Świat budził się do życia. Ptaki ćwierkały a leniwe promienie słońca raziły syna Apolla w oczy. Zmierzał ku domku trzynastemu. Przez ostatnie parę dni nie spotykał się za często z potomkiem Hadesa. Musiał zająć się infirmerią oraz sprawami grupowego. Sam Nico również został poproszony o zrobienie paru spraw przez Chejrona. Dlatego za często nie mogli sobie pozwolić na wspólne wypady. Tym razem było inaczej, mieli cały dzień dla siebie. Żadnych obowiązków, prac i zmartwień. Tu liczyli się tylko oni.
Wczorajszej nocy podczas kolacji Will zaproponował całodniową randkę, na co Nico przytaknął. Solace był już na nogach gdzieś od szóstej rano. Zdążył się wykąpać, ubrać i dokończyć ostatnie dwa rozdziały książki. Umówił się z młodszym, że wpadnie po niego rano. Brunet poprosił jedynie o ,,normalną godzinę'' przyjścia do niego.
Gdy chłopak wychodził z siódemki dobijała godzina ósma rano. To była zwyczajna poranna godzina, nie wątpił w to, że gdy wejdzie do domku di Angelo zastanie go śpiącego. Dla niego nawet godzina trzynasta była zbyt wczesnym rankiem. Chwilami zastanawiał się czy aby na pewno Nico nie jest synem Hypnosa.
Stanął przed drzwiami i zapukał głośna zanim wmaszerował do środka. Wewnątrz prócz walających się wszędzie czarnych ubrań, leżał zakopany pod kołdrą Nico di Angelo.
Will westchnął zbierając po drodze rozrzucone ubrania i wrzucając je na krzesło nieopodal łóżka.
— Nico! — krzyknął nad chłopakiem.
Ten w odpowiedzi wymamrotał coś marszcząc brwi.
— Wstawaj, no! — szturchnął go kolanem.
— Która godzina? — wymamrotał brunet chowając twarz w poduszkę.
— Taka o której powinieneś wstać — sprecyzował.
— Jeszcze pięć minutek — wybełkotał.
Solace przejechał palcami przez kosmyki swoich włosów. Rozejrzał się wokoło poszukując przedmiotu godnego wybudzenia syna Hadesa. Gdy nie dostrzegł nic pomocnego postanowił użyć innej taktyki.
Chwycił za kołdrę kruczoczarnego i zrzucił ją na podłogę.
— Co robisz?! — skulił się nastolatek. — Zimno tu!
— Jeżeli teraz nie wyjdziesz z wyra to dam ci spojler do The Walking Dead. — skrzyżował ramiona.
Nico otworzył oczy i wyprostował się posyłając gniewne spojrzenie chłopakowi.
— Nie odważysz się. — Odparował.
— Chcesz się przekonać? — posłał mu szelmowski uśmieszek.
Brunet opadł z powrotem na poduszkę i zamknął oczy.
— No więc w szóstym sezonie... — mówił powoli.
— Dobra, dobra! Wstaje — wymamrotał i wyczołgał się z łóżka.
Kiedy udało mu się stanąć na nogi ziewnął i otarł załzawione oczy.
— Idź się ogarnij — odparł blondyn — i pośpiesz się. — Podniósł kołdrę z podłogi i rzucił ją na łózko na którym sam się usadowił.
Brunet podszedł do nastolatka i nachylił się ku niemu. Solace posłał mu pytające spojrzenie, kiedy ten złączył ich usta w delikatnym pocałunku.
— Dzień dobry — odparł di Angeli i ruszył ku łazience.
Syn Apolla został sam se smakiem słodkich ust niesfornego dzieciaka. Wystarczył jeden pocałunek, by uśmiech Willa nie schodził z jego twarzy przez cały dzień. Szczególnie ten, który Nico inicjował sam. Albowiem rzadko przejmował pierwszą inicjatywę względem ich. Co momentami wpieniało chłopaka ale również uważał to na swój sposób urocze.
Jednakże czy prawdziwe uczucia nie są burzliwe?
━━━━━━━━━━━━━━━
Ten one-shot leżał długo w szkicach. Uważam go za taki nijaki ale postanowiłam go w końcu upublicznić. Niech sobie tutaj zostanie. Może kiedyś go podrasuję albo coś podobnego.
Życzę miłego dnia!
Albo dobrej nocy!