Twoja historia - Twoja historia nie różni się bardziej od innych, opowiadanych przez krasnoludów, którym udało się przeżyć odbicie Ereboru przez Smauga. Byłaś wtedy dzieckiem, który przerażony uczepił się spódnicy matki, której ledwie udało się wydostać ze skał. Pamiętałaś jednak wiele. I wiedziałaś, że chciałabyś pewnego dnia znów zobaczyć korytarze Ereboru.
Wiele lat spędziłaś w Błękitnych Górach, gdzie książę Thorin zapewnił krasnoludom w miarę przyzwoity poziom życia. Twój ojciec, który był jednym z ocalałej garstki strażników, którzy jako pierwsi rzucili się przeciwko smokowi, pracował jako kowal, a twoja matka zajmowała się domem. Nic szczególnego. Dla ciebie wiało tu nudą. Marzyły ci się dalekie wyprawy, podróże czytane w książkach i opowieści o utraconym domu, o którym opowiadano sobie nad ogniskiem. Dlatego, gdy tylko usłyszałaś, że organizowana jest kompania do odzyskania Samotnej Góry, spakowałaś swoje rzeczy, zostawiłaś list rodzicom i wymknęłaś w nocy z domu, żeby stanąć na naprzeciw losowi.
Pierwsze spotkanie - Tęskniłaś za tą krasnoludzką beztroską, gdy twoi krewniacy z Ereboru zwiedzali cały dom hobbita, śmiejąc się i podśpiewując, jednocześnie przyrządzając sobie kolację, pomimo słabych sprzeciwów gospodarza. W tym tłoku ledwie udało ci się załapać imiona wszystkich, ale jeden z krasnoludów szczególnie przykuł twoją uwagę - czarnowłosy z szerokim uśmiechem na ustach i lśniącymi błękitnymi oczami, którym był Kili - najmłodszy z rodu Durina. Po pokaźnej kolacji zrobionej z zawartości spiżarni pana Bagginsa, trzeba było się zabrać za zmywanie. Gdy Ori podszedł do hobbita z zapytaniem o to, Fili wyciągnął z jego dłoni talerz i rzucił go w kierunku młodszego brata, który akurat stanął obok ciebie. Byłaś jednak nieco od niego zwinniejsza i to w twoje ręce wpadł talerz, na co Kili spojrzał na ciebie jakby nie wiedział czy zamierzasz się z nimi bawić, czy ich skarcić.
- Rzucanie talerzami jest niebezpieczne, panie Fili - powiedziałaś, po czym z uśmiechem rzuciłaś talerzem w głąb korytarza, gdzie stał Nori.
Z nudnych przygotowań do zmywania wynikła całkiem niezła zabawa i szybko się okazało, że prędko nie wyrwiesz się z ramion dwóch braci-psotników.
Kolejne spotkanie - Norka hobbita okazała się znacznie pokaźniejsza niż można by dostrzec z zewnątrz. Udało się pomieścić w pokojach niemal wszystkie krasnoludy, które po wieczorze spędzonej przy sutej kolacji, opowieściach o domu i smutnych pieśniach musiały wypocząć przed jutrzejszą podróżą. Okazało się jednak, że dla ciebie i książąt nie starczyło pokoju, więc musieliście się rozlokować w trójkę w salonie. Nie szczególnie ci to przeszkadzało. Ze stosu koców i poduszki udało ci się skonstruować całkiem przyzwoite legowisko przy ciepłym kominku, w którym powoli przygasał ogień. Nie wiadomo kiedy w trakcie tej podróży znów przyjdzie wam przespać się w przytulnym ciepłym pokoju i zamierzałaś korzystać z tej możliwości.
Wsunęłaś się pod koce i dostrzegłaś jak Kili przyciąga swoje legowisko koło ciebie i rzuca się na nie niedbale, gdy w ciszę powoli wdarło się ciche chrapanie jego starszego brata.
- No więc... - mruknął Kili. - Co myślisz o naszej wyprawie?
- Myślę, że wszyscy kompletnie zwariowaliśmy - uśmiechnęłaś się lekko - Ale i tak idę z wami prosto w paszczę smoka.
- Jak umierać, to przynajmniej w doborowym towarzystwie - odparł i mrugnął do ciebie.
Jak zeszliście się ze sobą - Od pierwszego dnia wyprawy przystawałaś z książętami zdecydowanie bardziej niż z pozostałymi członkami kompani. Pomimo wszystkich przeciwności losu potrafili umilić ten ciężki czas swoimi żartami i psikusami, zwłaszcza Kili zawsze starał się podtrzymać cię na duchu i dbał o ciebie najbardziej jak to było możliwe. Zajmował dla ciebie miejsce najbliżej ogniska i czasem dokładał ci coś ze swojego talerza. Związaliście się ze sobą, a wspaniałe Rivendell wydawało się tylko bardziej was do siebie przyciągać.
Gdy krasnoludy były zajęte demolowaniem fontanny w ogrodzie lorda Elronda, Kili pochwycił cię za ręce i zabrał na spacer po ogrodach, zabawiając cię przy tym opowieściami ze swojego dzieciństwa i snuł piękne wizje tego, co będzie robił gdy stanie w korytarzach Ereboru jako jego prawowity książę.
W jego głosie było coś co cię hipnotyzowało. Mogłabyś go słuchać godzinami, gdy mówi o czymś z taką namiętnością z jaką przypominał ci legendy o waszym domu, albo jak wymyśla na poczekaniu dowcipy, które zawsze cię rozbawiały. Właśnie opowiedział ci jedną z tych zawstydzających opowiastek z dzieciństwa o swoim bracie, a ty nie mogłaś po tym przestać się śmiać.
- Tylko nie mów Filiemu, że ci o tym powiedziałem - przestrzegł z szerokim uśmiechem. - Nie chciałbym pewnego dnia obudzić się z mieczem wuja w plecach.
- Nie pisnę ani słówka - obiecałaś. - Jednak nie wiem, czy będę mogła teraz na niego spojrzeć tak samo.
Przez chwilę szliście między alejkami w spokojnej ciszy, a w pewnym momencie zobaczyłaś jak Kili się zatrzymuje i zrywa jedną z białych róż, wyciągających się do gasnących promieni słońca. Podał ci ją, a ty uśmiechnęłaś się, podsuwając ją pod nos i delektując się słodkim zapachem kwiatu.
- Jest piękna...
- Prawie tak jak ty - odparł Kili nieco nieśmiało i pochylił się, żeby pocałować twój policzek. - Czy zrobiłabyś mi ten zaszczyt i przyjęła mnie jako swojego?
- Już się bałam, że nigdy nie zapytasz - uśmiechnęłaś się i pocałowałaś go.
CZYTASZ
In Tolkien's World.
FanfictionPolskie imaginy i preferencje z postaciami wykreowanymi przez Tolkiena w Władcy Pierścieni i Hobbicie.