𝐒𝐚𝐧𝐤𝐢

570 47 12
                                    

     Pukanie rozniosło się po domku trzynastym. Nico leniwie otworzył oczy i kątem oka poszukiwał sprawcę hałasu. Po chwili dostrzegł Willa sterczącego za oknem w zimowej czapce i szaliku zwisającego z szyi. Pukał w okno. Gdy zorientował się, że chłopak zerka na niego uśmiechnął się szeroko i przyłożył czoło do szyby. Brunet subtelnie uśmiechnął się pod nosem i otulony kocem potuptał do okna. Pokazał palcem, że blondyn ma nierówno pod sufitem i otworzył okno wpuszczając do środka chłód. 

— Widzisz to co ja?! — klasnął w dłonie podekscytowany Solace.

— Jakiegoś pajaca walącego mi rano w okno? Myślę, że tak. — Opatulił się mocniej kocem. 

— Nie! — oburzył się. — Spadł śnieg, możemy iść na sanki Nico.

— Sanki? — podniósł brew — Mamy po dwanaście lat?

— Niedawno skończyłeś, więc nie bądź już taki hop siup do przodku — odparował.

— Mam prawie szesnaście! — obrzucił go poirytowanym spojrzeniem.

— Dobra zbieraj się panie mam szesnaście lat i idziemy.


     Nico wygramolił się na zewnątrz. Cały obóz spowił śnieg. Podszedł do Willa stojącego obok bałwana. Nogi topiły mu się w białym puchu. Czynność ta przyprawiała go o przyjemne uczucie, ale nie wystarczające by budzić się z rana. Solace złapał go zdecydowanym ruchem za dłoń i pociągnął za sobą. Brunet nie skomentował, dał się prowadzić wyższemu. Śnieg był rozkosznie zimny. Żółwim rytmem spadał na nich. 

— Która to już zima? — zapytał di Angelo.

— Co? — zmrużył oczy skonfundowany. 

Gdy biały puch okrywa okolicę zaczynamy rozmyślać, ile już przeszliśmy. Kolejna zima na horyzoncie, kolejny rok za nami. Obserwując ten krajobraz i mozolnie opadające płatki śniegu. Można wtedy wpaść w zadumę o przemijaniu życia. Dlatego zima ma w sobie ten niewinny urok. W tę porę roku mamy możliwość wszystko przemyśleć.

— Nico! — powiedział głośniej Solace.

— Co? 

— Pytałem czy ulepimy bałwana. 

— Mam jednego przed sobą, po co mi więcej — odparował szybko. 

— Ależ ty zabawny panie di Angelo — zaśmiał się chłopak. 

Zatrzymali się przed drewnianymi sankami.

— Nie żartowałeś — westchnął Nico.

Will chwycił sznureczek z sanek i zaczęli wdrapywać się na górkę. Spędzili te drogę w ciszy, dopiero u góry blondyn zdecydował się odezwać.

— Dobrze dotarliśmy. Chcesz z przodu czy tyłu? — posłał ku kuksańca.

— Jak już musze to wolę z tyłu. 

Solace usadowił się na sankach i posłał niższemu szeroki uśmiech zachęcający go do dołączenia się do zabawy. Nico usiadł za nastolatkiem i objął go w talii. Delikatnie przyłożył swój zimny policzek na jego plecach.

— Boisz się? — zapytał syn Apolla. 

— Nie! 

— No dobrze, to jedziemy!

Syn Hadesa nie przepadał za zimą i zabawami związanymi na mroźnym dworze. Lecz gdy sunęli w dół góry, jego policzki łaskotał mroźny wiatr, a śnieg sypał mu w oczy. Poczuł się szczęśliwy. Jego utracone dzieciństwo wracało do niego przez takie drobne momenty. Ścisnął mocniej swojego chłopaka, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Kolejno po tym sanki się zatrzymały. 

— I jak? — zapytał Solace.

— Dawaj jeszcze raz — wstał i pocałował Willa w jego zmarznięte oraz wyschnięte usta i pognał wzdłuż górki. 

Brunet zrozumiał, że nie liczy się liczba określająca czyjś wiek. Po prostu wystarczy zabranie przyjaciół na sanki, lepienie bałwana, turlanie się po śniegu bądź robienie w nim aniołków. Liczy się tylko, że przez dany moment życia, będziesz czuł się szczęśliwy. Więc póki posiadamy jeszcze czas, czyńmy co w naszej mocy aby poukładać sobie życie na nowo. Bo zima nie trwa wiecznie.



One Shoty【Solangelo】Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz