Aragorn - Jutrzejszego ranka miała się odbyć wasza wyprawa. Po zażartej dyskusji udało się wam wreszcie dojść do porozumienia i każdy rozszedł się w swoją stronę, żeby móc się w spokoju przygotować i nacieszyć ostatnim zachodem słońca nad magicznym Rivendell. Wiedziałaś, że pewnie powinnaś wykorzystać te godziny, żeby móc złapać możliwie jak najwięcej snu - kto mógł wiedzieć, co was spotka po drodze, ale nie umiałaś się oprzeć, żeby nie przejść się po raz ostatni po ogrodach albo zajrzeć do biblioteki.
Napotkałaś po drodze kilka osób, ale wszyscy czuli tę ciężką atmosferę oczekiwania aż coś się wydarzy i nie byli w nastroju do wdawania się w rozmowy. Nie chcąc zbyt szybko iść spać postanowiłaś się wykąpać. Rivendell miało wspaniałe łaźnie, w których wanny wykończone białym marmurem były wpuszczone w podłogę, a z wysokich okien rozciągał się widok na dolinę.
Elfia służka napuściła wody do wanny i wlała do niej olejki oraz wsypała wysuszone płatki kwiatów, które sprawiały, że po całej łaźni rozszedł się piękny zapach, jakby spacerowało się po kamiennym ogrodzie. Gdy wyszła z głębokim dygnięciem, zaczęłaś zdejmować swoją suknię, która była prezentem od Elronda i rozlewała się jak woda w twoich palcach. Rozpięłaś dziesiątki maleńkich perłowych guziczków na swoich plecach i właśnie zsuwałaś materiał z ramion, gdy usłyszałaś skrzypnięcie drzwi i ciężkie kroki, których echo odbiło się od ścian, i które nagle się zatrzymały. Szybko złapałaś sukienkę, zanim opadła poniżej klatki piersiowej i spojrzałaś na intruza.
Aragorn stał kilka metrów od ciebie zastygły jak kamień z dłonią na swojej koszuli, którą najwidoczniej zamierzał przed chwilą rozpiąć. Jego oczy koloru burzowego nieba przesuwały się po nagiej skórze twoich pleców, aż niemal poczułaś ciepło tego ciemniejącego spojrzenia i ledwie powstrzymałaś się od zadrżenia. Mimowolnie pomyślałaś, że Aragorn wyglądał jakby chciał podejść i zrzucić z ciebie tę suknię, dotknąć twojej skóry...
- Aragorn...? - odezwałaś się, przerywając tę przeciągającą się ciszę.
Strażnik na dźwięk twojego głosu zdał się ocknąć z transu, a jego źrenice rozszerzyły się, gdy zorientował się w sytuacji. Był w łaźni i miał zamiar się wykąpać jak zaproponowała to służąca, która minęła go w korytarzu, a tu natknął się na ciebie. Półnagą.
- Ja... - odchrząknął z zawstydzeniem i odwrócił wzrok. - Wybacz mi, moja pani. Nie wiedziałem, że tutaj jesteś... w innym wypadku...
Osłoniłaś się bardziej materiałem, czując lekki chłód, który musnął twoją skórę. Rumieniec mimowolnie zaczął się wkradać na twoje policzki.
- Wszystko w porządku, naprawdę - zapewniłaś pospiesznie. - Postaram się pospieszyć, więc...
- Nie, nie musisz - uniósł głowę, chcąc mimowolnie na ciebie spojrzeć, ale od razu się odwrócił. - Zostań tyle czasu, ile potrzebujesz.
Zanim zdążyłaś otworzyć usta, Aragorn już stał za drzwiami i zamykał je za sobą z cichym kliknięciem zamka. Nawet nie chciałaś się zastanawiać, jak jutro rano spojrzysz mu w oczy...
Legolas - Po wielu dniach w drodze miałaś serdecznie dość tej wyprawy. Zdawało się, że marsz trwa w nieskończoność tylko po to, żeby się okazało, że wcale nie poruszacie się z zadowalającą prędkością. Lata spędzone na dworach nawet pomimo twoich treningów w sztukach walki kompletnie nie przygotowało cię na niewygody takiej podróży. Czułaś się zmęczona, brudna i nie potrafiłaś zrozumieć jak hobbici, którzy nigdy nie opuszczali swojej krainy, mogli być tak pogodni pomimo wszystkiego.
Widok rzeki jeszcze nigdy cię tak nie ucieszył. Chociaż był to raczej cienki strumyk niż rzeka, ale to była twoja pierwsza okazja, żeby móc wreszcie zmyć z siebie kurz i pot wędrówki. Gdy obóz został rozbity w takiej odległości, że nikt nie mógł cię dostrzec między drzewami, a Legolas wyruszył, żeby upewnić się, że okolica jest bezpieczna, ruszyłaś nad strumień.
CZYTASZ
In Tolkien's World.
FanfictionPolskie imaginy i preferencje z postaciami wykreowanymi przez Tolkiena w Władcy Pierścieni i Hobbicie.