— Chciałbym zaprosić Willa na randkę — wyznał di Angelo.
Jason wraz z Percy'm spojrzeli po sobie, a następnie na bruneta.
— To na co czekasz? — zapytał Grace.
— No dokładnie! — zawtórował mu Percy.
Nico kopnął kamyk leżący na podłodze.
— No, bo... — zerknął na zaciesz na twarzach chłopaków. — Musicie się tak szerzyć jak debile? — sarknął.
— No, bo? — Jackson zignorował jego komentarz.
— Boję się — wybełkotał cicho.
Obydwoje obserwowali go marszcząc brwi, co wprawiało kruczoczarnego w zakłopotanie.
— Ohh — jęknął. — Boję się! — podparł ręce na biodrach.
Jason poprawił okulary na swoim nosie.
— Nie ma czego — odparł spokojnie.
— Idź go zaproś — przytaknął Percy. — Chłopak już pewnie więdnie w oczekiwaniu na te zaproszenie.
Nico nie zdążył odpowiedzieć, bo chłopak złapał go za ramiona i obrócił o sto osiemdziesiąt stopni. Pokazał palcem infirmerię i uśmiechnął się łobuzersko.
— Twój cel.
Grace natomiast klepnął di Angelo w plecy. Chciał tym gestem dodać mu trochę otuchy jak i zmotywować do pójścia.
— Do dzieła młody — powiedział. — Idź, my tu na ciebie poczekamy.
— Racja! — odrzekł energicznie syn Posejdona. — Powiedz nam potem jak poszło. — Posłał mu oczko.
Nico westchnął i ruszył przed siebie. Kiedy się trochę oddalił od tych natarczywych pajaców zerknął ukradkiem na nich. Przybili sobie żółwika. Brunet przewrócił oczyma na to i przyśpieszył kroku. Mógł się nie wygadać o swoim planie. Wtedy miałby święty spokój. Sam by to wszystko załatwił.
Kiedyś.
Stanął przed drzwiami. Nie słyszał żadnych głosów, więc Solace musiał być tam sam. Podniósł dłoń w geście zapukania, lecz nie uczynił tego. Stał chwilę wpatrując się w drewniane drzwi. Jeżeli tego nie zrobi sam to Percy i Jason sami się tym zajmą, a tego by nie chciał. Zabrał delikatny wdech i wypuścił powietrze. Zapukał, gdy usłyszał odzew wszedł do środka. Nie zamknął za sobą drzwi tylko zostawił je lekko uchylone. Will siedział przy biurku tam gdzie zawsze, kiedy zauważył go wchodzącego przerwał pisanie i skupił się brunecie.
— Stało się coś? — podparł brodę na dłoniach.
— Nie, przyszedłem tu tylko, aby się o coś zapytać — miętolił w dłoni skrawek swojej koszulki.
— Wal śmiało w takim razie. — odpowiedział.
Nico przygryzł wargę. Ciągle mówił, że chce, wręcz pragnie zaprosić Willa na randkę. Ale po co to mówił skoro nic nie zrobił by to mieć?
— Nico? — dopytywał blondyn.
Znowu zamiast działać zbyt rozmyślał. Will był teraz na wyciągnięcie dłoni. Nie chciał się zadręczać więcej, po prostu to zrobi.
— Will chciałbym cię... — urwał, gdy usłyszał skrzypienie drzwi, a następnie huk. Zerknął za siebie i jęknął, gdy zobaczył sprawców hałasu.
Percy wraz z Jasonem wpadli do pomieszczenia.
— Wcale nie podsłuchiwaliśmy. — Skomentował Percy leżąc pod ciałem blondyna.
Jason niemrawo posłał im uśmieszek, gdy Jackson szerzył się jakby zobaczył niebieskie naleśniki.
— Serio? — prychnął syn Hadesa.
