Straty cz. 2

789 75 13
                                        

― Jest za cicho.

― Wiem.

Harry rozglądał się po błoniach Hogwartu, ale i tu panowała niesamowita cisza.

Draco dotrzymał słowa. Nie pojawiał się w domu Severusa, nawet jeśli Lucjusz wpadał w odwiedziny. Starszy Malfoy twierdził, że syn wyjechał z matką do Hiszpanii, ale Harry średnio w to wierzył. Zwłaszcza, iż dzieciaki z Azylu twierdziły, że Draco jest u nich prawie codziennie. Doskonale wiedział, że zwyczajny świstoklik nie przenosi na tak duże odległości. Do tego potrzebny jest ministerialny.

Treningi przebiegały płynnie. Nawet Severus nie narzekał na nikogo.

Sam Snape był sfrustrowany. Jego badania tkwiły w miejscu. Uchwycony pasożyt zdechł kilka dni później. Nie mógł być dokarmiany, bo Harry nie wiedział jak, by jednocześnie ten nie wrócił do jego ciała. Severus nie ryzykował bezpośredniego dotyku.

Na magię skrzatów w ogóle nie reagował. Pasmo pasożyta zdechło z głodu i rozsypało się w pył, podobny do popiołu. Teraz badania były odrobinę łatwiejsze, ale także niewiele powiedziały mistrzowi eliksirów. Wszystkie dane skrupulatnie zapisywał, nie wiedząc, kiedy mogą być przydatne.

Dodatkowo Albus ucichł.

Od oświadczenia w Proroku jego działania były sporadyczne, a kilka ataków w ogóle okazały się działaniem innych grup, niezwiązanych z Czarnym Panem. Nawet czarodziejski świat narzekał na pewną ilość złoczyńców.

Tak jak powiedział Potter, było zdecydowanie za cicho. To był jeden z powodów, dlaczego wcześniej udali się do Hogwartu. Do rozpoczęcia nowego roku szkolnego były jeszcze dwa tygodnie. Lucjusz, jako przedstawiciel Rady Nadzorczej, pozwolił Harry'emu na pobyt. Tak dla czystej formalności, bo kto by tam wygonił Harry'ego Pottera z Hogwartu.

Severus wrócił wcześniej także z powodu laboratorium. Tu było lepiej wyposażone, a wizje dawały się Gryfonowi coraz bardziej we znaki.

Może i Albus dał odrobinę wytchnienia czarodziejskiej Anglii, ale nie Potterowi.

Każdy, kto teraz zobaczyłby Harry'ego, byłby zdruzgotany. Albus znęcał się nad nim na każdym poziomie. Harry pomimo środka lata był blady, wręcz chorobliwie. Dłonie już nie przestawały drżeć, na pierwszy rzut oka informując, jak jest źle.

― Pani Pomfrey już na ciebie czeka. Chcę usłyszeć także jej diagnozę. Nic nie wie, sam zdecyduj. ― Zatrzymali się u schodów i Severus czekał na rozstrzygnięcie problemu przez Harry'ego.

― Jeżeli sama coś wykryje, to jej powiem. Inaczej musi wystarczyć standardowa diagnoza.

― Dobrze. Póki nie rozpocznie się rok szkolny możesz mieszkać ze mną ― zaproponował Severus.

― Nie trzeba, dormitorium wystarczy. Zaklęcie i tak cię powiadomi, gdyby coś się działo. Przecież wiem, że je na mnie rzuciłeś. Przestań się tak o mnie martwić, Severusie.

― Tego nie możesz mi zabronić ― rzekł, tarmosząc mu włosy.

― Stracisz swoją reputację Postrachu Hogwartu ― zażartował Harry, uśmiechając się.

― Myślę, że straciłem ją w chwili, w której zaopiekowałem się tobą. Idź już.

Chłopak kiwnął mu dłonią i zaczął się wspinać na trzecie piętro.

― Witaj, kochaneczku.

― Witam, pani Pomfrey.

Kobieta prawie natychmiast załamała nad nim ręce.

Blizny II - ObskurusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz