09

2.8K 90 126
                                    

Na nic nie czekałam tak bardzo, jak na coroczny wyjazd ze znajomymi.

Osiemnastego czerwca napisałam sesje i już wtedy wiedziałam, że nie muszę przejmować się studiami przez najbliższy czas. Z szerokim uśmiechem na ustach weszłam do mieszkania.

Tak jak się spodziewałam, Łukasz leżał rozwalony na kanapie w salonie, a Eli pewnie nawet nie było.

- Cześć - powiedziałam głośno.

Chłopak wzdrygnął się i szybko schował przede mną telefon, chociaż wiedziałam, że przegląda jakieś portale randkowe dla gejów. Zawsze to robił i nawet ostatnio poznał potencjalnego przyszłego chłopaka, ale mieszkał w Berlinie, więc znajomość szybko się nie rozwijała.

- Zawsze musisz się tak skradać? - spytał.

Zignorowałam jego pytanie i zaczęłam rozglądać się po naszym mieszkaniu.

- Beth się spakowała?

- Ja się spakowałem - odpowiedział.

- Ale czy Ela to zrobiła? - ponowiłam to pytanie.

- Nie wiem do cholery - machnął ręką.

Już wiedziałam, że Łukasz jest nie w sosie i siedzenie koło niego w samochodzie przez najbliższe pięć godzin będzie ciężkie.

- A wiesz przynajmniej, czy ona... - nie skończyłam, ponieważ do mieszkania wpakowała się moja przyjaciółka.

Była wręcz uwieszona na szyi swojego chłopaka Piotrka, a on jak zwykle wpatrywał się z nią jak w obrazek. Stanowili cudowną parę i kibicowałam im z całego serca.

- Spakowana? - spytała blondynka.

Pokiwałam twierdząco głową. Właściwie byłam spakowana już od kilku dni, bo mój przesadny perfekcjonizm nie pozwoliłby mi wykonywać tej czynności na ostatnią chwilę.

- Zajebiście - odparł Piotr - To czekamy jeszcze tylko na Antka i Aśkę i możemy się szykować.

Antoni był najlepszym przyjacielem szatyna. Podobno znali się od przedszkola, a kiedy moja współlokatorka zaczęła się spotykać z Piotrem, jego kumpel został automatycznie dodany do naszej paczki. Później zszedł się z Joasią, która była absolutnie przemiłą osobą. Dziewczyna stała się idealnym dopełnieniem naszej ekipy.

Od tej pory zawsze razem wychodziliśmy na miasto w piątkowe wieczory, aż żaden zakamarek Warszawy nie był nam obcy. Tradycją stały się tez nasze wakacyjne wypady. Braliśmy wtedy wolne w pracy i mieliśmy dwa tygodnie tylko dla siebie w jakimś wyjątkowym miejscu. W tym roku to Piotrek miał dokonać wyboru.

Po niecałej godzinie w końcu znaleźliśmy się w samochodzie. Siedmioosobowy Land Rover Discovery, który należał do ojca Antka szczęśliwie pomieścił wszystkie nasze bagaże. Usiadłam w ostatnim rzędzie foteli wraz z Łukaszem, ale między nami pozostało jedno miejsce odstępu. I bardzo dobrze, bo inaczej musiałabym słuchać jego narzekań.

- Mamy wszystko? - spytała Asia, siadając koło kierowcy, którym był jej chłopak.

- Łukasz zapomniał spakować dobry humor - trafnie zauważyła Ela.

Blondyn jedynie przewrócił oczami i ubrał bezprzewodowe słuchawki.

Kiedy stwierdziliśmy, że na sto procent spakowaliśmy wszystkie potrzebne przedmioty, ruszyliśmy. W rzeczywistości spakowaliśmy pewnie też masę niepotrzebnych rzeczy. Chociaż w naszych bagażach przeważał alkohol. Kiedyś się trzeba wyszaleć...

- Ej nie myśl, że będziemy tego słuchać - powiedziałam, słysząc numer dochodzący z przodu pojazdu.

- To się podłącz - mruknął Piotrek.

Złote chłopaki | One shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz