Kolacja w towarzystwie Syriusza Blacka była nielada niespodzianką dla rodziców Diany i Jamesa. Zupełnie nie przypuszczali, że arystokrata postanowi opuścić rodzinny dom i zjawić się w ich progu, by poprosić o schronienie. Euphemia z przerażeniem w oczach obserwowała sińce roztaczające się pod jego okiem. Myślała o konsekwencjach, które pobyt Blacka przyniesie do ich domu. Był to oczywiście siarczysty gniew Walburgi Black, którego bała się od wielu lat. Najbardziej od momentu, gdy arystokratka torturowała jej pierwszego narzeczonego. Sprawa, rzecz jasna, zamieciona została pod dywan, a ją samą wydano za Pottera, chociaż miała być żoną Faustusa Blacka. Wyczuwała w całej tej sprawie podstęp, który mógł zaszkodzić dobrobytowi jej rodziny.
- Być może będzie to niegrzeczne pytanie, Black, ale zastanawia mnie to. Co dokładnie sprawiło, że uciekłeś z domu i zjawiłeś się u nas? - zapytała Diana z podejrzliwym uśmiechem na ustach. Czarnowłosy zakrztusił się łykiem czerwonego, półwytrawnego wina.
- To raczej nie jest twoja sprawa, Potter. - odparł z nonszalanckim uśmiechem, kiedy tylko przestał się krztusić. Łzy zalśniły w jego szarych oczach. Nadepnęła na odcisk i niezmiernie jej to pasowało.
- Raczej moja, skoro jesteś w moim domu, a nikt z rodziny nawet nie pyta o co poszło. - jej głos nie był przepełniony jadem. Ton był chłodny i rzeczowy.
- Skoro jesteś tak bardzo tym zainteresowana, proszę bardzo. Moi rodzice próbowali zaaranżować moje małżeństwo z kobietą, która nigdy mnie nie interesowała. Pokłóciliśmy się i dostałem to. - wypalił zajadliwie wskazując na swoje podbite oko. - Później po prostu wyszedłem. - zakończył z goryczą w głosie. Diana została zgromiona spojrzeniem przez Jamesa. Doskonale wiedział o tym co dzieje się w domu Blacków i co zamiatane jest pod dywan, aby tylko nikt nie dowiedział się o ich niedoskonałościach. Wizerunek publiczny stawiali na piedestale. Za nim stały finanse, a gdzieś na szarym końcu były relacje rodzinne. Wszystko to przytrzymywała Walburga swoją stalową ręką, dbając o to, by każdy z jej malutkich żołnierzyków stał w szeregu.
- Diana, przesadziłaś. - powiedział James podnosząc się ze swojego miejsca. Syriusz poszedł w jego ślady. Wiedziała gdzie dokładnie się wybierają. Mieli zamiar przegadać swoje problemy, paląc papierosy z przemytu i pijąc piwo. Był to standardowy schemat ich spotkań. Diana nie miała zamiaru im przeszkadzać. Chciała się zaszyć w swoim pokoju oraz spokojnie przeżyć ostatnie dwa tygodnie wakacji. Zostało jej jeszcze do napisania kilka esei, które zaważyć miały na kontynuowaniu przedmiotów na poziomie zaawansowanym. Wybrała astrologię, numerologię, zielarstwo, eliksiry, zaklęcia i transmutację. Wydawały się to być odpowiednie przedmioty. Zgodne z jej planami oraz zainteresowaniami.
Z uczuciem ciężkości zakończyła swój wegetariański posiłek i wyszła z jadalni, nie mówiąc rodzicom ani słowa. Schody poprowadziły ją do pokoju na piętrze, który zajmowała od jakiegoś czasu. Panował w nim ogromny bałagan, którym Diana w ogóle się nie przejmowała. Usiadła przy biurku i rozpoczęła pracę nad esejem z zielarstwa. Jak na złość, był to jeden z tematów, który przysparzał jej wiele problemów. Nie lubiła opisywać działania roślin w odwracaniu uroków. Uważała to za zupełnie beznadziejne, ponieważ większość uroków, o których była mowa, dało się odwrócić za pomocą prostych zaklęć. Znała je wszystkie na pamięć, dlatego tym ciężej przychodziło jej wykrzesanie z siebie jakichkolwiek informacji.
Po dwóch godzinach ślęczenia nad pergaminem, wreszcie mogła uznać swoją pracę za zadowalającą. Przepełniony pęcherz od dłuższego czasu dawał o sobie znać. Postanowiła skorzystać z łazienki. Błądząc w egipskich ciemnościach przeklinała fakt, że nie posiadała własnej łazienki. Nie otrzymała takiego luksusu jak James, ale wydawało się to być dla niej zrozumiałe. W końcu to on był złotym dzieckiem rodziny i ulubieńcem, zasługiwał na więcej. Nieważne jak ciężko Diana pracowała na swoje sukcesy, były one przyjmowane jako coś normalnego. Za to każdy najdrobniejszy wybryk był srogo karany. Jej brat pod tym względem był traktowany ulgowo. Słabe oceny pomimo ogromnego talentu były akceptowane, a problemy wychowawcze przykrywane sportowymi osiągnięciami. Była do tego po prostu przyzwyczajona.
- Przepraszam. - zupełnie nieznany głos wyrwał ją z transu. Na przeciw niej stał Syriusz, któremu deptała stopy. Jak poparzona odskoczyła od niego i spojrzała w jego oczy wręcz obrzydzona. Wyminęła go bardzo szybko, zamknęła się w toalecie i z ulgą popatrzyła na siebie w lustrze. Nie była przystosowana do gości w swoim domu. Nie lubiła ich. Czuła się wtedy niespokojna, tak jakby musiała pilnować swojego terenu. Bardzo szybko uporała się ze swoimi potrzebami. Opuściła łazienkę z mokrymi dłońmi. Black wciąż stał w korytarzu. Wyraźnie na nią czekał.
- Wyglądasz jak jakaś zjawa. - rzuciła lekko ironicznie, a on się uśmiechnął. - Czekasz na coś?
- W gruncie rzeczy, na ciebie. - odpowiedział krótko. Ręce założył na piersi, a jego wzrok wyrażał wyczekiwane. - Nie podobało mi się twoje zachowanie przy kolacji.
- Zachowujesz się tak, jakbyś próbował mi w tej chwili mówić co mam robić.
- Po części tak jest. Nie powinnaś odzywać się na tematy, o których nie masz pojęcia.
Diana poczuła, że wewnętrznie się gotuje. Nie lubiła, gdy ktokolwiek starał się narzucać jej swoje zdanie. W szczególności wtedy, gdy nie posiadała żadnego wzorca w tej osobie i nie miała do niej za grosz szacunku. Syriusza darzyła przez większość czasu zatrważającą obojętnością, aż do momentu, gdy nie spostrzegła jak wielki wpływ ma on na zachowanie Jamesa. Wiedziała, że źródłem wszystkich problemów związanych z wychowaniem brata, był Syriusz Black. Mimo to, od dłuższego czasu znajdował się on w gronie chłopców, którzy zwyczajnie się jej podobali. Łapa był idealnym odzwierciedleniem typu pociągającego ją. W zwyczaju miał nosić delikatny zarost na twarzy, posiadał przydługie, czarne włosy, resztkową postawę arystokraty i co najważniejsze, nie obchodziły go reguły. Diana przestrzegała ich, lecz niewyobrażalnie podobało jej się, kiedy ktoś je łamał. Właśnie dlatego, w swoim pamiętniku zdarzało jej się opisywać nie do końca przyzwoite sny, głównie te z Syriuszem. Opisywała jego wygląd i tatuaże, które widziała, dość dokładnie. Zmieniała mu jedynie imię. W głowie nazywała go Charlesem.
CZYTASZ
opium | Syriusz Black
Romancewe're classic together like egyptian gold [Londyn w zwyczaju miał witać przechodniów swoją kapryśną pogodą, która zaskakiwała ich kiedy tylko mogła. Piękny, słoneczny sierpniowy dzień w kilka sekund zamienił się w jeden z tych najgorszych. Na niebie...