10

2.5K 96 113
                                    

Tego dnia powinnam być szczególnie szczęśliwa, ponieważ święto zakochanych powinno być zarezerwowane na wspólne spędzanie czasu we dwójkę. Taki właściwe był plan, bo za kilkanaście minut w moim mieszkaniu miał zjawić się mój Walenty.

Normalnie pewnie bym się szykowała. Kilka dni temu byłam nawet w sklepie i kupiłam przepiękny zestaw czerwonej, koronkowej bielizny i obcisłą sukienkę, specjalnie na tą okazję.

Gdyby nie wczorajsze wydarzenia pewnie siedziałabym teraz przed lustrem i kończyła malować usta szminką w jakimś mocnym kolorze, jak to miałam w zwyczaju.

Dzisiaj jednak siedziałam na kanapie ubrana w powyciągane, dresowe spodnie i o wiele za dużą koszulkę. Mój ubiór całkowicie zakrywał moje kształty, które pewnie w normalnych okolicznościach chciałabym jak najbardziej podkreślić.

Zmieniłam pozycje tylko po to, żeby zatopić twarz w poduszce. Nie płakałam, chociaż oczy miałam czerwone tak, jakbym spaliła cały zapas zielska mojego pożal się przyjaciela.

Właściwie sama nie wiedziałam przez to wszystko na czym stoimy. Niby przyjaźń, ale logiczne, że oboje chcieliśmy czegoś więcej. Ja niewątpliwie się zakochałam, a on albo też się wkręcił, albo się mną bawił

Skupiłam swój wzrok na szmince, którą znalazłam wczoraj w kieszeni jego kurtki. Chwilę zajęło mi przeanalizowanie sytuacji. Nie należała do mnie, a kolor był na tyle intensywny, że na bank nie była własnością ani Sary, ani Wiktorii.

Byłam wręcz pewna, że jej właścicielką jest ta blondynka, która już od dłuższego czasu nie dawała nam spokoju. Wczoraj po tym nieprzyjemnym odkryciu zauważyłam na jego telefonie wiadomości od niej i od kilku innych.

Jeżeli tak wyglądają wiadomości od lasek, z którymi kompletnie nic cię nie łączy, to ja chyba jestem królową angielską.

Nie to, żebym go kontrolowała, bo nie byliśmy razem, a on akurat był taką osobą, której nie dało się w żaden sposób opanować.

Tak cholernie chciałam ufać mu w stu procentach, jednak zawsze pozostawał ten jeden procent niepewności jutra. Zawsze mogłam się mu znudzić, zawsze mógł mnie zostawić i poukładać sobie życie dajmy na to z tą blondyną.

Nie miałam żadnej gwarancji, a na pewno nie znajdowałam odpowiedzi w tekstach jego utworów. Zdawałam sobie sprawę z tego, jaki tryb życia prowadził nim się poznaliśmy i rzecz jasna z tym wiązała się tematyka jego numerów. Kluby, imprezy, jointy i dziewczyny tak w dużym skrócie. Jednak już niejednokrotnie zapewniał mnie, że się ogarnął.

Powodów do zazdrości miałam mnóstwo i w większości przypadków miały one długie, blond włosy.

Westchnęłam głośno, tym samym powstrzymując narastające we mnie emocje, kiedy usłyszałam dźwięk klucza przekręcanego w zamku.

- Cześć piękna - powiedział wesoło, zamykając za sobą drzwi.

Nie mogłam patrzeć mu w oczy po tym wszystkim, dlatego nie odezwałam się ani słowem.

- Co jest? - spytał.

Wiedziałam, że momentalnie się zorientuje. On już tak miał, że czytał ze mnie jak z otwartej książki. Nic nie dało się przed nim ukryć i zawsze pomagał mi z emocjami. No cóż, dziś mogło się to zmienić.

Chłopak zostawił w przedpokoju swoje okrycie wierzchnie oraz buty i szybkim krokiem ruszył w moją stronę. Usiadł na kanapie, jednak już wiedział, że jestem nie w humorze, dlatego zachowywał bezpieczny dystans.

- Co się stało Patka? - spytał spokojnie.

- Ty mi powiedz - mruknęłam.

Oderwałam plecy od miękkiego obicia kanapy i chwyciłam leżącą na stole szminkę. Wsadziłam mu ją do rąk i czekałam na jakąś reakcje. Jednak mina nawet mu nie zrzedła. Pokręcił jedynie głową.

Złote chłopaki | One shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz