~26~

86 5 4
                                    

- Rose, pogadajmy - poprosił Markus.

- A mamy o czym? Przecież oboje wiemy, że się nie zmienisz...

- Dajcie mi szanse.

- Powinieneś przeprosić Roberta.

- Tylko jak? On cały czas mnie unika - powiedział przejęty.

- A dziwisz się mu?

- Nie.. - odparł smutno.

Czyżby zrozumiał swój błąd? Nie wiem sama co mam o tym myśleć. Po rozmowie z Markusem postanowiłam udać się po coś słodkiego do hotelowej kawiarni. Robert trenuje, a ja padam z nudów. Mamy teraz dwa tygodnie wolnego jako fotografki, a za nas już jest podstawione zastępstwo. Gdy byłam już blisko kawiarenki za rękę złapała mnie roztrzęsiona Alice.

- Chodź ze mną proszę... - płakała.

- Co się stało? Alice, czemu płaczesz?

- Załóż kurtkę i chodź, proszę...

Wykonałam posłusznie to o co prosiła i udałam się za nią. Nim się spostrzegłam wpakowała mnie na przednie siedzenie jej auta i ruszyła.

- Alice, co ty robisz? Gdzie my jedziemy?

- Jak najdalej stąd...

- Cholera, o co chodzi?

- J-ja...ja..Jestem w c-ciąży - wydukała.

- I przez to mnie porywasz?

- Rafael nie chce tego dziecka... Usunę je, a sama boję się jechać do kliniki.

Zamurowało mnie to co powiedziała... Jak to Rafael nie chce dziecka? I czemu ona tak posłusznie zamierza się go pozbyć?

- A ty? - zapytałam. - Chcesz tego dziecka?

- Sama nie wiem...

- A nie lepiej  było się najpierw nad tym zastanowić?

- Zabieg mam dopiero za cztery dni.

- W ogóle gdzie my jedziemy? - dalej nie wiedziałam na czym stoję.

- Do Czech.

I nagle przypomniałam sobie, że przecież Robert nic nie wie o tym wyjeździe. Przecież on tam pewnie pada z niepokoju.





pov Robert

Udałem się do naszego pokoju. Trening był bardzo owocny, ale i męczący. Marzyłem tylko o ramionach Rose. Nie było jej... Poszedłem więc co chłopaków z Niemiec i też nic. Zacząłem się niepokoić.

- A co jeśli coś jej się stało..? - panikowałem.

- Spokojnie, może po prostu poszła gdzieś na spacer - uspokajał mnie Stephan.

- Tak bez znaku życia?

- Widziałem ją jakieś dwie godziny temu. Nie mówiła nic na temat tego gdzie idzie - rzekł Markus.

Zadzwonił mi nagle telefon. Ulżyło mi gdy na ekranie dostrzegłem numer mojej małej.

- Kochanie, gdzie ty jesteś? - zapytałem zmartwiony.

- Jadę z Alice do Czech... Do kliniki aborcyjnej.

- Mała...

- Alice wpadła z Rafaelem...długa historia - wytłumaczyła.

- Kiedy wracasz?

- Za cztery/pięć dni. Zadzwonię jak będziemy na miejscu to Ci na spokojnie wszystko powiem. Nie martw się Robi.

- Będę tęsknił... - czułem jakby połowa mnie zniknęła.

- I co? - zapytali mnie.

- Jedzie z Alice do Czech do kliniki aborcyjnej.

- Rose jest w ciąży? - zapytał nagle Markus.

- Nie! Myślałeś, że usunęła by nasze dziecko?!

- Markus, ty to zawsze coś chlapniesz... - załamał się nad jego głupotą Karl.

Postanowiłem wrócić do naszego pokoju i czekać na telefon od Rose. Jak to się w ogóle stało, że gnają teraz do tych Czech? Martwiłem się, bo moja mała znowu jest daleko ode mnie. Będę cholernie tęsknił...



Po kilku godzinach drogi byłyśmy na miejscu. Ogarnęłyśmy pokój w jakimś hotelu. Ostatnio mi i Alice przyjaźń nie zbyt szła, ale martwię się o nią. Szkoda, że tak przejechała się na Rafaelu...

- Powiedz mi...On zmusza Cię do tej aborcji?

- Powiedział, że nie chce dziecka.

- I dla niego chcesz usunąć ciążę? - zszokowała mnie.

- Kocham go i nie chcę stracić...

A Rafael wyjątkowo podle potraktował dziecko i Alice. Byłam na niego wściekła! Oboje są odpowiedzialni za to. A on najwyraźniej chce umyć ręce...

- Zastanów się nad tym dobrze. Rafael to zwykły dupek!

- Nie mów tak...

- A jak mam mówić? Alice, ocknij się!

- Jak ja mam tego dosyć - ponownie zaczęła płakać.

- Nie płacz już. Pomogę Ci ze wszystkim.

- Przepraszam za to jaką zołzą byłam ostatnio.

- To już nie ważne - nie ma co rozpamiętywać.

Alice udała się pod prysznic, a ja postanowiłam zadzwonić do Roberta. Wiem jak on to przeżywa i jak bardzo się o mnie martwi. Już za nim tęsknię... Znowu przyszło nam do rozłąki...

- Już dojechałyśmy - rzekłam.

- Mała, wszystko okey?

- Tak. Znaczy, Alice jest w rozsypce, ale poza tym okey.

- Co się właściwie stało?

- Wpadła z Rafaelem, a on nie zamierza bawić się w tatusia.

- Co za podły drań...

- No i ona jest gotowa usunąć dla jego świętego spokoju.

- A jakim cudem wpadła na pomysł by porwać Cię do Czech?

- Szłam do hotelowej kawiarenki gdy dopadła mnie roztrzęsiona. Poprosiła bym ubrała kurtkę i szła za nią. No i tak oto znalazłam się w jej aucie. Wiesz..muszę jej pomóc.

- Rozumiem to skarbie, ale martwiłem się gdy zniknęłaś.

- Już o wszystkim wiesz... Nie martw się. Jestem cała i zdrowa.

- Tęsknię mała... - powiedział smutno.

- Ja też, ale to tylko kilka dni. Będziemy codziennie gadać godzinami.

- Kocham Cię Rose...



Siemka!

Podoba się?

Mam nadzieję, że puki co książka udana? :)

Czy aby na pewno..?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz