~12~

113 6 4
                                    

pov Robert

Lekarze dalej męczyli mnie tymi badaniami. Wiem, że chcą dowiedzieć się co i jak by mogli zacząć leczenie. Ja po prostu się boję... Nie wiem co to, a czuję się coraz gorzej. Nie wygląda to dobrze... To normalne, że bardzo się martwię. Nie chcę umierać...

- Czy ja...no wiesz..Czy mogę... - jąkałem.

- Robert, ty nie myśl teraz o takich rzeczach. Nie wiemy co to jest... Może to tak groźnie tylko wygląda. Puki co nie martw się tym.

- Łatwo mówić...

- Nie ma się co nakręcać, a lepiej mieć dobre podejście. To już połowa sukcesu w kwestii zdrowia psychicznego.

- Może masz rację... Ja po prostu się boję.

- To normalne, ale nie ma co iść aż tak daleko.

Lekarz miał rację... Może rzeczywiście przeginam, ale takie myśli są raczej normą w takiej sytuacji. Jest poważnie, a nawet nie wiadomo co to... Jak ja chciałbym już to wiedzieć.


Idę  ponownie do szpitala. Obiecałam mu, że przyjdę popołudniu. Chcę zobaczyć co u niego. Przez te pół dnia wiele mogło się zmienić, a może wreszcie wiadomo co to za choroba. Wiem, że musi się bardzo bać, bo sytuacja jest nieciekawa. Gdy oznajmiłam to chłopakom ponownie pojawił się sprzeciw...

- Rose, czy Tobie się nudzi? - zapytał Karl.

- Obiecałam mu, że przyjdę...

- I myślisz, że go to przejęło? - kontynuował.

- Po tym jaki był całą noc i rano sądzę, że nie ma tego gdzieś. A teraz idę, do zobaczenia.

Mam nadzieję, że będą mieli okazję przekonać się jak to nie mają racji. Zależy mi na tym by Robert utarł im nosa. Ciekawa jestem jak to u niego?

- Trenerze, wiadomo coś?

- Puki co dalej to samo... Wyniki krwi nic z dotychczasowych przypuszczeń nie potwierdziły.

- Kurcze... - przejęłam się jeszcze bardziej.

- Robert jest przerażony...

- Aż tak? Kurcze, w sumie mu się nie dziwię.

- Pytał o Ciebie.

To co powiedział trener wprawiło mnie w nie mały szok. Ale i gdzieś w środku bardzo ucieszyło.

- To znaczy..?

- Czy już przyszłaś, bo byliście umówieni.

- No tak, ale gdzieś tak na teraz mniej więcej - popatrzyłam na zegarek.

- Idź do niego - uśmiechnął się.

Tak też zrobiłam. Nie spodziewałam się, ze aż tak na mnie czeka. Że w ogóle na mnie czeka... Ten człowiek od wczoraj coraz bardziej mnie do siebie przekonuje.

- Jestem - powiedziałam zbliżając się do łóżka.

- Myślałem, ze jednak nie przyjdziesz.

- Według umowy jestem. Jak się czujesz?

- Bez zmian... Patrz jak wygląda moja twarz, jadę na lekach przeciwbólowych...

- Niebawem lekarze dowiedzą się co Ci jest.

- Myślą nad moim powrotem do Norwegii - powiedział, a mi momentalnie siadł humor.

- Tam lekarze są lepsi?

- Tego nie wiemy, ale chociaż będę w kraju u siebie. Moi rodzice padają tam z niepokoju.

- W sumie racja... lepiej być w domu.

Czy aby na pewno..?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz