Cały weekend spędziłam w pokoju wychodząc tylko coś zjeść. Czytałam książki polecone przez Adamsa i szczerze mówiąc naprawdę są dobre. Jestem mile zaskoczona i zdecydowanie muszę z nim porozmawiać na temat jednej z tych powieści. Czytanie pozwoliło mi również zapomnieć o Fredzie i Alex. Co najdziwniejsze poza czytaniem zdążyłam poukładać ubrania w szafkach i trochę posprzątać moje dormitorium. Normalnie bym tego nie zrobiła...
Przemierzałam właśnie korytarz aby dostać się na lekcje obrony przed czarną magią. Ostatnio coraz częściej zdarza mi się spóźniać co jest do mnie nie podobne. Zawsze byłam przed czasem. A teraz zastanawiam się czy będę na styk czy jednak chwilę po rozpoczęciu lekcji. Mam nadzieję, że profesor Lupin przymknie na to oko. O dziwo na korytarzu było jeszcze sporo uczniów co może oznaczało, że jeszcze wcale nie jest aż tak późno. Wszędzie dookoła było słychać śmiechy i rozmowy nie skupiałam się na tym zbytnio. Moim jedynym celem było dotrzeć na zajęcia.
- Gdzie tak znowu pędzisz?- usłyszałam kiedy tylko wyszłam z za zakrętu. Spojrzałam na bruneta.
- Na lekcje u profesora Lupina- uśmiechnęłam się lekko. Chłopak stał oparty o kamienną ścianę. Jego mocne rysy twarzy oświetlało słońce wpadające przez ogromne okna znajdujące się na korytarzu. Krawat miał luźno zawiązany. A brązowe tęczówki wpatrywały się we mnie. Lekko skrępowana tym wzrokiem poprawiłam tylko włosy dając je za ucho i delikatnie się uśmiechnęłam.
- To twoje ostatnie zajęcia?- zapytał uśmiechając się łobuzersko.
- Tak, ale dlaczego pytasz?- poprawiłam książki które ściskam w rękach.
- Nie udało mi się ciebie złapać przez ten weekend- nie zważył nawet na moje pytanie. Dalej się uśmiechał a ja nie byłam pewna co chodzi po jego głowie.
- Tak... Zaczytałam się- niezręcznie się uśmiechnęłam.
- Możemy to nadrobić? Co ty na to? Powinienem mieć zaraz eliksiry... Ale możemy się zerwać- podszedł bliżej mnie zdecydowanie na de mną górując. Był o wiele wyższy. Poprawił swoje kręcone włosy które opadły mu na czoło.
- Zerwać?- zapytałam bardziej siebie niż jego na co zaśmiał się ochryple.
- Tak zerwać... To tylko jedna godzina... Nic się nie stanie...
- Ja nie powinnam...
- Lidka no co ty- uśmiechnął się zachęcająco- Rozerwij się trochę. I tak jesteś już spóźniona parę minut- łobuzersko się uśmiechnął.
- Ja..- chwycił moją dłoń i pociągnął w swoją stronę.
- Musimy się spieszyć aby nikt nas nie zobaczył- i tak oto udałam się na swoje pierwsze wagary w życiu. Nate uśmiechał się do mnie co jakąś chwile kiedy schodziliśmy po schodach. Przez co i na mojej twarzy zaczął pojawiać się uśmiech a przerażenie zastąpiła adrenalina. Czy nikogo nie spotkamy po drodze? A co jeżeli nas nakryją? A co jeżeli rodzice się dowiedzą? Myśli krążyły po mojej głowie i po chwili znikały. Podekscytowanie coraz bardziej pochłaniało moje ciało. Wyszliśmy na główny korytarz prowadzący na dziedziniec. Tam zobaczyłam jego. Siedział jakby na kogoś czekał. Poczułam kolejne ukłucie bólu jednak nie było ono już tak bardzo intensywne. Słysząc tupot naszych podeszw podniósł głowę i jego wzrok spoczął na mnie a następnie przeskoczył na Adamsa. Po chwili kiedy go mijaliśmy patrzył prosto w moje oczy więc odwróciłam wzrok. Jednak nic to nie dało ponieważ czułam jak jego spojrzenie wierci dziurę w tyle mojej głowy. Dalej biegłam za rękę z Natem i z jednej storny czułam się okropnie w stosunku do Freda. Jednak to zaznaczył, że nigdy nie byliśmy razem. Jednak brakowało mi naszych rozmów czy przekomarzania się. Brakowało mi tych brązowych niczym czekolada tęczówek wpatrujących się we mnie kiedy opowiadałam o nowo przeczytanej książce...
CZYTASZ
Wybaczysz mi Weasley? || Fred Weasley
FanfictionLidia Collins jest najbardziej pomocną osoba w całym Hogwarcie jednak czuje się dobrze na uboczu. Jedyne co różni Puchonkę od reszty jej towarzyszy to bałagan w dormitorium i życiu. Jednak na piątym roku to właśnie Lidka pojawi się na językach ludzi...