10

68 3 0
                                    

Forgiving who you are
 For what you stand to gain
Just know that if you hide
 It doesn't go away

- NA BOMBĘ!!! - wrzasnął histerycznie Syriusz wbiegając do wielkiego basenu z pianą ulokowanego na środku Pokoju Wspólnego. Młodsze roczniki obserwowały go z otwartymi ustami, podziwiając odwagę, a jednocześnie dziwiąc się jego głupotą. Huncwoci zajmowali zaszczytne miejsce u progu schodów do  męskiego dormitorium. James klaskał w dłonie z dumą, Peter szykował się jako kolejny do skoku, a Remus udawał, że go to nie bawi. Przestał udawać kilka sekund później, gdy do Pokoju przyszła Lily w towarzystwie Dorcas Meadowes i Marleny McKinnon. 

- O ja pierdolę. - powiedział Black przyciszonym głosem. Odwrócił się do nich mokrym tyłkiem, próbując uciec przed gniewem Lily. Prefekt Gryfonów czasami była straszna, jednak tym razem nie wyrażała swojego zirytowania krzykiem tak jak miała w zwyczaju. Objęła go lodowatym spojrzeniem, które sprawiło, że wręcz skulił się w sobie. Wciągnęła powietrze ze słyszalnym świstem. James jak na zawołanie wydarł do przodu, ale Lunatyk złapał go za przedramię. Wszyscy spodziewali się wybuchu, który mógłby zniszczyć wszystkich w najbliższym otoczeniu Evans. Czasami zdarzało jej się nie panować nad jadem i za mocno obrażać innych. 

- Dostajesz szlaban na trzy tygodnie. - wysyczała przez zaciśnięte zęby. - Po sprzątnięciu tego syfu idziemy razem do McGonagall. Raczej przedłuży ci ten szlaban do dwóch miesięcy. - dodała z ironicznym uśmiechem. Ciarki przeszły Syriusza pierwszy raz od ucieczki z domu. Evans przypominała mu matkę w epizodach gniewu. A Walburgi nie chciał pamiętać mimo, że w ostatnim czasie bardzo często mu się śniła. 

Posłusznie rozpoczął sprzątanie swojej popołudniowej rozrywki. Żaden z Huncwotów nie dołączył do niego, oficjalnie zrzucając na biednego Syriusza winę za całe zajście. Black wcale nie miał im tego za złe, doskonale wiedział o tym, że bezszlabanowy siódmy rok był furtką Jamesa i Remusa do ustalonych przez nich celów. On zaś mógł robić co chciał, przyszłość leżała w jego rękach, nikt nie był w stanie go kontrolować i manipulować decyzjami. Posłusznie, lecz za pomocą magii uprzątnął zrobiony przez siebie bałagan i ze spuszczoną głową ruszył do gabinetu McGonagall. Chciał wzbudzić współczucie w Evans, jednak na próżno. Po kolejnym "Evans, umówisz się ze mną?" postanowiła zostać bezlitosna wobec ich żartów. Uważała, ze wystarczająco dużo czasu spędziła na ignorowaniu i pobłażaniu Huncwotom. 

Jeszcze kilka miesięcy wcześniej mógłby się poczuć poniżony przez Evans, która bez przerwy uważała się za ważniejszą i mądrzejszą od niego. Jednak wakacje dałymu więcej luzu, uważał, że bierze na siebie konsekwencje swojego głupiego zachowania. Nie żałował ani minuty spędzonej w pianie mimo, że McGonagall z pewnością wyśle informacje do jego rodziców o tym wybryku. Znów dostanie list z pogróżkami, a na końcu cichą prośbą o powrót do domu na święta. Pisał do niego tylko ojciec, bo miał w sobie więcej pokory i miłości do dzieci niż Walburga.

- Ugh, kolejka. - parsknęła wściekle Lily, opadając na kamienną ławkę przy posągu zasłaniającym wejście do gabinetu ich opiekunki. - Też możesz usiąść. - dodała po chwili, gdy dostrzegła, że Syriusz stoi obok niej i wgapia się w obrany przez siebie punkt. Została zignorowana, a on nie przerwał ani na moment swoich obserwacji. Oddychał spokojnie, biorąc głębokie i powolne wdechy tak jakby zaczynał źle się czuć, a każdy oddech był dla niego istotny. Lily przestała zwracać na niego uwagę. Nie chciał nic mówić, a ona do niczego go nie zmuszała.

Nagle drzwi gabinetu McGonagall otworzyły się i wyszła z niego profesorka w towarzystwie Diany Potter. Dziewczyna bardzo szybko uwiesiła swoje spojrzenie na Syriuszu, który oddychał co raz szybciej. Kilka sekund później leżał na podłodze nieprzytomny, a siedząca obok niego Lily Evans poderwała się z krzykiem. Uklęknęła przy Gryfonie, szarpiąc go za ramiona oraz na zmianę klepiąc go po buzi. 

W moment zebrał się wokół nich tłum ludzi, którzy za wszelką cenę chcieli dowiedzieć się do czego doszło przed gabinetem profesorki. Diana postanowiła skorzystać z okazji i ulotnić się jak najszybciej z miejsca zbrodni, z którą nie miała nic wspólnego. Mimo wszystko doskonale wiedziała, że zostałaby oskarżona przez przypadkowe osoby za samą szatę Ślizgonów. Niemalże niezauważona dotarła do lochów, zastanawiając się co tak naprawdę stało się Syriuszowi Blackowi. 


Głowa Jamesa była zajęta tymi samymi rozmyślaniami co jego siostry. Ze Skrzydła Szpitalnego dowiedział się jedynie, że Syriusz zatruł się substancją, która teoretycznie nie powinna zadziałać na niego w żaden sposób. Jego stan był stabilny, a kryzys zażegnany. Pani Pomfrey wprowadziła go w stan krótkiej śpiączki, która miała pozwolić mu na dojście do siebie bez większych problemów ze strony zniszczeń organizmu. Tak przynajmniej mówiła, ale James wiedział, że coś było tutaj nie tak. Wiedział, że w przypadku zwyczajnego zatrucia po prostu wypłukałaby jego żołądek i zostawiła na obserwacji.  Potter nie był głupi, wykorzystał mapę Huncwotów i znajomość wszystkich zakamarków zamku, aby dowiedzieć się więcej na temat tajemniczej śpiączki Syriusza. Schował się pomiędzy ścianami Skrzydła Szpitalnego, w szparze, którą stworzyli razem z Blackiem, gdy śledzili Lunatyka na drugim roku w każdą pełnię. 

- Panie dyrektorze, sprawa jest cięższa niż może nam się wydawać. Nie rozumiem dlaczego pan Black ma objawy zatrucia ostrokrzewnicą. Nie jest przecież wilkołakiem. - powiedziała przejęta kobieta stojąc na przeciw Albusa Dumbledore'a. James zmrużył oczy, aby lepiej ich widzieć, a dyrektor położył swoją rękę na ramieniu Poppy Pomfrey. 

- Jest inny powód dla którego pan Black ma objawy tego rzędu. - odparł spokojnie, rozglądając się po pomieszczeniu. - Nie należy się tym martwić, jeśli potraktuje go pani tak, jakby leczyła psowatego. 

- Ufam pańskiej wiedzy, dyrektorze. - skwitowała, a następnie zniknęła w swoim pielęgniarskim gabineciku. Dumbledore stał jeszcze chwilę w pomieszczeniu, obrócił się wokół własnej osi. Wyszedł pogwizdując pod nosem, tak jakby nie chciał zwracać niczyjej uwagi na to, że coś było nie tak. James bez większego przemyślenia mógł uznać, że wiele było nie tak.  Istniały tylko dwie opcje, które mogły wyjaśnić to zajście. Ktoś dowiedział się o animagii Syriusza i chciał go otruć, by się upewnić. Albo dowiedział się o wilkołactwie Remusa, a cały incydent z zatruciem piany był jego sposobem na pozbycie się względnie niebezpiecznej osoby. Było to bez znaczenia w kogo celowany był ten zamach, najważniejsze było dla Jamesa kto za tym stał. I właśnie do tego potrzebował swojej siostry, która była doskonałymi uszami. Nikt nie zwracał uwagi na to, co słyszała Diana Potter. 



opium | Syriusz Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz