przyp. red. dla lepszego vibe'u włączcie sobie (a najlepiej zapętlijcie) mercedes benz (why i love you) i/lub nienawidzę tego miasta od Hodaka, enjoy.
Warszawa, lato '19
Rzucam dziś wszystko, potem wrzucam wszystko do auta
Potem autem przekraczam Wisłę, sobie leci Nirvana, Unplugged
Potem Father John Misty, żadnych rapów, to dziś mój soundtrackPoprawiłam okulary przeciwsłoneczne na moim nosie i posłałam szeroki uśmiech mojemu niezawodnemu kierowcy. Przeniosłam dłoń na jego kark i zaczęłam jeździć paznokciami po lekko muśniętej słońcem skórze.
- Lato w mieście, matko wreszcie - zawtórowałam Taco Hemingway'owi lecącemu z samochodowego radia.
Pogoda dzisiaj była wyjątkowo piękna.
Nie mogłam napatrzeć się na Warszawę, a fakt, że właśnie jechałam kabrioletem z moim ulubionym człowiekiem obok tylko potęgował moje szczęście.
Przyjaciel, który był gotów zaproponować wyjazd na piknik to niewątpliwie największy skarb.
Zdjęłam z głowy jedwabną chustę, rozpuszczając przy tym moje włosy. Chwyciłam materiał między dwa palce i uniosłam wysoko nad głowę, co umożliwiał mi brak dachu w samochodzie.
Właściwie każdy większy podmuch wiatru mógł wyrwać mi chustę z ręki. Ale ja lubiłam ryzykować, dlatego czekałam na dalszy rozwój wydarzeń.
Nie zaczęło wiać, dlatego przeniosłam moją uwagę na chłopaka. Zarzuciłam mu kolorowy materiał na głowę, na co złapał go szybko i wepchnął mi z powrotem w dłoń.
- Prowadzę - powiedział.
- Przecież wiem - przewróciłam oczami.
Nie miałam pojęcia dokąd mnie zabiera. Właściwie Łukasz od zawsze był tajemniczy i przez te kilka lat zdążyłam się przyzwyczaić.
Był jednak jedyną osobą, która do woli mogła robić mi niespodzianki, których nienawidziłam. Te jego były dziwnie miłe i chyba dlatego były jedynymi, które tolerowałam.
Z głośnika zaczął lecieć jakiś chillwagon, więc szybko przełączyłam i teraz mogliśmy cieszyć się przepięknym głosem Adele.
Zaczęłam podśpiewywać, co jakiś czas zarzucając mu rękę na ramiona i wplatając we włosy.
Z jego twarzy nie mogłam nic odczytać, za to on zawsze mógł czytać ze mnie jak z otwartej księgi.
Jechaliśmy jakąś nieznaną mi drogą i w końcu znaleźliśmy się na leśnym parkingu. Nie miałam pojęcia gdzie się znajdujemy i skąd szatyn wytrzasnął takie miejsce. Nie było tu żywej duszy, dlatego założyłam, że musi być to jakiś mało uczęszczany parking.
Łukasz zaparkował, a ja nawet nie czekając, aż zgasi silnik wyszłam z pojazdu. Podeszłam do metalowej barierki i westchnęłam głośno.
- Kocham to miasto - powiedziałam rozmarzonym głosem.
- To nie twoje miasto - rzucił.
- Ale je kocham.
Już nic nie powiedział, za to zauważyłam, że wyjmuje z bagażnika kolejne rzeczy. Nie żartował z tym piknikiem. Biały koc w czerwoną kratę, wiklinowy koszyk i paczka szlugów.
Posłał mi zapraszające spojrzenie, kiedy to wszytko poukładał, ja jednak znów obróciłam się do niego tyłem i skupiłam na krajobrazie.
- Chodź tu do mnie - rzuciłam.
CZYTASZ
Złote chłopaki | One shots
FanfictionOne shoty, którymi bohaterami są głównie członkowie SBM, ale także inni raperzy. Książka jest raczej formą odskoczni od tego, co zwykle tutaj dodaje, rozdziały będą pojawiać się, gdy najdzie mnie wena.