05

2.9K 90 95
                                    

Zazwyczaj nie piszę niczego na wstępie, jednak tym razem nie mogę tego nie zrobić. Ten one shot niewątpliwie jest wyjątkowy, bo powstał można by rzec na zamówienie mojej kochanej lab07ck 😍

Jak wiecie to ona jest odpowiedzialna za korektę rozdziałów i to dzięki niej nie musicie patrzeć na żadne błędy w moich pracach.

Zbieżność postaci i wydarzeń nie jest przypadkowa. Bierzcie to wszystko z dystansem i (mam nadzieje) miłej zabawy!

———————————————————————————

- W razie czego ostrzegałam - powiedziałam.

- Wiem, mówisz to już któryś raz...

- Bo naprawdę nie chcę tego robić, ale z drugiej strony chcę mieć to już za sobą - westchnęłam - To jak?

- No chodźmy - odparł entuzjastycznie - Chcę poznać twoją rodzinę...

- Cholernie głupi pomysł Franek - jęknęłam, jednak chłopak ruszył już przed siebie.

Mówiłam mu tyle razy, że zapoznawanie mojego chłopaka z moją rodziną jest fatalnym pomysłem i pewnie skończy się jedną wielką katastrofą. Jednak blondyn jak zwykle musiał postawić na swoim.

Niespodziewanie przyjechał z Warszawy do mojego rodzinnego miasta. Kompletnie mnie zaskoczył i mimo, że bardzo ucieszyłam się na jego widok od razu zaczęłam panikować. Moja rodzina jest cóż... Ekscentryczna.

- Tędy? - spytał Wygnański, jednak ja pokiwałam przecząco głową.

Nie było opcji, żebyśmy weszli głównym wejściem. Mama pewnie dostrzegła by nas z okna i zawołała ojca...

Kiedy tylko znaleźliśmy się na posesji usłyszeliśmy głośne ujadanie. Mój pies biegł już w naszym kierunku, szczękając niemiłosiernie.

- Cicho psie - odparłam, jednak na nic się to nie zdało.

Franek był dla niego obcym i fakt, że przyprowadziłam go ze sobą w mniemaniu czworonoga niczego nie zmieniał. Kilka minut zajęło znalezienie wspólnego języka między tymi dwoma, jednak daliśmy radę. To musiało się skończyć pieszczotami ze strony blondyna.

On miał rękę do zwierząt, niejednokrotnie mu to powtarzałam. Nie bez powodu pies Solara i Magdy wpakowywał mu się na kolana za każdym razem, kiedy znajdowaliśmy się w mieszkaniu Poziemskich.

- Kacha! Przynieś mi resztę tych karkówek! - doszedł nas głos mojego taty.

Mężczyzna stał przy grillu i obracał zawinięte w sreberko kaszanki. Na głowie miał słomiany kapelusz, który powiększył jego kolekcje nakryć głowy całkiem niedawno. Mama sprezentowała mu go podczas, któregoś z ich ostatnich, zagranicznych wyjazdów. Nawet nie wiedziałam gdzie wtedy byli, bo wyjeżdżali na wakacje tak często, że ciężko się było połapać.

Na drewnianym stole tuż koło niego stało radio, z którego puszczony był audiobook. Tata zawsze czegoś słuchał. Właściwie to był w stanie słuchać kilku książek, a jeszcze kilka czytać.

- Dzień dobry - zawołał chłopak, a ja posłałam mu karcące spojrzenie.

- Laura przecież ci mówiłem, że masz do mnie zadzwonić nim będziesz się pierwszy raz całować - odparł ze śmiertelnie poważną miną.

Wiedziałam, że żartuje, jednak Wyguś zdawał się być przejęty.

- Jak ją skrzywdzisz, to nie chcesz wiedzieć co cię czeka - dodał starszy z mężczyzn.

Złote chłopaki | One shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz