Znów się przebudziłam, nie wiem który raz tej nocy.
Było mi niedobrze, zapewne przez to, że w ciągu ostatniego tygodnia nie funkcjonowałam normalnie. Wyglądałam tragicznie. Wielkie wory pod oczami, spowodowane spaniem maksymalnie dwie godziny w ciągu doby i twarz bardziej blada niż zwykle, co akurat było skutkiem niejedzenia.
Spojrzałam na zegarek. Prawie czwarta rano. I tak na ósmą miałam e-lekcje więc postanowiłam, że nie będę męczyć się z zasypianiem na te cztery godziny.
Usiadłam na łóżku i skupiłam swój wzrok na uchylonym oknie balkonowym. Nie miałam serca ich zamknąć, ponieważ cały czas myślałam, że chłopak się tu zjawi.
Zawsze wchodził balkonem, wcześniej wspinając się po rynnie, jednak nie zrobił tego od tygodnia. Od tygodnia go tu nie było, a ja miałam wrażenie, że to wszystko przeze mnie.
Biłam się tak z myślami, kiedy usłyszałam, jak mój pies ujada na podwórku. Dotknęłam bosą stopą zimnej posadzki i cicho podeszłam do okna.
- Zwariowałeś? Już mnie nie poznajesz? - usłyszałam.
Chwile później zauważyłam czarne włosy chłopaka, który głaskał czworonoga po głowie. Momentalnie zaszkliły mi się oczy.
- Nienawidzę cię - krzyknęłam, kompletnie nie interesując się tym, że zaraz obudzę wszystkich domowników.
Rodzice, ani starsza siostra nie popierali naszego związku. Może nie byli jakoś bardzo przeciwni, ale nie wróżyli nam świetlanej przyszłości.
„Skup się na nauce i maturze, a nie wiecznie szlajasz się z tym pożal się Boże raperem. Co on w ogóle osiągnie?"
Własne osiągnął. Spadło to na nas jak grom z jasnego nieba i zdecydowanie ani ja, ani on nie byliśmy na to gotowi.
- Też tęskniłem - odpowiedział.
Odsunęłam się od okna, a chłopak chwile później wgramolił się na balkon i znalazł w moim pokoju.
- Gdzieś ty był do cholery? - powiedziałam ze łzami w oczach.
- W Warszawie... - potarł nerwowo kark.
- W Warszawie? Blisko 600 km stąd? I nic nie napisałeś?
- Wyłączyłem telefon - wzruszył ramionami - Za dużo bodźców, nie miałem jak się skupić na pisaniu.
- Wiadomo, wielki pan raper - prychnęłam.
Byłam zła i nie zamierzałam tego ukrywać. Szóstego maja mój chłopak wrzucił na swój kanał na YouTube hot16challenge2 i nagle rozpłynął się w powietrzu. Ani jednego sms'a przez tydzień. O telefonie mogłam zapomnieć.
- A żebyś wiedziała - rzucił - Dlatego pojechałem...
- Wiesz jak się czułam? Jakbyś mnie zostawił... Nie rozumiesz, że cię potrzebuje?
- A ja potrzebowałem świetego spokoju - mruknął, siadając na blacie biurka - Mój telefon tak napierdalał, że wytrzymać się nie dało...
- No w końcu nie każdy dostaje nominacje od Quebonafide - mruknęłam.
- Tym bardziej nie random ze Szczecina - zaśmiał się cicho.
Brunet zaczął grzebać w kieszeni kurtki, w poszukiwaniu szlugów. Wiedziałam, że tylko udaje, bo w życiu chyba nie kupił paczki. Machnęłam głową, sugerując, żeby otworzył pierwszą szufladę. Znalazł tam fajki i zapalniczkę.
- Idziesz? - spytał.
Pokiwałam lekko głową. Chwyciłam koc i owinęłam się nim. Niby maj, a jednak poranki bywały zimne. Usiedliśmy na plastikowych krzesłach.
CZYTASZ
Złote chłopaki | One shots
FanfictionOne shoty, którymi bohaterami są głównie członkowie SBM, ale także inni raperzy. Książka jest raczej formą odskoczni od tego, co zwykle tutaj dodaje, rozdziały będą pojawiać się, gdy najdzie mnie wena.