01

6.4K 181 212
                                    

Siedziałam przy niewielkim stole i wpatrywałam się tępo w stojącą przede mną butelkę wina.

Była pełna i chociaż bardzo miałam ochotę się napić nie mogłam tego zrobić. Nie ze świadomością tego, czego dowiedziałam się w piątek.

Przeniosłam wzrok na zegarek. Dochodziła trzecia rano.

Byłam tak zmęczona, że oczy same mi się zamykały. Próbowałam się uczyć, jednak poranne mdłości spowodowały, że cały dzień czułam się fatalnie. Na szczęście z racji tego, że był poniedziałek miałam tylko jeden wykład online.

Nie byłam w stanie wysiedzieć sama w pustym mieszkaniu, dlatego chwyciłam klucze leżące w przedpokoju.

Pogoda była fatalna, jak to w listopadzie. Padało, może nie jakoś mocno, ale na tyle, że mój płaszcz zdążył nasiąknąć wodą. Jak na złość wdepnęłam prosto w sporą kałuże, tuż pod klatką, do której się kierowałam.

Wpisałam kod, wjechałam windą i weszłam do mieszkania chłopaka. Zdjęłam z siebie mokre rzeczy i przebrałam się w dresy i dużą, białą koszulkę z logiem wytworni na piersi.

Zatrzymałam się przed dużym lustrem i podniosłam materiał w górę. Na moim brzuchu znajdowała się kresa. Co prawda była lekko brązowa i praktycznie niewidoczna, ale była.

Oczy znów mi się zaszkliły, dlatego szybko poszłam do salonu i usiadłam przy stole.

Chłopaka jak nie było, tak nie ma, chociaż powinien wrócić do swojego mieszkania już jakiś czas temu. Wczoraj grał koncert w Gdańsku. Nie pojechałam, bo fatalnie się czułam.

Cholera, to ciągnęło się od miesiąca, dlaczego nie zauważyliśmy? Minuty dłużyły mi się niemiłosiernie, jednak w końcu usłyszałam dźwięk przekręcanego w zamku klucza.

Chłopak stanął w progu salonu i spojrzał na mnie zdziwiony.

- Gdzieś ty był? - spytałam cicho.

Chyba się mnie nie spodziewał, bo nawet nie drgnął.

- W Newonce - wyjaśnił.

- I co? Znowu widziałeś się z Tycjaną?

- Daj spokój, to moja koleżanka - mruknął, kierując się w stronę łazienki.

Wstałam i ruszyłam za nim. Blondyn mył zęby, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze.

- Zawsze tak mówisz. O każdej - powiedziałam, opierając się o framugę.

- Bo to prawda. Nie wiem, czemu mi nie wierzysz Oliwia...

- Bo cię znam Janek - prychnęłam - Znamy się od liceum i...

- Zmieniłem się, okej? Dojrzałem...

- Dobre żarty - przerwałam mu.

Obrócił się i spojrzał na mnie. Starałam się nie patrzeć mu w oczy, jednak okazało się to niemożliwe.

- Płakałaś? - spytał.

- Źle się czuje.

- Oliwia idź z tym do lekarza, już ci mówiłem - przybliżył się do mnie i delikatnie objął.

- Znowu paliłeś? - oderwałam się od blondyna  - Janek...

- No co? Zabawić się nie można - spojrzał na mnie z wyrzutem.

- Gdzie się podział ten Janeczek, który zarzekał się, że nigdy nie weźmie do ust jointa? - podniosłam głos.

- Odszedł, razem z tym, który chciał robić doktorat - prychnął.

Złote chłopaki | One shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz