Wiecie i tak minęło parę cudownych nocy na tym, że on coraz bardziej przekonywał się do tego, co potrafię, a ja przestałem myśleć o tym, że mam do wykonania zadanie. Było naprawdę cudownie, praktycznie jak na początku naszego związku. Dzisiaj nawet zrobił mi romantyczny obiad, chociaż jedyne co mu wychodzi to jajecznica i o dziwo był przepyszny. Ale to nie mogło, trwać wiecznie stado wraz z czarownicami wrócili dziś do domu po pięciodniowej wyprawie do Norwegii w celu znalezienia jakiś rzadkich ziół, a my mogliśmy pożegnać się z naszą samotnością. Siedziałem, spokojnie na kanapie oglądając, jak pozostali biegali z pokoju do pokoju zbierając swoje rzeczy. Ewidentnie ci ludzie nie potrafią się pakować w jedną walizkę i muszą wciskać swoje rzeczy do kogoś innego. Ja jeszcze zrozumiałbym dziewczyny, ale Isaac. Do jasnej cholery, po co mu było aż tyle kosmetyków do włosów. Przecież to było tylko pięć dni.
-A ty co będziesz tak patrzył i ich oceniał- Spytałeś, spoglądając raz na mnie, a raz na nich- Dobrze wiemy, że zrobiłbyś tak samo- Dodałeś, zajmując miejsce obok mnie.
-Chyba jesteś śmieszny- Odpowiedziałem, odwracając się w twoją stronę- W porównaniu do nich- Wskazałem na nich ręką- Ja umiem się pakować- Na moje słowa wybuchłeś śmiechem.
-Ty- Krzyknąłeś, łapiąc mnie za rękę- Mam ci skarbie przypomnieć kto pakował się na naszą ostatnią misję w trzy walizki- Momentalnie poczułem, jak na moich policzkach pojawiają się wypieki.
-Kurwa jechaliśmy tam na dwa tygodnie- Rzekłem, patrząc się na ciebie gniewnie- A poza tym jedna walizka była zajęta w połowie przez ciebie- Dodałem na swoją obronne.
-Nie żartuj sobie ze mnie. Miałem tam tylko jedną rzecz- Nie chcąc tego dalej słuchać, zamknąłem twoje usta w namiętnym pocałunku.
Twoje usta smakowały dziś zupełnie inaczej, a dokładniej czułem na nich nutę alkoholu. Czyżbyś się stresował ich powrotem. Nie no kto jak kto, ale ty praktycznie nigdy się nie stresujesz. Odsunąłem się od ciebie delikatnie, wpatrując się w twoją bladą jak ściana twarz, kiedy ty spojrzałeś się na mnie swoimi ciemnymi oczami szepcząc tylko głuche "zabij". Momentalnie wstałem, z kanapy a twój blada twarz ponownie nabrała kolorów a ty patrzyłeś się na mnie jak bym zwariował. Nie czekając ani chwili złapałem kurtkę w rękę i wyszedłem, z mieszkania kierując się prosto do centrum. Było mi w tej chwili obojętne, że miasto leżało, jakieś trzy kilometry stąd a dom stał w samym sercu lasu. Liczyło się dla mnie teraz tylko to by znaleźć swoją ofiarę. Przemierzałem zaśnieżoną ulicę prowadzącą do miasta, gdy obok mnie zatrzymał się samochód ,a z okna wyjrzała młoda kobieta.
-Nie potrzebna ci przypadkiem podwózka- Spytałaś, a ja oparłem się o drzwi samochodu.
-Nie wygląda, jak by znalazło się tam dla mnie miejsce- Skazałem ręką na tylne siedzenie, gdzie znajdowała się już dwójka mężczyzn. Chwila rozmowy z ofiarą jeszcze nikogo nie zbawiła, zaśmiałem się w duchu.
-Przestań pieprzyć i wskakuj- Odpowiedziała, a tylne drzwi się otworzyły. Przez chwile patrzyłem się raz na nią, a raz na drzwi, a po chwili usiadłem tuż za nią.
Wpatrywałem się w czwórkę ludzi siedzących wokół mnie, którzy spędzają razem cudowny czas. Śmieją się ze swoich beznadziejnym żartów czy po prostu rozmawiają. Nie chcąc, przerywać tej wspaniałej chwili wyszeptałem krótkie przepraszam, po czym jednym zgięciem ręki całej czwórce skręciłem kark, a auto swobodnie zjechało w zaspę śniegu. Wysiadłem z auta, wyciągając po kolei ich ciała kładąc jedno obok drugiego. Po chwili biały dotychczas śnieg pokrył się wokół mnie na czerwono. Nie musiałem na ciebie długo czekać, bo gdy tylko zrobiłem, swoje ty znalazłeś się tuż obok mnie. Nic nie mówiłeś tylko, nakreśliłeś swoje znaki a ciała, jak i krew zniknęły wraz z tobą. Zostało mi już tylko osiem osób, lecz co się stanie, gdy mu już to wszystko dostarczę. Obdarzy mnie nieskończoną mocą a on sam co dostanie. Nowe ciało, moc czy może coś, co nawet mi się nie śniło. Aż na samą myśl przebiegły mnie ciarki a wcześniejszą myśl szybko chciałem wyrzucić z głowy. Nie chcąc, dużej stać w tym miejscu udałem się w drogę do domu. Z każdym krokiem słychać było, jak śnieg skrzypiał pod moimi nogami. Poczułem, jak w mojej kieszeni wibruje telefon a na wyświetlaczu zobaczyłem tylko twoje imię, a następnie wysłałem tylko krótkiego esemesa i przyspieszyłem kroku. Po jakiejś chwili znalazłem się już w salonie.
-W końcu jesteś- Wrzasną Derek- Spotkanie stada mamy- Dodałeś, po chwili a ja szybko usiadłem na kolanach Theo.
-Dużo mnie ominęło- Wyszeptałem ci do ucha, na co ty tylko zaprzeczyłeś, kręcąc głową.
-Lima to spotkanie jest poświęcone tobie, a dokładniej twoim mocą. - Rzekłeś, skupiając wzrok wszystkich na mnie- Z tobą po naszej stronie nasze szanse na przeżycie i wygraną wzrastają o sto procent.
-A kto powiedział, że jestem po waszej stronie- Szepnąłem, przerywając ci w połowie zdania. Po moich słowach w pokoju nastała całkowita cisza, która była nie do zniesienia. - Spokojnie żartowałem- Dodałem szybko, na co spokojnie wypuściłeś powietrze.
-Spróbowałbyś nie być po mojej stronie- Szepnąłem, mi Theo do ucha przygryzając je przy tym delikatnie.
-Nie musisz się martwic po twojej zawsze, będę- Odpowiedziałem, zaciskając swoją dłoń na twojej.
-Wracając- Powiedział, Derek a moja uwaga ponownie skupiła się na nim- Zostaniesz poddany kilku próba sprawdzającym zakres twojej mocy, a zarazem twoje zdolności. Dowiemy się jak nasz bezradny Lima, jest potężny- Dodałeś, na co moje oczy aż zapłonęły.
-Nie prowokuj, bo przekonasz się o tym zaraz- Zaśmiałem się ponownie, skupiając na sobie uwagę pozostałych.
-Oj pyskaty się stałeś- Zaśmiałeś się, na co na pokazałem ci tylko środkowy palec.
Spotkanie trwało jeszcze jakieś pół godziny, gdzie omawiał z nami zasady bezpieczeństwa, które słyszę już chyba z trzydziesty raz i o tym, jak postali, powinni zacząć się przygotowywać na najgorsze. Czyli zwykłe pierdolenie w wykonaniu derek'a. Pomimo iż spotkanie mogłoby, być codziennie on mówiłby o tym samym. Czasami mam wrażenie, że nastawia nas tylko na to, abyśmy byli jak najbardziej idealni co on. Przykro mi kochany, ale to raczej nigdy się nie stanie. Natomiast resztę tego dnia spędziłem z Theo na oglądaniu jakiś głupich seriali czy objadaniu się różnymi słodyczami. Jutro każdy z nas zaczyna, porządny trening wiec skończy się spędzania czasu z Theo na jakieś dwa tygodnie, bo jak uważa Derek „za bardzo ja go i on mnie rozprasza" Z jednej strony to prawda, ale z drugiej kurczę nie potrafię odstawić go na, choć by dzień a co dopiero na dwa tygodnie. Ja wiem, że przeżywam to, co roku, ale za każdym razem jest to tak samo męczące...

CZYTASZ
Winter//thiam
FanfictionZima bywa niezwykle czarująca a tym bardziej jak spędzasz ją u boku potwora. Druga część "Who are you in the dark"