Spojrzałam na mój budzik który stał na szafce nocnej. Wskazówki wskazywały już dwudziestą drugą. Mania wyszła już jakiś czas temu a ja czekałam wlepiając mój wzrok w białą tarczę zegara. Czułam w sobie narastające podekscytowanie. Wstałam żwawo z łóżka i podeszłam do drzwi które ostrożnie otworzyłam aby nie narobić hałasu. Na korytarzu nie było słychać już żadnych głosów. Wszyscy albo byli w swoich pokojach lub dawno spali, żeby być wypoczętym na pierwszy dzień szkoły. Ostrożnie stawiałam kroki na kamiennej posadzce. Dotarłam do pokoju dziennego. Rozejrzałam się czy nikogo nie ma dookoła i kiedy byłam tego pewna ruszyłam w kierunku wyjścia.
- A gdzie to się wybiera panienka Collins?- usłyszałam za sobą i stanęłam nieruchomo jak kołek wbity w ziemię. Zagryzłam wnętrze policzka i odwróciłam się w stronę prefekta.
-Ja...- zastanawiałam się co powiedzieć jednak nic sensownego nie mogłam wymyślić.
- Z racji, że to twoje pierwsze wymknięcie się o tak później godzinie, mogę nie pamiętać, że cię widziałem- widziałam jak uśmiecha się pod nosem- Ale mam nadzieję, że nie będziesz nadużywać mojej uprzejmości i faktu, że cię lubię, za często.
- Postaram się tego nie robić- uśmiechnęłam się- Dziękuję Cedric.
- No idź już. Bo jeszcze się rozmyślę- zaśmiał się a ja czym prędzej wyszłam na korytarz.
Z Diggorym poznałam się w zeszłym roku kiedy to pomagałam profesor Sprout w sali od zielarstwa. Cedric przygotowywał się wtedy do jednego z egzaminów i przyszedł zapytać o pomoc. Właśnie tego dnia pierwszy raz z nim rozmawiałam i pomogłam mu przygotować dobry referat na zielarstwo. Jestem chyba jedyną osobą której imię zapamiętał jeżeli chodzi o mój rocznik. Brunet ma bardzo duży problem z zapamiętywaniem imion.
Kierowałam się w stronę wieży. Udało mi się nie wpaść na żadnego nauczyciela, a mimo to miałam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Odwróciłam się i nie zobaczyłam niczego niepokojącego.
Postawiłam swoją stopę na krętych schodach trzymając się metalowej balustrady. Zimno rozeszło się po mojej dłoni niczym błyskawica uderzająca w ziemię. Naciągnęłam bluzę na dłoń i gładko sunęłam nią po poręczy pokonując chyba tysięczny stopień. Po chwili moim oczom ukazało się rozgwieżdżone niebo. Na ten widok uśmiechnęłam się do siebie i przyspieszyłam kroku po czym podeszłam bliżej aby lepiej przyjrzeć się bezmiarowi granatu.- Wyglądają jak dzwoneczki prawda?- uśmiechnęłam się do siebie i spojrzałam przez ramię na Ślizgowa który stał kawałek dalej. Nie słyszałam nawet kiedy przyszedł. A może czekał na mnie w cieniu budynku.
- Tak... Bardzo trafne porównanie- uśmiechnęłam się co Draco odwzajemnił. Odwróciłam głowę w stronę nieba i po chwili poczułam jego sylwetkę blisko swojej. Spojrzałam na niego kątem oka i widziałam jak opiera się o balustradę.
- Z kim spędziłaś podróż? - patrzył w krajobraz przed nami.
- Z Nevillem i Luną - uśmiechnęłam się lekko- Dlaczego pytasz?
- Z ciekawości- zaśmiał się cicho i zaczął bawić się palcami. Przez chwile trwaliśmy w ciszy.
- Dlaczego to musi być takie niezręczne? - spojrzałam na blondyna a ten nie do końca wiedząc o co mi chodzi spojrzał na mnie- Pisaliśmy całe wakacje a teraz mamy problem aby nawet zacząć najprostszy temat którym jest pogoda- Draco zaśmiał się cicho.
- Piękna mamy pogodę prawda?- wpatrywał się we mnie.
- No weź!- szturchnęłam lekko jego ramie- wiesz, że nie o to mi chodziło- uśmiechnęłam się i w tamtym momencie nie czułam się już spięta.
CZYTASZ
Wybaczysz mi Weasley? || Fred Weasley
FanfictionLidia Collins jest najbardziej pomocną osoba w całym Hogwarcie jednak czuje się dobrze na uboczu. Jedyne co różni Puchonkę od reszty jej towarzyszy to bałagan w dormitorium i życiu. Jednak na piątym roku to właśnie Lidka pojawi się na językach ludzi...