~3~

121 7 12
                                    

pov Robert

Ostatnio mam gorsze dni i  dodatkowo chodzi mi po głowie ta blondynka od Niemców. Nie przepadam za nią, ale jakoś mnie intryguje. Ostatnio patrzyłem na nią prawie cały czas będąc na stołówce. Sam nie wiem czemu... Nie daje mi spokoju, mimo to że raczej się nie zakumplujemy. Treningi świetnie mi idą i nawet wpadła już wygrana w tym sezonie. Tak to ja mogę żyć. Generalnie nie jestem duszą towarzystwa. Mam tylko kilku kolegów z kadry i poza nią. Wolę zostać w domu, poczytać, obejrzeć film czy potrenować na domowej siłowni. Nie dla mnie imprezy, szum i gwar. No, ale czasem bywam na jakimś piwie ze znajomymi, bo nie mogę się przecież izolować. A wracając do tematu tamtej blondynki to mam nadzieję, że nie będę miał okazji często jej widywać. Nie chcę ponownie musieć z nią rozmawiać, a gdy ją widzę to jednak kusi. Kusi coś powiedzieć, choć wiem, że większości jest to nie zbyt miłe. Zajmę się skakaniem...



- I jak Ci się pracuje? - zapytał Richi po dwóch tygodniach pracy.

- Bardzo fajnie! Rozwijam swoje pasje i co najważniejsze nie widuje tego norweskiego buca - zaśmiałam się.

- Miło mi to słyszeć - wyrósł za mną rudowłosy, a mi zrobiło się głupio.

- Znaczy... - zatkało mnie.

- Nie musisz powtarzać... Usłyszałem dokładnie.

- Przypał stara - skomentował Stephan gdy rudy udał się do swojego stolika.

- Aż mi głupio... Nie chciałam by to słyszał...

- Należało mu się! - rzekł stanowczo Markus.

- Może i tak, ale wyszłam na chamską małpę.

- Pomyśl sobie jak on traktował Ciebie. Jesteście kwita.

- Ja jakoś nie umiem tak na to patrzeć...

Serio poczułam się źle...Wiem, że on był dla mnie mega podły, ale ja nie lubię taka być. Kiepsko wyszło, ale czasu nie cofnę. Nawet go nie przeprosiłam...z resztą on mnie też nie. Trzeba o tym zapomnieć...

- Co tak marnie z jedzeniem? - zainteresował się trener.

- Przeżywa, bo Robert usłyszał jak nazywa go bucem...

- Z tego co wiem to on też nie był grzeczny w stosunku do Ciebie.

- Niby tak, ale ja nie chciałam być taka jak on - odparłam.

- On jakoś to przeżyje - zakończył temat Consti.

Po kolacji uciekłam do pokoju i nadal przeżywałam. No, ale nie mogę tego robić w nieskończoność. Jest już grudzień więc zacznę rozglądać się za prezentami. Potem nigdy nie mogę na spokojnie ich pakować tylko czekam aż dojdą, bo zamówiłam za późno. Chcę choć raz zrobić to idealnie i starannie. Nie wiem co komu kupić, a zapytać nie zapytam, bo to ma być niespodzianka. Jutro poradzę się Alice i chłopaków może oni podsuną mi jakiś pomysł.


Nastał kolejny dzień. Nawet był tak łaskawy i przywitał mnie słońcem. Szybki ogar i na śniadanie, bo znowu się spóźnię jak wczoraj i będę jadła sama. Dziś kolejny dzień pracy. Już czuję się pewnie i nie martwię o nic. Wreszcie odkryłam pełną radość z realizowania marzeń! Ruszyłam wesołym krokiem do stołu mojej kadry narodowej. Popatrzyłam nieśmiało w stronę stołu Norwegów i dostrzegałam rudego jak sam smutno kończy zajadać śniadanie. Nie wiem czemu zrobiło mi się go żal. Widać, że nie był to jego szczęśliwy dzień. No, ale przecież nie pójdę tam z dupy go pocieszać zwłaszcza, że nasza znajomość do miłych nie należy.

Czy aby na pewno..?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz