Stałam w kuchni i zaciskałam palce na kubku z zimną już herbatą. Oczy piekły mnie od ciągłego płaczu, ale nie mogłam przestać.
Początkowo chciało mi się jeszcze krzyczeć i wyrzucać z siebie te negatywne emocje, ale szybko zrozumiałam, że to kompletnie na nic.
W ciągu blisko dwunastu godzin zdążyłam się już uspokoić. Byłam wściekła na niego i kompletnie nie rozumiałam, dlaczego znów to zrobił, ale z drugiej strony czułam się kompletnie bezsilna w tej sytuacji.
Nie spałam od sobotniego poranka, a teraz zbliżał się już ten niedzielny. Na dworze świtało, a ja marzyłam tylko o tym, żeby położyć się spać. Chociaż właściwie nie.
Marzyłam jedynie o tym, żeby mój chłopak w końcu się ogarnął.
Wytarłam sporą łzę, która spłynęła po moim policzku i w tym samym momencie usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi od mojej sypialni.
Adam pojawił się w kuchni i posłał mi przepraszające spojrzenie. Nie odezwał się słowem, jedynie podszedł do zabudowy i wyjął z górnej szafki jedną ze szklanek. Następnie wyminął mnie i nalał sobie wody z kranu po czym wypił to wszystko na raz i zaczął powtarzać czynność.
- Spałeś dwanaście godzin - powiedziałam cicho.
- Aż tyle? Nie wiedziałem, że aż tak mnie wzięło...
- Czy ty kurwa cokolwiek wiedziałeś? - nie wytrzymałam - Wiedziałeś co robisz? Wiedziałeś, że nie umiesz zachować w niczym umiaru? Wiedziałeś gdzie jesteś?
- Kochanie...
- Musiałam jechać po ciebie do jebanych Miechowic, ale wcześniej odwiedziłam wszystkie szpitale w mieście. Wiesz jak na to wpadłam? Obdzwoniłam wszystkich, rzecz jasna wychodząc przy tym na kompletną idiotkę, która nie wie gdzie znika jej chłopak w piątkowy wieczór! Na szczęście Kornelia powiedziała mi, że podobno Oskar dziś u nas nocuje i wtedy wpadłam na trop, że pewnie pojechaliście ćpać na jego działkę!
- Nie krzycz błagam - jęknął - Łeb mi pęka.
Też bolała mnie głowa i nie miałam najmniejszej chęci na robienie awantur o czwartej rano, dlatego minęłam go i usiadłam na kanapie. Siedziałam tam chwilę, płacząc w poduszkę, dopóki nie poczułam jego zimnej dłoni na moich plecach.
- Wiem, że nie chcesz mnie słuchać, ale przepraszam - powiedział.
- Kocham cię Adam - odparłam cicho - Kocham cię i cię nienawidzę rozumiesz? Obiecywałeś mi, obiecywałeś rodzicom, że skończysz ze ćpaniem...
- Wiem... Nie wiem jak to się stało, przyrzekam. W ogóle mało pamiętam. Nie wiem jak się znalazłam z powrotem w Inowrocławiu na przykład.
- Przywiozłam cię - powiedziałam, chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że jest to dość oczywiste - Zarzygałeś mi auto - dodałam.
- Paweł dzwonił do mnie jakoś z rana - mruknął - Wiesz, ten ze studiów.
- Które rzuciłeś - wtrąciłam.
- Chwalił się, że jest czysty. Czysty jak ja... A ja mu gratulowałem, mimo że byłem kompletnie naćpany. Kurwa.
Schował twarz w dłoniach. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Przysunęłam się do niego, objęłam w pasie i wtuliłam w jego tors.
- Nie chcę żebyś umarł - wyszeptałam.
- No co ty Hania. Przecież nie umrę.
- Adam uwierz mi, że wyglądałeś tak jakbyś umierał. Biłam się z myślami, zastanawiając się czy nie wieźć cię na jakieś odtruwanie.
CZYTASZ
Złote chłopaki | One shots
FanfictionOne shoty, którymi bohaterami są głównie członkowie SBM, ale także inni raperzy. Książka jest raczej formą odskoczni od tego, co zwykle tutaj dodaje, rozdziały będą pojawiać się, gdy najdzie mnie wena.