Without me

401 27 32
                                        

Dwudziesty pierwszy grudnia. Pierwszy dzień zimy. Powiecie, że to przecież nic niezwykłego, lecz nie dla takiego małego miasteczka jak Beacon Hill. Każda nowa pora roku przynosi niezliczone potwory czy zdarzenia do tego niezwykłego miasteczka. Co nam przyniesie zima? Dobre pytanie. Odkąd zostałem wilkołakiem, a jestem nim niecałe dwa lata, czuję, się jak bym grał w jednorękiego bandytę. Nigdy nie wiesz, co wypadnie. Całe szczęście, że w tym gównie nie siedzę sam, bo bym chyba nie wyrobił. Theo. Najcudowniejszy chłopak, jakiego poznałem, ale nie będę o nim opowiadał, bo raczej go już znacie. Scott. To właśnie on wprowadził mnie do tego gówna. Kto by pomyślał, że jedno głupie ugryzienie tyle zmieni. Lydia. Dziewczyna Stiles'a. Piękność z porcelanową cerą i również z pięknymi truskawkowymi włosami. Zapomniałbym. Dziewczyna jest Banshee. Lamentującą dziewczyną. Stiles. Chłopak Lydii. Kompletnie nie rozumiem, co ona w nim widzi. Chudy, ciapowaty a jego jedyną bronią jest sarkazm. Derek. Wiecznie wkurzony na cały świat, w sumie co mu się dziwić jako jedyny ogarnia tą całą szczęśliwą gromadkę. Próbuje być dobrym „Liderem", lecz dość kiepsko mu to wychodzi. Allison. Skrycie podkochuję się w issacu, lecz nie potrafi się do tego przyznać. Zapomniałbym o ważnym szczególe. Rodzina dziewczyny morduje potwory takie jak my. Isaac. Ma jakieś dziwne upodobanie do szalików i Scott'a. Przyrzekam, za każdym razem jak na niego patrzy, robi takie maślane oczka.

-Czy ja panu w czymś przeszkadzam- Powiedziała w moją stronę czarnoskóra kobieta.

-Ależ skąd proszę pani- Odpowiedziałem, uśmiechając się przy tym.

-To mógłby pan się już skupić panie Dunbar- Rzekła i odwróciła się w stronę tablicy, zapisując na niej kolejne wzory chemiczne.

Spojrzałem szybko na zegarek, który poinformował mnie, że do końca zajęć została już tylko minuta. Za minutę będę wolny na całe dwa tygodnie. Będę wolny od tych parszywych i zakłamanych twarzy. Coś cudownego. Zadzwonił dzwonek a ja jako pierwszy wybiegłem z klasy kierując się prosto w stronę samochodu Stiles'a. Gdy byłem, już wystarczająco blisko widziałem, go opierającego się o maskę a tuż o bok niego stał Isaac zaciągający się papierosem.

-Kiedyś mi podziękujesz- Krzyknąłem, wyrywając mu papierosa prosto z ust i rzucając go na ziemie. To nie tak, że jestem, przeciw po prostu ten zapach działa mi na nerwy.

-Kiedyś to cię zabije- Odpowiedział, piorunując mnie wzrokiem.- A teraz wskakuj młody- Dodał, zajmując miejsce pasażera.

-Jeszcze raz nazwiesz, mnie młodym to dostaniesz po ryju- Odpowiedziałem, zajmując swoje miejsce.

-Agresywny jak zawsze- Stękną tylko Stiles i odpalił swojego gruchota. Z całego serca nienawidziłem tego auta, ale kiedy myślałem, tylko o przyjemnościach wynikających z niego mogłem go nawet po lubić.

Wysadzili mnie tuż pod domem Theo. Momentalnie podbiegłem, do drzwi energicznie w nie pukając. Po ostatniej rozmowie i po wybaczeniu mu byliśmy sobie jeszcze bliżsi. Po chwili przed moimi oczami pojawił się chłopak w dresowych spodniach i świątecznym swetrze. Automatycznie rzuciłem, mu się na szyje przyduszając go przy tym delikatnie.

-Liam. Dusisz- Wyszeptał, próbując zaczerpnąć powietrza.

-Przepraszam- Krzyknąłem, odsuwając się od niego- W końcu będziemy mogli spędzać, ze sobą jeszcze więcej czasu- Dodałem, wchodząc do jego mieszkania.

-Jak byśmy już mało spędzali- Odpowiedział, pokazując przy tym szereg białych zębów.

-Jesteś uszczypliwy- Odpowiedziałem, przemieszczając się z korytarza wprost do kuchni- Pozwolisz, że zrobię sobie herbaty- Spytałem, odwracając się w jego stronę.

Winter//thiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz