Obudziłem się w dość niewygodnej pozycji na parapecie. Nawet nie pamiętam, kiedy zasnąłem. Powoli przetarłem dłonią zaspane oczy i spojrzałem przed siebie na miejsce, które wczoraj zajmował Derek, lecz po nim nie było już nawet śladu. Leniwie opuściłem, nogi z parapetu a następnie udałem się do toalety, aby chociaż trochę się rozbudzić. Przekraczając, próg łazienki w stopy wbiły mi się kawałki szkła. No tak przecież moja dłoń maiła wczoraj bliskie spotkanie z lustrem. Widniały jeszcze na nim ślady krwi, która już delikatnie zaschła. Nie powiem, wygląda to jak miejsce zbrodnie tylko szkoda, że nikt nie umarł. Wykonałem ,tylko jeden ruch swoją obolałą jeszcze dłonią a wszystkie kawałki szkła zaczęły składać się w jedną całość aż dopasowały się do lustra. Następnie odkręciłem kurek z zimną wodą, która zaczęła nalewać się do wanny. Dolałem jeszcze parę olejków eterycznych, których kombinacja zaczęła przypominać zapach twoich ulubionych perfum i nie czekając, dłużej wskoczyłem w tą lodowatą wodę. Przez chwilę myślałem, że serce wyskoczy mi z klatki piersiowej przez różnice temperatury mojego ciała a wody. W kąpieli przesiedziałem ponad godzinę delektując się zapachem „Twoich perfum". Przestałem, czuć jakąkolwiek część swojego ciała co chyba sprawiło najgorszy dyskomfort i zmusiło mnie do wyjścia. Otarłem się tylko ręcznikiem, włoży swoje ulubione dresy i twoją za duża na mnie koszulkę i udałem się do kuchni. O dziwo w całym mieszkaniu było, podejrzanie cicho co nie zdarza się za często. Po dotarciu do kuchni wstawiłem wodę, wsypałem kawę do kubka oczywiście za dużo i znowu będzie tak mocna, że nikt jej nie wypije. Podchodząc do lodówki na blacie, zauważyłem lezącą karteczkę z napisem „Pojechaliśmy na zakupy. Nie długo będziemy" Świetnie cały dom dla mnie. Nikt nie będzie mi truł nad uchem, że coś robię nie tak. Również oznacza to, że mam trochę czasu bez ich ciągłego kontrolowanie mnie wiec mogę wyruszyć na małe łowy i złożyć dla niego kolejną ofiarę. Nie czekając, dłużej wyjąłem z kieszeni telefon i zamówiłem pizzę na adres jakiegoś domku przy drodze prowadzącej na miasto. Nikt się nie skapnie. Zjadłem jeszcze szybko mały jogurt i zalałem sobie kawę, która tak jak mówiłem, jest za mocna. Może kiedyś dojdę do idealnych proporcji. Nie czekając, dłużej założyłem tylko buty i wybiegłem z domu. Przez całą drogę miałem wrażenie, że ktoś obserwuje każdy mój najdrobniejszy ruch. Jakby czekał, aż upadnę. Na miejscu byłem, oczywiście przed dostawcą co dało mi chwilę by odsapnąć. Na horyzoncie już dostrzegłem czerwony samochód z zabawną plakietą pizzy na dachu. Te ich samochody cały czas rozbawiają mnie tak samo. Ruchem ręki wprawiłem samochód w lekkie drganie, które sprawiło, że wylądował on na poboczu. Powolnym krokiem podszedłem w jego kierunku. Ten człowiek zdecydowanie nie wiedział, co się dzieje, bo wysiadł, z niego taki przerażony. Złapałem, go tylko za szyje szepcząc tylko szybkie zaklęcie a z jego ust zaczął wypływać jasnoniebieski dym, który był jego duszą. Efekt tego zaklęcia był zaskakujący. Po wszystkim rzuciłem jego ciało na bok i kawałkiem kredy, którą miałem w spodniach zakreśliłem znaki przywołujące jego.
-Jesteś, czym więcej niż myślałem- Szepnął, stając obok mnie, lecz już nie wyglądał tak jak wtedy. Wyglądał na o wiele młodszego i zdecydowanie lepiej zbudowanego. - Jesteś moim darem z piekieł, jak i z nieba. -Dodał, łapiąc mnie za rękę.
-Wyglądasz inaczej- szepnąłem, odwracając się w jego stronę. Czy się go boje. Niekoniecznie. Może dlatego, że jestem tym, który tworzy go jakby od nowa a może dlatego, że przez to wszystko przestałem bać się praktycznie czegokolwiek.
-To twoja sprawka- Odpowiedział, stając naprzeciwko mnie budując wokół nas barierą, przez która nikt nas nie zobaczy. - Budujesz mnie na nowo. A dzięki temu budujesz, też zaufanie do swojej osoby przez co daje ci to. - Rzekł, wyciągając jedną dłoń do przodu na której zaczęło pojawiać się piekielnie rażące światło. - To jest mój dar dla ciebie. Światło z samego wnętrza piekieł. Moc, jaką z tym posiądziesz, będzie niewyobrażalna, lecz wpłynie to na twoje zachowanie, ponieważ przez pewien czas musi się to w tobie unormować. Będziesz wybuchowy, rzucał zaklęcia na lewo i prawo niszcząc po części wszystko, co stanie ci na drodze, ale dzięki temu będziesz mógł mnie wezwać na pomoc w każdym momencie. - Dodał, wysyłając to wprost w moje serce. Momentalnie poczułem, jak w moich żyłach wzrasta temperatura. Całe moje ciało zaczęło płonąć. Czy sprawiło to jakiś ból. Zupełnie nie.
-Dziękuje- Wyszeptałem, oddalając się od niego delikatnie. Czy jestem mu wdzięczny? Po części zawdzięczam mu całą moja niezależność i moc, którą teraz posiadam. Jak na razie jest warto, ale co się okazje później czas przyniesie.
Nie mówiąc, nic wyszedłem za barierę kierując się wprost do domu. Przez moją głowę przelatywały różne myśli. Co jak się wszyscy dowiedzą. Znienawidzą mnie? Będą chcieli zabić? Zabawne z dopiero teraz docierają do mnie tak znaczące rzeczy. Las, przez który szedłem, wydawał się mroczniejszy niż przedtem. Jakby coś zmieniło się we wszechświecie tylko pytanie, czy na gorsze. Myślę, że nie długo się przekonam. W końcu zostało już tylko siedem ofiar. Siedem ofiar do osiągnięcia potęgi, ale czy tylko ja tę potęgę dostanę. Wcześniej wspomniał również o Theo. Ciekawe, w jakim aspekcie on się zmienia przez moje dotychczasowe poczynania. Wyszedłem na główną drogę leśną prowadzącą wprost do naszego domu, gdy nagle poczułem, jak coś z całą siłą odrywa moje ciało od ziemi i rzuca nim o po bliższe drzewa. Poczułem ogromny ból przeszywający moje plecy, lecz nie wracając na niego dłuższej uwagi spojrzałem się wprost na napastnika. Z daleka wyglądał na zwykłego człowieka, lecz gdy wytężyłem, wzrok dostrzegłem na jego twarzy pazury wilka, a chwilę później dotarło do mnie, że już kiedyś go widziałem. Chwila zastanowienia i eureka. To wilkołak z sąsiedniego stanu, lecz dziwne, że znalazł się on akurat tu. Raczej jako wilkołaki nie wchodzimy, sobie w drogę a nawet częściowo się lubimy, lecz mam wrażenie, że tym razem tak nie będzie. Wyciągnąłem w jego stronę rękę szepcząc szybko zaklęcie a już po chwili wokół jego nóg zaczęły oplatać się grube korzenie drzew. Panika na jego twarzy była rozkoszna. Nie czekając dłużej wyszeptałem kolejne zaklęcie, a przed mim pojawiło się kolka set, które były gotowe na mój rozkaz. Nie czekając ani chwili dłużej pstryknąłem palcami a ostrza przebiły go na wylot. Wstając w końcu z kolan podszedłem powoli w jego kierunku. Delikatnie uniosłem jego głowę znajdując na jego czole mały znak. Ciekawe. Nie czekając dłużej chwyciłem go za rękę i udałem się w kierunku domu. Wiem głupi pomysł ciągnąc kogoś takiego wprost do swojego domu, lecz bez tego by mi nie uwierzyli.
-------------------------------------------------
Siemka! Postaram się już wrócić do was z nową energią i regularną publikacja!
Trzymajcie się i miłego czytania.
CZYTASZ
Winter//thiam
FanfictionZima bywa niezwykle czarująca a tym bardziej jak spędzasz ją u boku potwora. Druga część "Who are you in the dark"