Komplikacje cz. 1

686 67 20
                                    

Szczupły mężczyzna, w dopasowanym płaszczu o barwie głębokiej czerni, powoli przemierzał londyński park. Kończyła się jesień. Czarodziejski świat uwolnił się spod jarzma strachu. Czarny Pan został pokonany kilkanaście tygodni temu i nareszcie ludzie odetchnęli.

Zmiany, jakie potem zaczęły następować, kierowały świat ku lepszemu.

Severus Snape rozejrzał się po okolicy. Park o tej porze roku przedstawiał całkiem miły dla oka obraz. Wszędzie wielobarwne liście, gdzieniegdzie ostatnie kwiaty i niewielu ludzi. Późny wieczór wypędzał powoli wszystkich do zaciszy domostw. On sam jednak znalazł się tu z powodu interesów. Otrzymał dość nietypowe zamówienie na miksturę, której przygotowanie zajęło mu ponad miesiąc żmudnej pracy. Nawet cena nie odstraszyła kupującego.

Ciekawiło go, dla kogo mogła być tak specyficzna mikstura. Jedynym pomysłem, jaki przychodził mu do głowy, był śmierciożerca. Ciągle miał w świętym Mungu kilku rannych, których leczył z powikłań ataku magii obskurusa. Odkąd Albus został pokonany dosyć często otrzymywał tego typu zamówienia. Zwykle od osób, które nawet nie były uwikłane w wojnę, po prostu znalazły się w złym miejscu o złym czasie, a teraz wstydziły się ran odniesionych w chwili paniki i strachu. Czekał teraz w umówionym miejscu na swego klienta i miał nadzieję, że ten się nie spóźni.

― Pan Snape?

―Tak ― odparł, lustrując młodego chłopaka.

Miał może z siedemnaście, góra osiemnaście lat. Wysoki brunet o niezbyt ciekawej urodzie takich, jakich wielu wśród ludzi. Długie, falujące włosy koloru kasztanów, spiął w kucyka. Teraz przeszywał Snape'a niebieskim spojrzeniem z odrobiną ciekawości. Nawet ubranie było na nim zwyczajne aż do przesady – bluza z narzuconą na nią kurtką i jeansy. Nie wyglądał też na czarodzieja. Brak było w nim tego czegoś. Tego błysku w oku, który bardzo często widział u osób posiadających dar.

― Przyjaciel wysłał mnie po paczkę.

― Niestety wystąpił mały problem.

― Nie ma pan jej?― Chłopak nie zaniepokoił się wcale.

Severus podejrzewał, że nie wie, jak ważną rzecz miał odebrać.

― Muszę porozmawiać z twoim przyjacielem. To bardzo ważne. Zawartość tej paczki może mu zaszkodzić, jeżeli nie udzielę mu dokładnych i szczegółowych instrukcji.

Nie spodziewał się, że ten się tak po prostu zgodzi.

― Zaprowadzę pana do niego. Mieszka w pobliżu.

― Dziękuję.

Ruszyli przez park.

― Może pana posłucha, bo ostatnio jest z nim coraz gorzej, a nie chce przyjąć żadnej pomocy ― zaczął nagle bez żadnej zachęty chłopak. ― Mieszkam tam dopiero ponad miesiąc, ale swoje już widziałem. Pomagam mu czasem, gdy nie jest w stanie nawet wstać z łóżka.

― Jak bardzo poważny jest jego stan?

― Jest pan jakimś jego znajomym lekarzem? Ufa panu, że skontaktował się z panem? On jest bardzo zamknięty w sobie, więc pewnie tak ― odpowiedział sobie sam, zanim Severus zdążył pomyśleć nad odpowiedzią. ― Bywają dni, że nic po nim nie widać. Siedzi wtedy na tarasie i rozmawiamy.

― A gdy jest źle? ― Nadal zastanawiał się, o kim, z takim przejęciem, mówił jego przewodnik.

― Wtedy cierpi. Całe ciało odmawia mu posłuszeństwa. Nie chce jednak iść do szpitala. Mówi, że nie są w stanie już mu pomóc. Pan może?

Blizny II - ObskurusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz