Poznawanie Alphy

1.1K 79 9
                                    

Louis obudził się następnego ranka z ogromnym kacem. Chrząknął i przewrócił się na bok. Dlaczego tak się wczoraj upił? Zdawał sobie sprawę, że nie musiał dużo wypić, żeby być nietrzeźwym, jedna z korzyści bycia Omegą. Powoli otworzył oczy i zobaczył szklankę wody i dwie tabletki przeciwbólowe na jego stoliku nocnym. Jeden z chłopaków musiał je tam położyć i jeśli całkowicie się nie mylił, tym chłopakiem byłby Harry. Dlaczego musiał być taki miły? Kurwa! Wspomnienia poprzedniej nocy spłynęły na niego. Powąchał go i powiedział mu, że pachnie uroczo! O mój pieprzony Boże! Teraz dopadł go kac moralny. Kurwa!

Wziął tabletki i połknął je, popijając wodą. Naprawdę potrzebował prysznica. Powoli wstał z łóżka i skierował się do łazienki. Drzwi nie były zakluczone, otworzył więc je i wszedł do środka. Harry tam był. Właśnie wziął prysznic i stał pośrodku pomieszczenia z ręcznikiem luźno przewieszonym przez talię. Louis wpatrywał się w nagi tors Harry'ego z szeroko otwartymi ustami. Harry był cholernie wysportowany!

"Dzień dobry, Lou." uśmiechnął się Harry.

Oczywiście, musiał też zabłysnąć tym swoim uśmiechem z dołeczkami. Louis czuł, jak twardnieje w spodniach. Cieszył się tylko, że miał na sobie dresy.

"Zamykaj dwoje pieprzonych drzwi, gdy tu wchodzisz!" warknął Louis.

"Przepraszam. Kac?" zaśmiał się Harry i nie wydawał się planować wyjścia z łazienki.

Louis przejechał dłonią po włosach i westchnął. "Tak... Dzięki za tabletki przeciwbólowe. To było bardzo yyy... uprzejme z twojej strony."

Harry uśmiechnął się szeroko. "Nie ma za co. Chcesz wziąć prysznic? Tylko umyję zęby i już wychodzę, jeśli nie masz nic przeciwko?"

"Tak, tak. Nie mam. Przy okazji też umyję swoje." wymamrotał Louis i podszedł do zlewu.

Starał się, najbardziej jak mógł, nie gapić się na fantastyczne ciało Harry'ego, ale poniósł klęskę. Harry przyłapał go, jak gapił się na niego w lustrze i mrugnął do niego. Louis zarumienił się i sięgnął po szczoteczkę. Razem umyli zęby, a oczy Harry'ego błyszczały figlarnie przez cały ten czas. Louis wypluł pastę i otarł usta. Czekał (nie za bardzo) cierpliwie, aż Harry skończy. Gdy w końcu wyszedł z łazienki, Louis upewnił się, że obie pary drzwi są zakluczone i ściągnął ubrania.

Poczuł się jak nowonarodzony po długim prysznicu i ubrał się w wygodną bluzę z kapturem i dresy. Jego brzuch burczał z braku jedzenia, co przypomniało mu, że nie zrobił jeszcze żadnych zakupów.

Wszedł do kuchni, a Harry siedział już przy stole. Oczywiście!

"Cześć, Lou. Głodny?" zapytał go Harry z uroczym uśmiechem.

"Tak, muszę jechać na zakupy i kupić jakieś produkty." wymamrotał Louis i podrapał się w tył głowy.

"Kupiłem potrzebne rzeczy, zanim tu przyjechałem. Możesz wziąć ode mnie płatki, jeśli chcesz?" zaoferował Harry.

"Byłoby super. Dziękuję, Harry." uśmiechnął się Louis i poszedł szukać miski i łyżki.

Musiał otworzyć kilka szafek, zanim znalazł to, czego szukał. Zgarnął potrzebne mu rzeczy i usiadł naprzeciwko Harry'ego, który podał mu pudełko płatków. Zjedli w milczeniu. Kiedy skończyli, Harry zabrał miski ich obu i skierował się do zlewu, by je umyć. Louis wstał i chwycił ręcznik kuchenny. Harry pozmywał, a Louis wycierał i odkładał na miejsce.

Kiedy wszystko było już czyste, Harry oparł się o szafkę i spojrzał na Louisa. "Chcesz, żebym pojechał z tobą do sklepu?"

"Niee, poradzę sobie sam." odpowiedział natychmiast Louis.

Harry zmarszczył brwi. "Jesteś pewien?"

"To tylko zakupy, Harry. Przeżyję." przewrócił oczami Louis.

"Właściwie to też muszę kupić jeszcze kilka rzeczy, więc jeśli nie masz nic przeciwko, chciałbym ci towarzyszyć." odpowiedział Harry.

Cholera, przekonujący był z niego Alpha. "Dobra. Wychodzę za pięć minut."

Louis poszedł do sypialni, by zabrać portfel i kluczyki do samochodu. Harry już czekał koło samochodu, kiedy Louis wyszedł na zewnątrz. Odblokował drzwi i wsiadł do środka, a Harry dołączył do niego i zapiął pasy. Louis odwrócił się, by spojrzeć na Harry'ego. "Więc, gdzie jest najbliższy sklep spożywczy?"

Harry rzucił mu spojrzenie. "Widzisz, czy nie jesteś zadowolony, że z tobą jadę? Beze mnie byłbyś zagubiony."

Louis w odpowiedzi przewrócił oczami i włączył silnik. Siedzieli w ciszy przez całą drogę, jedynie Harry czasem rzucał mu wskazówki, gdzie jechać. Kilka minut później Louis zaparkował pod supermarketem.

Harry pchał wózek, podczas gdy Louis przeglądał półki w poszukiwaniu rzeczy do jedzenia. Zatrzymał się przy mrożonkach, by wybrać kilka gotowych dań, które mógłby podgrzać w mikrofali.

"Co ty robisz?" zapytał zdumionym głosem Harry.

"Kupuję jedzenie." odpowiedział bezczelnie Louis.

Harry chrząknął i przejechał dłonią po swoich lokach. "Nie mów mi, że będziesz się żywił takim gównem!"

Louis spłonął rumieńcem. "Szczerze mówiąc, marny ze mnie kucharz."

Harry przewrócił oczami. "Dlaczego nie jestem zdziwiony? W porządku, jakie są twoje ulubione dania? Ugotuję je dla ciebie, ba, nawet nauczę cię je przygotowywać." posłał Louisowi uśmiech.

Louis skrzyżował ramiona i zmarszczył brwi. "Co jest z wami, Alphami? Nie musisz się o mnie troszczyć. Jestem dorosłym mężczyzną, cholera!"

"Który umrze z braku składników odżywczych." uśmiechnął się Harry. "Lubisz fajitas z kurczakiem?"

"Tak." przyznał z irytacją Louis.

"Dobrze. To więc zjemy na kolację. Chodź." Harry zaczął pchać wózek w stronę następnej alejki.

Wybierali rzeczy, które będą im potrzebne. Louis upewnił się, że zabrał swoje ulubione płatki i mleko. Harry chwycił kiść bananów, a Louis uniósł brew. "Banany? Po to musiałeś mi towarzyszyć do sklepu?"

Harry tylko mrugnął i zaczął wybierać warzywa potrzebne mu do fajitas.

Zapłacili za zakupy i Louis w ciszy zawiózł ich z powrotem, a Harry wniósł do domu wszystkie zakupy, mimo głośnych protestów Louisa.

Razem rozpakowali zakupy. Louis pozwolił sobie na leniwą niedzielę i postanowił spędzić cały dzień przed telewizorem. Jutro miał być jego pierwszy dzień w pracy i, mimo lekkiego zdenerwowania, czuł się podekscytowany.

Harry usiadł koło niego na sofie.

"Ta kanapa jest ogromna, Harry. Musisz siedzieć tak blisko?" jęknął ze zdenerwowaniem Louis.

Harry tylko wzruszył ramionami i oparł się o kanapę. Nie przesunął się ani o centymetr. W milczeniu obejrzeli film. Żołądek Louisa zaczął burczeć i Harry natychmiast wstał.

"Jesteś głodny. Zacznijmy przygotowywać obiad."

"Nie potrafię gotować, pamiętasz?" przewrócił oczami Louis.

"Możesz pokroić warzywa. Chodź! Będzie fajnie." uśmiechnął się szeroko Harry.

Louis nie mógł się powstrzymać, by się nie uśmiechnąć i podążył za Alphą do kuchni. Harry podał mu deskę i nóż do krojenia, a Louis zaczął kroić warzywa. Harry nucił jakąś piosenkę, stojąc przy kuchence i Louis uśmiechnął się. Właściwie było całkiem przyjemnie.

Reszta chłopaków weszła do kuchni, gdy tylko poczuli zapach jedzenia i zjedli ze smakiem, gdy danie było gotowe.

Gdy Louis położył się do łóżka, rozmyślał o tym, jak bardzo podobało mu się mieszkanie w tym domu. Niall, Liam i Zayn byli naprawdę świetnymi chłopakami. Miał nadzieję, że niedługo zostaną dobrymi przyjaciółmi. Harry to było coś innego. Louis zdał sobie sprawę, że naprawdę ciężko było nie lubić Harry'ego. Nie był jednak pewien, czy to nie było po prostu grą aktorską. Nikt nie mógł być tak miły.

Soulmates (Tłumaczenie PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz