Wpatrywałam się w świeżo upieczony chlebek przede mną. Siedziałam na dziedzińcu w ten ostatni wieczór Święta Jesieni. Mania i Oliver właśnie zajadali się pieczywem śmiejąc się kiedy chłopak zapodał jakiś dowcip. Jednak ja byłam zbyt pogrążona w moich myślach aby na czymkolwiek się skupić.
Fred pojawił się o dziwo na ostatnim zadaniu. Jednak przez wyraz jego miny odzywałam się do niego tylko w ostateczności a on dawał mi tylko znaki głową. Było to strasznie frustrujące. Po ogłoszeniu wyników okazało się, że zajęliśmy pierwsze miejsce jednak w ogóle nie miałam powodów do radości... Fred również... Po ceremonii już go nie widziałam a za godzinę, zaczyna się bal maskowy. Nie mam pojęcia co zrobiłam źle, jednak może faktycznie nie powinnam była się wtrącać. Jednak martwię się o George'a. W czasie trwania turnieju często zakładał maskę uśmiechu i udawał, że wszystko jest w porządku. Próbowałam dzisiaj wypytać Rona jak wygląda sytuacja między bliźniakami na co chłopak wzruszył tylko ramionami mówiąc " jest jak zawsze" co wcale mi się nie podoba. Oboje nie są co do siebie szczerzy i spodziewam się, że skończy się to ogromną kłótnią.
Mam ochotę porozmawiać z Marysią aby mi doradziła jednak musiałabym opowiedzieć jej wszystko od początku i nie wiem czy nie byłaby na mnie za to zła... Juz dłuższy czas nie mówię jej co dzieje się w moim życiu... Nie chce psuć jej również wieczoru który spędzi na tańcu z chłopakiem jej marzeń.Z jednej storny cieszyłam się powrotem do zajęć. Oznacza to łatwa wymówkę " muszę się uczyć". Nie będę musiała się nikomu tłumaczyć. Do tego nauka bardzo łatwo odciąga myśli... Zdecydowanie wolałabym pracować pod surowym okiem Snape na eliksirach niż spędzić jeszcze jedną chwilę sam na sam ze swoimi myślami które wcale nie krążyły wokół radosnych scenariuszy.
- Lidka co ty na to?- Mania spoglądała na mnie wraz z Oliverem i byli widocznie z czegoś zadowoleni.
- Odleciałam- jęknęłam- Możecie jeszcze raz powtórzyć... Najlepiej wszystko od początku- westchnęłam.
- Pytaliśmy czy jesteś chętna świętować swoją wygrana na balu!- Marysia wydawała się być bardzo podekscytowana dzisiejsza imprezą.
- Szczerze to nie czuje się jakbym wygrała... Chyba odpuszczę sobie bal- skrzywiłam się- Ale wy idźcie obowiązkowo i wybawcie się również za mnie! Rozumiemy się?
- Nie. Nie rozumiemy sie- Mania przybrała poważny ton- idziesz tam ze mną... Chce spędzić trochę czasu z tobą- posłała mi ciepły uśmiech jednak jej ton dalej był stanowczy- Dawno nie rozmawiałyśmy...
- Mania naprawdę nie mam ochoty- westchnęłam urywając kawałek ciepłego pieczywa z makiem.
- A ja nie mam ochoty patrzeć na twoją zmarnowaną twarz- przewróciła oczami- Nie wiem co się dzieje ale w ogóle mi się to nie podoba...
- Nic się nie dzieje- jeknęłam. Czułam się coraz bardziej zakłopotana tą sytuacja.
- Dlaczego nie chcesz ze mną o tym porozmawiać? Dalej odwlekasz temat Freda... Szkoda, że już wszystko wiem... Tylko nie od ciebie- mania westchnęła i pociągnęła Olivera za sobą idąc w stronę budynku. Wood posłał mi tylko smutny uśmiech i ruszył za moją przyjaciółką. Zostałam sama nie do końca wiedząc co zrobić. Po chwili sylwetka Mani zniknęła z mojego pola widzenia a ja schowałam twarz w dłonie. Czułam moje blond włosy na dłoniach które opadły przez co musiałam wyglądać idiotycznie, jednak w tym momencie mało mnie to obchodziło...
- Lidka?- westchnęłam sama do siebie słysząc ten głos- Czyżby Fred już się tobą znudził? Jejku tak mi przykro- mimo iż dalej miałam twarz ukryta w dłoniach dobrze widziałam na jego ustach ten sztuczny uśmiech.
CZYTASZ
Wybaczysz mi Weasley? || Fred Weasley
FanficLidia Collins jest najbardziej pomocną osoba w całym Hogwarcie jednak czuje się dobrze na uboczu. Jedyne co różni Puchonkę od reszty jej towarzyszy to bałagan w dormitorium i życiu. Jednak na piątym roku to właśnie Lidka pojawi się na językach ludzi...