Harry szybko rzucił spojrzeniem po pomieszczeniu. Większość rzeczy wydawała mu się surrealistyczna. Jakby znalazł się w laboratorium szalonego naukowca z jakiegoś niskobudżetowego filmu. Wszędzie stały komory, zapełnione obskurusami wielkości męskiej pięści. Mógł wyczuć ich niepokój, strach, wściekłość.
Słyszał je.
Nie były zadowolone.
Podłoga usłana była wzorami. Dopiero po chwili Harry rozpoznał kod z Durmstangu. Był w samym centrum pozostałych sekwencji. Wszystkie pomarańczowe na tle szarej, brudnej podłogi.
― Napatrzyłeś się już, mój chłopcze?
Gdyby nie dziewczęcy ton, Harry rzuciłby się na wroga. Tak często używany zwrot, wykorzystany przez Albusa, zadziałał niczym zapalnik. Nie zamierzał rozmawiać z nim. Doskonale wiedział, co powinien zrobić. Spodziewał się oporu, lecz nie tak niesamowitej, prymitywnej siły.
Jeden ruch dłoni Hermiony zmiótł ich wszystkich na najbliższe ściany. Połowa aurorów nie podniosła się z podłogi. Czerwone smugi pojawiły się na wyblakłej farbie.
― Żałuję, że wcześniej nie skorzystałem z talentu tej dziewczyny. Idealnie wykonuje swoje zadanie. Jej ciekawość, to moja potęga.
Potter nie dał się nadal wciągnąć w dyskusję. Jego własna sekwencja otoczyła Albusa w ciele Hermiony. Ten nic sobie nie robił z pojawiania się kolejnych kręgów wokół swojej osoby. Schylił się i dotknął linii jednego z wzorów na podłodze.
Harry syknął, czując w całym ciele ból, w odpowiedzi na ten ruch. Pojął, rzucając spojrzeniem na podnoszącego się z podłogi Draco, że otacza go jakieś zaklęcie wyciszającego. Ślizgon krzyczał coś do niego, ale nic nie docierało. Nie mógł też podejść.
Potter był zamknięty w barierze wraz ze swoim przeciwnikiem w ciele dawnej przyjaciółki. Hermiona dotknęła kolejnej linii, cały czas na niego patrząc i uśmiechając się nie swoim uśmiechem.
Kolejny spazm bólu przemknął po ramionach chłopaka, ku wyraźnemu zadowoleniu Granger.
― Za kilka chwil zostaniesz nareszcie usunięty z drogi. A także każdy, kto odważy się mi przeciwstawić ― dodała, patrząc na Malfoyów i Snape'a, taranujących czarami barierę.
Ich zaklęcia zostawały wchłaniane przez tarczę, bez najmniejszej dla niej szkody.
Wzór z podłogi zaczął się unosić w sekwencjach tak doskonale znanych Harry'emu. Wzór rodowy Granger tkwił wokół dziewczyny. Otoczył ją następnie kod Grindelwalda. Zamiar Dumbledore'a już nie mógł być bardziej czytelny.
Harry uniósł kącik ust w ironicznym uśmiechu. Skoro przeciwnik tak pogrywał, to nie widział powodu, żeby się nie zrewanżować. Następny kod zaczął kształtować się dookoła jego postaci. Blizny rwały już bez przerwy i tylko dzięki uporowi powstrzymał się od objęcia się za ramiona. Nie dał tej satysfakcji przeciwnikowi.
Rzucił jeszcze raz spojrzeniem, gdzie dokładnie stoją Ślizgoni. Draco uderzał pięściami o barierę, próbując bezskutecznie ją przebić. Na krótki moment ich spojrzenia spotkały się i Gryfon wzrokiem wskazał mu wyjście. Nie miał czasu sprawdzać, czy został zrozumiany.
Obskurus, przymuszony zaklęciem, ujawnił się. Rozrósł się na całą przestrzeń tarczy, unikając dotykania kręgów wokół Hermiony.
― Oddaj obskurusa ― zażądała.
― Nie jest twój ― rzekł, przełamując swoje milczenie.
― Przeistoczył się. Możesz go oddzielić bez szkody dla siebie. Tego przecież chcesz.

CZYTASZ
Blizny II - Obskurus
FanfictionCiąg dalszy zmagań Harry'ego z Albusem oraz z niespodziewanym jeszcze groźniejszym przeciwnikiem. Opowiadanie zostało napisane i należy w pełni do Zilidya D. Ragon. Ja tylko publikuję je dla szerszej publiczności. Zgoda na publikowanie jest.