, zamykając drzwi od strony pasażera.
-Lydia czy on zawsze musi wszystko psuć- Krzyknąłem, odwracając głowę w twoją stronę. Ty tylko wzruszyłaś, ramionami śmiejąc się przy tym uroczo. - Chciałbym się jeszcze bawić- Krzyknąłem, delikatnie zaciskając rękę na pasie bezpieczeństwa.
-Czy ty musisz tak drzeć mordę- Rzekłeś, zasiadając za kierownicą- Powinieneś nam dziękować, że masz podwózkę wprost do domu o trzeciej w nocy. - Odpaliłeś tylko silnik i resztę drogi już nie odezwałeś się ani słowa.
Przez okno oglądałem jak szybko mijają nas różne rzeczy powodując u mnie zawrót głowy. Ty zawsze tak szybko jeździsz jakbyś nie bał się tego, że może ci się coś stać. Może jest to spowodowane tym, że nie boisz się ze coś stracisz, bo i tak nie posiadasz za dużo. A może jest to spowodowane tym, że nie masz osoby, do której byś teraz wracał i która by modliła się o to byś bezpiecznie, wrócił z powrotem w jej ramiona. Spojrzałem się na ciebie. Twoje ciemne włosy w całkowitym nie ładzie. Skóra, która pomimo licznych regeneracji posiadała dużo skaz. Twoje dłonie, które silnie zaciskały się na kierownicy jakby, bały się jej puszczenia. To stwierdzenie idealnie odwzorowuje twoją osobę. Boisz się tego, że któregoś dnia stracisz kontrole nad swoim życiem i całkowicie pogrąży się mrok mieszkający w twojej głowie. Twój ubiór też nie był idealny. Zawsze ta sama ciemna skórzana, kurtka, ciemne jennsy i koszulka z jakimś zespołem. Och Derek wyglądasz, jakby ktoś potwornie skrzywdził cię wewnętrznie. Poczułem na sobie twój wzrok, chyba musiałeś zorientować się, że się gapie. Spojrzałem, w twoje ciemne oczy a w nich zobaczyłem jedynie pustkę. Wyglądało, to jakbyś w ogóle nie odczuwał żadnych emocji. Moim obserwacją przerwało, nagłe zatrzymanie się samochodu co oznaczało, że już jesteśmy pod domem. Powoli zacząłem, odpinać swój pas chcąc jak najbardziej udawać trzeźwego, pomimo iż każdy wie, że tak nie jest. Kiedy już poradziłem, sobie z pasami drzwi od mojej strony zostały otwarte a ty podałeś mi rękę na co szepnąłem zdziwiony tylko krótkie "Dziękuję" Ponownie chwyciłeś mnie pod ramie i zaprowadziłeś tuż na górę do mojego pokoju. Posadziłeś mnie na łóżku i już chciałeś wyjść, kiedy moje ciało swobodnie z pozycji siedzącej upadło z hukiem na ziemie. Odwróciłeś się w moją stronę kręcąc przy tym delikatnie głową. Wiedziałem, że w środku nie możesz wytrzymać ze śmiechu. Podszedłeś, do mnie łapiąc mnie za moje bezwładne ciało a następnie rzuciłeś mnie na łóżko tak abym już dziś z niego nie spadł. Przed wyjściem spojrzałeś, jeszcze ostatni raz w moją stronę uśmiechając się przy tym delikatnie i wyszedłeś, zostawiając mnie samego. To druga noc, gdzie dziele to wspaniałe łózko sam z sobą. Kurczę powinienem się już do tego przyzwyczaić, że parę dni do roku muszę spędzić czas sam na sam. Momentalnie do moich oczu napłynęły łzy, które spływały swobodnie po mojej lekko oświetlonej twarzy. Alkohol zdecydowanie nie pomaga na takie stany. Niezdarnie podniosłem się do pozycji siedzącej a następnie prawie na czworaka doczołgałem się do łazienki. Podtrzymując się z całych sił umywalki stanąłem naprzeciwko lustra, w które wymierzyłem cios. Lustro pod siłą uderzenia rozpadło się na kawałki a moja ręka zaczęła obficie krwawić. Ten zabieg zmusił, moje ciało do regeneracji co spowodowało, że wcześniej istniejący alkohol w moich żyłach zaczął odpuszczać. Nie mogłem sobie pozwolić na spanie bez twojego ciała obok mojego. Gestem ręki naprawiłem, rozwalony obiekt a sam udałem się w stronę kuchni. Kawa dobrze mi zrobi. W kuchni ponownie spotkałem cię. Czytałeś jakąś książkę o czwartek w nocy. Kurwa ty naprawdę jesteś popieprzony.
-Nie masz co robić- Spytałem, powodując u ciebie paniczne rozglądanie się wokół siebie. - Spokojnie to tylko ja- Dodałem, stając naprzeciwko ekspresu do kawy.
-A ty nie byłeś parę chwil temu pijany- Spytałeś, odkładając książkę na bok. - w sumie nieważne sam już sobie odpowiedziałem- Rzekłeś, patrząc na moja ubrudzoną od krwi dłoń. - Nie powiem, ciekawe masz sposoby na wytrzeźwienie. Większość ludzi po prostu idzie spać- Skończyłeś, swoją wypowiedź dalej nie ruszając się z miejsca.
-Kawy- Spytałem, biorąc, w rękę jego ulubiony kubek a ty tylko mi przytaknąłeś- A odpowiadając na twoje pytanie. Pragnę ci przypomnieć, że nie jesteśmy normalnymi ludźmi. A to zdecydowanie jest najszybszy sposób. - Dodałem, podając mu kubek.
-Zaskakujące jest, obserwować cię jak zmieniasz się pod wpływem zdobytych mocy- Powiedziałeś, biorąc przy tym łyka kawy- Zawsze byłeś taki cichy i niezdarny.
-A ty zawsze mnie przez to nienawidziłeś- Odpowiedziałem, a na twojej twarzy malowało się zdziwienie. - Myślałeś, że jestem słaby i nie mam nic do zaoferowania drużynie. - Dodałem, spuszczając wzrok na podłogę.
-Naprawdę uważasz mnie za takiego typa- Spytałeś, wstając z miejsca- Może jestem oschły, niemiły i aspołeczny, ale nigdy nie uważałem o tobie w ten sposób. - Rzekłeś, stając tuż naprzeciwko mnie.
-Niestety nie dawałeś mi powodów, dla których mógłbym, myślę inaczej- Rzekłem, odkładając kubek na blat. - Wszyscy tu nie dążyliście mnie szacunkiem, a pomimo to dalej siedzę u z wami. - Dodałem, siadając na blacie.
-Nie bądź śmieszny- Krzyknąłeś, strącając z blatu parę rzeczy. - Każdy tu szanuje cię tak samo, jak wcześniej i to się nie zmieniło. Musiałeś to wszystko inaczej odbierać. - Gniew w twoich oczach rósł i rósł. Ewidentnie prawda cię boli.
-Możemy skończyć tę rozmowę, bo czuję, że może to się skończyć źle- Rzekłem, zeskakując z blatu i udając się w stronę wyjścia. Poczułem, jak jego dłoń ściska mocno mój nadgarstek i przyciąga mnie do siebie. - Derek- krzyknąłem, czując ogromny ból.
-Zdaje mi się, że nie skończyliśmy rozmowy- Syknąłeś przez mocno zaciśnięte usta. - Jesteś ostro po pieprzony. - Krzyknąłeś mi prosto w twarz. - Ale wiedz jedno. Jesteś jedyną osobą w tym miejscu, która powoduje, że mogę jej zaufać. Myślisz, że inaczej przyjechałbym po ciebie w środku nocy- Rzekłeś, patrząc się na mnie przy tym pytająco. - Odpowiedz, brzmi nie- Dodałeś, puszczając mój nadgarstek.
-Zabawny jesteś- Szepnąłem, ci prosto do ucha łapiąc twoją twarz w moje dłonie. - Ale jeżeli coś cię męczy, zawsze możesz do mnie przyjść i powiedzieć mi co czujesz. - Rzekłem, trochę głośniej patrząc mu się głęboko w oczy. -Nie masz za co dziękować- Dodałem, cofając się od niego powoli.
Zdziwienie na jego twarzy, jakie zaistniało, po moich słowach wywołało w mojej głowie napad śmiechu. Ktoś po raz pierwszy musiał mu wypowiedzieć takie słowa w jego stronę. To w sumie smutne i nawet szkoda mi tego człowieka co często się nie zdarza. Udałem się do swojego pokoju, gdzie zająłem swoje miejsce na parapecie. Wyglądałem, przez okno jakbyś zaraz miał pojawić się przed domem. Pomimo iż wiedziałem, że tak się nie stanie to mój umysł cały czas szalał. Cały czas istniałeś, w nim ty jakby ktoś rzucił na mnie zaklęcie. Kontem oka zobaczyłem, jak drzwi od mojej sypialni się otwierają, a w progu stanął Derek. Nie czekałeś, na żadną odpowiedź tylko usiadłem, tuż naprzeciwko mnie wpatrując się w swoje odbicie w szybie. Zobaczyć byłem w stanie, że po twojej ledwo oświetlonej twarzy spływa pojedyncza łza. Niecodzienny widok.-----------------
Miłego czytania!
Mam nadzieje, że chociaż trochę wam się spodoba.

CZYTASZ
Winter//thiam
FanfictionZima bywa niezwykle czarująca a tym bardziej jak spędzasz ją u boku potwora. Druga część "Who are you in the dark"