Pojawienie się Walburgi Black w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie w piękny, słoneczny, wrześniowy dzień zwiastował wielką burzę. Kobieta przekroczyła ogromne, drewniane drzwi, zatrzaskując je z hukiem. Stanęła w holu wejściowym, gdzie Albus Dumbledore czekał na nią, aby osobiście ją przywitać.
Nigdy wcześniej Walburga Black nie była widziana tak wściekła, jak w tamtym momencie. Po raz pierwszy pojawiła się w szkole bez męża, co oznaczało jeszcze większe kłopoty, niż mogłoby się wydawać. Orion Black był jedyną osobą na świecie, która mogła zatrzymać jej gniew. A w tamtej chwili, nie było go, aby mógł uratować sytuację. Dumbledore zakładał więc w głowie, że senior rodu nie ma nawet pojęcia o pojawieniu się Walburgi w zamku.
Kobieta uścisnęła jego ciepłą dłoń, czując przy tym dużą dozę obrzydzenia. Jej dłonie zawsze były zimne. Niektórzy porównywali tę temperaturę do lodowatości jej serca, aby wbić jej kolejną szpilkę.
Niedługą chwilę po uściśnięciu dłoni dyrektora, kobieta znalazła się w jego gabinecie. W głowie komentowała tandetny wystrój, w szczególności wiszący nad biurkiem miecz Godryka Gryffindora, wraz ze zdobiącą go złotą plakietką z opisem.
- Jeśli już wieszasz atrybuty jednego założyciela Hogwartu, mógłbyś pokusić się także o te należące niegdyś do pozostałych trzech. - skomentowała kąśliwie, patrząc na niego wyzywająco. Dumbledore uśmiechnął się znad swoich okularów połówek, które Walburga uznawała za równie idiotyczne co jego osobę.
- Myślę, że mógłbym to zrobić, gdyby nie fakt ich zaginięcia. - odparł z pewnością w głosie. Założył swoje dłonie na brzuchu, oczekując na rozwój sytuacji. Walburga Black odczytała to bezbłędnie. Z małej, eleganckiej i bogato zdobionej torebeczki wyciągnęła zwinięty w rulon pergamin.
- To podanie o przeniesienie moich synów na nauczanie domowe. - wręczyła mu je z delikatnym uśmiechem zwycięstwa. - Mam nadzieję, że szkolna rada rozpatrzy je pozytywnie.
Dumbledore otworzył pergamin, pobieżnie czytając jego treść. Prośba kobiety wydała mu się niewyobrażalnie śmieszna. Doskonale wiedział o zajściu w domu Blacków. Syriusz wszystko dokładnie mu opowiedział zaraz po powrocie do szkoły.
- W przypadku Syriusza chciałbym odrzucić je od razu. - rzekł zasadniczym tonem, odkładając papier na bok. - Jest pełnoletni, dobrowolnie opuścił wasz dom.
- Wydaje mi się, że nie do końca mnie zrozumiałeś, Dumbledore. - odparła z zacięciem. - Zabieram ich.
Starszy mężczyzna uniósł brwi w zdziwieniu. Podniósł się ze swojego bogato zdobionego fotela i podszedł do jednej z szafek. Tam trzymał wszystkie dokumenty należące do jego uczniów. Jednym z najnowszych dokumentów był ten potwierdzający niezależność Syriusza względem jego rodziców. Wyjął go z koperty wiedząc, że wygrał pierwszą bitwę z panią Black. Podał jej pergamin zawierający oświadczenie panicza Blacka.
- Według zapisu, nie jesteś zobowiązana do decydowania o Syriuszu. - powiedział czekając na jej reakcję. Kamienna twarz Walburgi nie zdradzała żadnych emocji. Nie drgnęła brew, kącik ust. Wpatrywała się martwo w trzymane pismo.
- Chcę go zobaczyć. - zażądała z wyczuwalną złością w głosie. Dyrektor pokiwał głową, bez słowa prowadząc kobietę do drzwi. Do Skrzydła Szpitalnego doszli w ciszy. Walburga podeszła do szpitalnego łóżka, a Dumbledore wyszedł z pomieszczenia, dając kobiecie moment na spędzenie czasu ze swoim synem
Walburga musiałaby skłamać, gdyby miała powiedzieć, że widok bladego Syriusza, wtapiającego się niemalże w kolor pościeli, nie wstrząsnął nią. Po raz pierwszy w życiu poczuła, że mogła stracić swoje dziecko. Pomyślała o tych wszystkich chwilach, w których go nie doceniła. Kiedy nie brała pod uwagę jego uczuć. Tak naprawdę pierwszy raz w życiu poczuła do Syriusza coś więcej niż niechęć i zażenowanie jego zachowaniem.
CZYTASZ
opium | Syriusz Black
Romancewe're classic together like egyptian gold [Londyn w zwyczaju miał witać przechodniów swoją kapryśną pogodą, która zaskakiwała ich kiedy tylko mogła. Piękny, słoneczny sierpniowy dzień w kilka sekund zamienił się w jeden z tych najgorszych. Na niebie...