07

2.7K 90 57
                                    

Stałam w kuchni i zaciskałam palce na kubku z zimną już herbatą. Oczy piekły mnie od ciągłego płaczu, ale nie mogłam przestać.

Początkowo chciało mi się jeszcze krzyczeć i wyrzucać z siebie te negatywne emocje, ale szybko zrozumiałam, że to kompletnie na nic.

W ciągu blisko dwunastu godzin zdążyłam się już uspokoić. Byłam wściekła na niego i kompletnie nie rozumiałam, dlaczego znów to zrobił, ale z drugiej strony czułam się kompletnie bezsilna w tej sytuacji.

Nie spałam od sobotniego poranka, a teraz zbliżał się już ten niedzielny. Na dworze świtało, a ja marzyłam tylko o tym, żeby położyć się spać. Chociaż właściwie nie.

Marzyłam jedynie o tym, żeby mój chłopak w końcu się ogarnął.

Wytarłam sporą łzę, która spłynęła po moim policzku i w tym samym momencie usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi od mojej sypialni.

Adam pojawił się w kuchni i posłał mi przepraszające spojrzenie. Nie odezwał się słowem, jedynie podszedł do zabudowy i wyjął z górnej szafki jedną ze szklanek. Następnie wyminął mnie i nalał sobie wody z kranu po czym wypił to wszystko na raz i zaczął powtarzać czynność.

- Spałeś dwanaście godzin - powiedziałam cicho.

- Aż tyle? Nie wiedziałem, że aż tak mnie wzięło...

- Czy ty kurwa cokolwiek wiedziałeś? - nie wytrzymałam - Wiedziałeś co robisz? Wiedziałeś, że nie umiesz zachować w niczym umiaru? Wiedziałeś gdzie jesteś?

- Kochanie...

- Musiałam jechać po ciebie do jebanych Miechowic, ale wcześniej odwiedziłam wszystkie szpitale w mieście. Wiesz jak na to wpadłam? Obdzwoniłam wszystkich, rzecz jasna wychodząc przy tym na kompletną idiotkę, która nie wie gdzie znika jej chłopak w piątkowy wieczór! Na szczęście Kornelia powiedziała mi, że podobno Oskar dziś u nas nocuje i wtedy wpadłam na trop, że pewnie pojechaliście ćpać na jego działkę!

- Nie krzycz błagam - jęknął - Łeb mi pęka.

Też bolała mnie głowa i nie miałam najmniejszej chęci na robienie awantur o czwartej rano, dlatego minęłam go i usiadłam na kanapie. Siedziałam tam chwilę, płacząc w poduszkę, dopóki nie poczułam jego zimnej dłoni na moich plecach.

- Wiem, że nie chcesz mnie słuchać, ale przepraszam - powiedział.

- Kocham cię Adam - odparłam cicho - Kocham cię i cię nienawidzę rozumiesz? Obiecywałeś mi, obiecywałeś rodzicom, że skończysz ze ćpaniem...

- Wiem... Nie wiem jak to się stało, przyrzekam. W ogóle mało pamiętam. Nie wiem jak się znalazłam z powrotem w Inowrocławiu na przykład.

- Przywiozłam cię - powiedziałam, chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że jest to dość oczywiste - Zarzygałeś mi auto - dodałam.

- Paweł dzwonił do mnie jakoś z rana - mruknął - Wiesz, ten ze studiów.

- Które rzuciłeś - wtrąciłam.

- Chwalił się, że jest czysty. Czysty jak ja... A ja mu gratulowałem, mimo że byłem kompletnie naćpany. Kurwa.

Schował twarz w dłoniach. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Przysunęłam się do niego, objęłam w pasie i wtuliłam w jego tors.

- Nie chcę żebyś umarł - wyszeptałam.

- No co ty Hania. Przecież nie umrę.

- Adam uwierz mi, że wyglądałeś tak jakbyś umierał. Biłam się z myślami, zastanawiając się czy nie wieźć cię na jakieś odtruwanie.

Złote chłopaki | One shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz